Hercklekot napisał(a):Muszę się przyznać, że w tak zwanym międzyczasie objechałem już Šoltę "palcem po mapie" dość dokładnie - korzystając z deszczowego dnia urlopu (niestety w domu
). W 2017 zostałem organizatorem (po raz pierwszy) 3-rodzinnej wyprawy do Cro i powiem Ci, że wcale nie wykluczone, że zamiast Pelješca będzie Šolta
Ooo, no to odpowiedzialne zadanie przed Tobą
Jestem ciekawa, na co się zdecydujecie
Mam nadzieję, że nie macie jeszcze dosyć kamiennych šoltańskich "pięknych wioch"
W tym odcinku przedstawię ostatnią z nich
(Co byśmy robili, gdyby pogoda się nie poprawiła?
)
16 lipca (sobota): Srednje Selo i zatoka ŠešulaZ Gornjego Sela jedziemy prosto do Srednjego
, w którym jeszcze nie byliśmy. Parkujemy pod chyba najładniejszym kościołem na wyspie:
To XIX-wieczny kościół Matki Boskiej Gromnicznej:
Architektoniczne detale:
Obok kościoła jest pomnik miejscowych bohaterów:
Srednje Selo jest w dużej części opuszczone, dużo tu pustych kamiennych domów. Nasz przewodnik po tej miejscowości ma cztery łapki i jest sprytny
Wierzymy, że pokaże nam najładniejsze zaułki, w końcu zna je, jak mało kto
Trochę nas jednak wyprowadził... może nie w pole, ale poprowadził na swoje podwórko
:
Żegnamy się więc z kocim przewodnikiem:
i już sami ruszamy eksplorować wioskę.
Oto główny plac miejscowości - Vrklina:
Odbywają się tu różne imprezy, np. występy miejscowego amatorskiego teatru. Podczas naszego pobytu wystąpiła też w tym miejscu żeńska klapa "Čuvite"; niestety nie udało nam się zobaczyć ich występu.
Srednje Selo ma fajny klimat, ale mnie zdecydowanie bardziej do gustu przypadło Grohote i Gornje Selo. Chociaż i tutaj jest bardzo urokliwie:
Patrząc uważnie, można zobaczyć coś wyjątkowego:
Na koniec wizyty w "miasteczku" stałe już w tej relacji elementy roślinne
- bugenwille i kwiat agawy:
oraz kaktusy
:
Opuszczamy Srednje Selo - najbardziej spokojną ze wszystkich šoltańskich "wioch" i kierujemy się w stronę Maslinicy. Zanim jednak wrócimy "do domu", chcemy zajrzeć do pobliskiej uvali Šešula (fioletowe oznaczenia na mapce na początku odcinka).
Do zatoki, bardzo popularnej wśród przemierzających jachtem wody Jadranu, prowadzi wygodna droga szutrowa.
Šešula widziana z góry:
Nad samym morzem jest restauracja o nazwie takiej jak zatoka:
Przyjedziemy tu za kilka dni na obiad
Pracownik restauracji płucze ośmiornicę:
Kawałek dalej jest też beach bar o wdzięcznej nazwie Šišmiš (Nietoperz)
Chętnie byśmy tu poplażowali, bo miejsce jest urocze:
Niestety, 22 stopnie i brak słońca nam to uniemożliwiają
Ale skoro już wzięliśmy z samochodu plażowe maty...
Tak jeszcze nie plażowałam
:
Na pewno nie w Chorwacji, może kiedyś nad Bałtykiem
Musicie wiedzieć, że trochę przesadzam
, w końcu 22 stopnie to jeszcze nie jest bardzo zimno
Ale prawda jest taka, że jestem stworzeniem bardzo ciepłolubnym. Mój mąż siedział w koszulce i krótkich spodenkach, twierdząc, że ma "komfort termiczny"
Opalić się już dzisiaj nie opalimy (wielka szkoda, bo nadal jestem strasznie blada
), ale przynajmniej trochę poczytamy w pięknych okolicznościach przyrody i popatrzymy na zabawy tych, którym na pewno nie jest zimno dzięki dużej ilości adrenaliny
:
Tej pani szło baaardzo dobrze! Kierujący motorówką próbował za wszelką cenę wrzucić ją do wody, robiąc nagłe skręty, ale ona się tak łatwo nie dawała
Narty w Cro? Hmmm... może kiedyś
Wracamy na kwaterę i okazuje się, że gospodyni znowu przygotowała dla nas obiad
Tym razem nadziewane mięsem i ryżem papryki. Pycha!
Nasze sąsiadki Francuzki zaczynają wynosić swoje walizki. Okazuje się, że już (po zaledwie dwóch dniach) wyjeżdżają. Szkoda, bo trafiły na najsłabsze pogodowo dni, jutro już wróci prawdziwa chorwacka aura
Przez jakiś czas zostaniemy znowu sami na piętrze i będziemy mieli taras tylko do naszej dyspozycji