No to lecimy z relacją!
12/13 lipca (wtorek/środa): Autostradą do RajuPrzygotowania do wyjazdu zaczęły się jakiś tydzień przed TYM dniem. Zakupy spożywcze i kosmetyczne (z 10 razy, bo zawsze o czymś zapominaliśmy), uzupełnienie garderoby o nowe sukienki
, karty EKUZ, dodatkowe ubezpieczenie, pranie (też z 10 razy, bo jednak postanowiłam wziąć też trochę "starych" ciuchów
) i wreszcie - pakowanie (również rozłożone w kilku turach).
W końcu nadszedł 12 lipca, godzina 17:56 (zanotowane, jak zawsze, w CROnice). Ruszamy! Aaa, byłabym zapomniała - pierwszy raz do Cro jedziemy nowym (nie nowym w ogóle, ale nowym dla nas) autkiem. Przedstawiam (chociaż właściwie zrobiłam to już
tutaj) Maździaka (czyli Mazdę 6)
:
Mamy dużo większy bagażnik niż w Fabiaku, a w planach kwatery. Co z tego! I tak jesteśmy załadowani prawie po dach
:
I ja bym się miała spakować do samolotu?
Niemożliwe!
Na zdjęciu widać m.in. krzesła. Ze sprzętu campingowego wzięliśmy też stolik, no i namiot oczywiście - na wszelki wypadek, gdybyśmy nie znaleźli apartamentu
No to jak już ruszyliśmy, to jedźmy! W pierwszej części podróży pogoda nas nie rozpieszcza. Przejazd przez Brno:
Nie narzekamy natomiast na korki. Jest stosunkowo późno i przejazd zarówno przez Czechy, jak i przez Wiedeń mija w miarę bezproblemowo, pomimo utrudnień, jakie są aktualnie na tych odcinkach.
O 1:36 wjeżdżamy do Cro
Najwcześniej rano (o ile taką porę można nazwać porankiem
) w naszej historii. Z kronikarskiego obowiązku
podaję, że pomiar temperatury przed i za tunelem "zimno-ciepło" był zgodny z przewidywaniami (o tej porze nie spodziewaliśmy się cudów) - tylko 1 stopień różnicy: 17 i 18 stopni.
Wschód słońca na autostradzie w okolicy Szybenika:
Przed 6:00 meldujemy się na przystani promowej w Splicie. Prom (pierwszy tego dnia) na Šoltę odpływa o 6:45, więc mamy jeszcze trochę czasu na
focenie:
Dlaczego wybraliśmy tę wyspę? Po pierwsze: jeszcze nas tam nie było (poza krótką fishpicnikową wizytą rok temu w Rogaču). Po drugie: w planach mieliśmy leniwy wypoczynek w spokojnym miejscu, a tak właśnie jawiła nam się Šolta. Po trzecie: zobaczyłam w necie, jakie tam są zatoczki (głównie po południowej stronie) i już wiedziałam, że muszę tam być!
Druga kwestia to był dylemat - camping czy kwatery. Mój mąż bardziej skłaniał się ku pierwszej opcji, ja byłam za drugą
Jednak na Šolcie jest tylko mały przydomowy camping Mido w Stomorskiej, na którym na pewno nie zmieścilibyśmy się z naszym dużym namiotem i całym campingowym majdanem.
Zapadła decyzja: Šolta i kwatery
Wsiadamy więc na prom i zaczynamy wcielać nasz plan w życie.
Split jeszcze trochę zaspany:
Ja też, ale w okularach słonecznych nie widać
:
Humory oczywiście dopisują. Już nie możemy się doczekać nowej Przygody!
Przepływamy obok splitskiej mariny:
Przed nami Čiovo:
Fajne klify tam mają
:
Dopływamy do wybrzeży Šolty. Widać Nečujam:
Wkrótce prom zawija do portu w Rogaču:
Podróż miała trwać godzinę, a trwała 45 minut. Teraz jeszcze tylko 10 km do Maslinicy, którą wytypowaliśmy jako najciekawszą ze względu na położenie i możliwości kajakowania.
W Grohote (stolicy wyspy) miejscami trochę ciasno:
Zwłaszcza jak trzeba się minąć z autobusem. Ale to wszystko pikuś! Jeszcze poznamy ekstremalne šoltańskie drogi
Jak na wczesną porę jest bardzo gorąco
:
Na szczęście teraz mamy auto z klimą, więc tak bardzo nam to nie przeszkadza
Zaraz zacznie przeszkadzać, bo właśnie dojeżdżamy do Maslinicy:
i rozpoczniemy poszukiwania noclegów. Ale o tym w następnym odcinku