piekara114 napisał(a):Aga to tak jak u mnie..... Jakbym miała się sugerować tą tabelką to bym musiała jeździć na nartach mojego wzrostu lub większych
A tak będę w tym sezonie jeździć na narach po synu 135 cm, podobno będzie mi łatwiej, bo ja tak rekreacyjnie spokojnie jeżdżę, co by nie spotkać się GOPR'owcami....
Pewnie łatwiej
Ja mam teraz całkiem długie - 157 cm (przy wzroście 163), ale już się przyzwyczaiłam
Praca, praca, teraz Święta i znowu pełno roboty
, ale jeden odcinek uda mi się jeszcze wrzucić w całym tym szaleństwie
4 sierpnia (sobota): Plivsko jezeroWyjeżdżamy z Jajców. Twierdza na wzgórzu widziana z drogi:
Lubią tu chorwacką drużynę
:
Jedziemy w stronę Plivskiego jezera. Kiedyś mieliśmy w planach zatrzymać się na tym campingu:
Wydawało mi się, że znajduje się on nad samym brzegiem jeziora, ale tak dobrze nie jest. Trudno mi powiedzieć coś więcej na temat campu, bo nie przekroczyliśmy jego bramy. Zamiast tego udaliśmy się w stronę młynów.
Plivsko jezero to tak naprawdę dwa górskie jeziora utworzone przez spiętrzone wody rzeki Plivy - Malo i Veliko Plivsko Jezero. A małe młyny wodne (Mlinčići), których jest około 20, pochodzą jeszcze z czasów osmańskich. Piękny widok:
Woda jest przejrzysta:
Tutaj już trochę mniej
:
Jesteśmy właśnie nad Małym Plivskim Jezerem.
W tym momencie miałam lekkie obawy, ale psiaki okazały się przyjazne:
Chodzimy drewnianymi kładkami pomiędzy młynami:
Urocze są te małe domki "przycupnięte" nad wodnymi kaskadami:
Można się poczuć jak Guliwer
:
Wstęp na teren młynów jest, póki co, bezpłatny, ale sądzę, że to tylko kwestia czasu, jak ogrodzą to miejsce i zaczną sprzedawać bilety.
Do tego młyna można zajrzeć:
i zobaczyć cały mechanizm do mielenia zboża:
Dookoła, na trawie, porozkładały się całe rodziny; trwa sobotni piknik:
Powoli opuszczamy to ciekawe miejsce:
Ostatni rzut oka na Mlinčići:
i podjeżdżamy kilka kilometrów dalej, na parking nad Velikim Plivskim Jezerem. Co tu się dzieje!
:
Jeden wielki festyn!
A my przyjechaliśmy tutaj głównie w celach konsumpcyjnych (dosłownie!), bo nagle sobie przypomnieliśmy, że oprócz śniadania jeszcze nic dzisiaj nie jedliśmy
Jak jest tyle ludzi, muszą być jakieś restauracje. Knajpek z napojami jest sporo, ale zjeść można tak naprawdę tylko w dwóch lokalach. Jeden z nich (o nazwie Plaža) przypada nam do gustu ze względu na ładne położenie - nad samą wodą, a nawet na wodzie, na pomoście:
z miejscem na pocałunki
:
Niestety, okazuje się, że restauracja właśnie przestała przyjmować zamówienia
Za kilka godzin mają wesele i kuchnia będzie się od teraz zajmować wyłącznie gotowaniem dla biesiadników.
Próbujemy w drugim lokalu - restauracji hotelu Plivsko Jezero. Ta sama sytuacja - również wesele
No to mamy pecha! Gdybyśmy zaczęli od jedzenia, a zostawili sobie oglądanie młynów na później, wszystko by się udało. No ale kto mógł to wiedzieć
Ratujemy się bułkami z czekoladą, które Małż kupił dzisiaj w travnickiej piekarni i spacerujemy jeszcze chwilę nad jeziorem:
Tej pani spod hidżabu wystaje markowa torebka
:
Tak mi się wydaje, chociaż ja się na markowych torebkach nie znam
Jedna z knajpek:
Całkiem sympatyczna, ale dostępne są tutaj tylko napoje i to wyłącznie bezalkoholowe. Żałujemy, że "spóźniliśmy się" do restauracji Plaža, bo tam, oprócz jedzenia, serwowali również piwo
Opuszczamy Plivsko jezero i jedziemy dalej w poszukiwaniu jedzenia
Mijamy stragany z pirackimi płytami
:
oraz panią z tobołkiem na plecach:
Prawdziwa Bośnia! Pravi Balkan!
O tym, gdzie w końcu udało nam się zjeść - w następnym odcinku