słoma79 napisał(a):Wyjedzie człowiek na wakacje i przestaje nadążać
Pozdrawiam z Živogošće
Ale fajnie!
Pozdrów ode mnie Živogošće i camping Male Čiste. 100 lat już tam nie byłam...
15 lipca (piątek): Rogač
Jesteśmy głodni, więc jedziemy w miejsce, co do którego jesteśmy pewni, że dobrze nas tam nakarmią. W ubiegłym roku w czasie fishpicniku dotarliśmy do Rogača i spędziliśmy kilka chwil w konobie Pasarela. Co prawda, nic wtedy nie jedliśmy, ale poznani na łódce Amerykanie zamówili świetnie wyglądającą pizzę. Internetowe opinie o tejże restauracji też są bardzo dobre.
Głównym celem wycieczki do Rogača jest więc obiadek, a pobocznym - plażowanie i kąpiel, jeśli pogoda na to pozwoli.
Rogač, oddalony zaledwie o 2 km od Grohote, jest portem stolicy wyspy. W miejscowości znajduje się przystań promowa i jedyna na wyspie stacja benzynowa.
Dowiadujemy się, że Šolta jest wyspą miodu :
Do brzegu właśnie przybija prom. To kolos o nazwie Valun:
My przypłynęliśmy dużo mniejszym - Lastovo.
W Rogaču trudno o miejsce parkingowe, ale w końcu udaje nam się znaleźć coś w okolicach kościoła św. Teresy:
Ruszamy na spacer nabrzeżem:
w stronę wspomnianej konoby Pasarela. A że właśnie wychodzi słońce, najpierw trochę poplażujemy (Dzisiaj musimy łapać promienie słońce, wtedy kiedy się pojawiają ) - w tym miejscu:
z widokiem na odpływający właśnie prom Valun:
Niestety, plażowanie trwa bardzo krótko, wygania nas deszcz Może już lepiej chodźmy na ten obiad...
Chętnie usiedlibyśmy przy stoliku nad samym morzem:
- tak jak rok temu, ale deszcz i bardzo silny wiatr to nie są najlepsze okoliczności:
Wybieramy więc bezpieczniejsze miejsce pod dachem, a jednak trochę na świeżym powietrzu:
Pasarela to bardzo urokliwie urządzona konoba. Decydujemy się na pizzę z pršutem, która jest najdroższą (80 kun), ale i najlepszą pizzą, jaką jadłam w tym roku (a może i w ciągu kilku ostatnich lat) w Chorwacji. Generalnie, ceny w restauracjach na Šolcie są nieco wyższe niż na większych dalmatyńskich wyspach - na Hvarze, Braču czy nawet na Korčuli. Mniej konob, mniejsza konkurencja, mało lokali typu fast food (widzieliśmy takie w Nečujam), które siłą rzeczy mają niższe ceny.
Po pysznym jedzonku ruszamy dalej. Przestało padać, więc chcemy trochę poplażować. Mijamy byłą mikro stocznię rodziny Cecić:
Obchodzimy dookoła zatokę Banje, na końcu której znajduje się ośrodek kolonijny i duża plaża wraz z dmuchańcami w wodzie:
Po krótkim spacerze znajdujemy taką oto zupełnie pustą plażę:
Korzystając z krótkich przebłysków słońca, plażujemy i kąpiemy się:
Leżymy na tej mini plaży i słyszymy, jak jadący na rowerze Chorwat mówi do telefonu: "Bura, bura i to jaka"
No rzeczywiście, porywy bory są coraz silniejsze. Zwijamy się.
Po drodze do samochodu focimy jeszcze minarecik, komin (ten sam, co rok temu), który przypomina mi lastovskie kominy:
Wracamy do Maslinicy. "W domu" okazuje się, że gospodyni ma dla nas coś smakowitego. Nema problema, zjemy drugi już dzisiaj obiad, zwłaszcza, że rybki (lubiny) prezentują się wspaniale:
I tak też smakują
Niestety, z wieczornego wyjścia do Maslinicy nici. Zaczyna padać, momentami jest to niezłe oberwanie chmury
Nasz mokry taras:
i już nie taki ładny widok na wyspę Drvenik Veli:
Wieczór spędzimy więc w domu, oglądając chorwacką telewizję. W TV Jadran trafiamy na program o Szybeniku i historycznym kąpielisku Jadrija
Nie wspomniałam jeszcze, że od wczorajszego wieczora dzielimy piętro (a więc i kuchnię, i taras) z trzema młodymi Francuzkami. Niestety, ciężko nam się z nimi porozumieć. Jedna z nich od razu nam powiedziała: "Nie mówię po angielsku, bo jestem z Francji" No tak, przecież to takie oczywiste, na co liczyliśmy?
A tak poważnie, to nie wiem, jak to jest możliwe, żeby (na oko) osiemnastoletnie Francuzki nie znały angielskiego w stopniu przynajmniej podstawowym... W Polsce jest z tym dużo lepiej, nasza młodzież daje radę. Nie powinniśmy mieć kompleksów
Pogadać sobie nie pogadamy, ale dziewczyny sympatyczne są i bardzo mi ich szkoda, bo jak się wkrótce okaże, przyjechały na Šoltę zaledwie na 2 dni i są to chyba 2 najsłabsze pogodowo dni podczas całego tegorocznego lata... Nawet nie wykąpały się tutaj w morzu No cóż, później miały jechać w stronę Zadaru. Mam nadzieję, że pogoda w północnej Dalmacji była dla nich bardziej łaskawa.
My natomiast musimy "przeżyć" jeszcze jeden dzień ze słabą pogodą, a później już do końca pobytu będzie lampa