4 sierpnia (sobota): Jajce - część pierwszaWyjeżdżamy z Travnika i mijamy najpierw cmentarz:
później bloki ze śladami po kulach
:
Przejazd przez miejscowość Donji Vakuf; Plava džamija, zwana również Baš džamija:
Z Travnika do Jajców niby nie jest daleko - jakieś 60 km, ale jedzie się powoli, cała trasa zajmuje nam ponad godzinę. Droga wije się mniej więcej tak, jak płynąca obok rzeka Vrbas. Kiedy przyjeżdżamy na miejsce, jest już po 13:00, a na parkingu brakuje miejsc. Na szczęście wkrótce coś się zwalnia, więc parkujemy i idziemy w stronę wodospadu:
Z daleka już słychać, jak huczy. Najpierw podziwiamy go z góry:
W tym miejscu łączą się rzeki Vrbas i Pliva, a wodospad ma 23 m (wg innych źródeł - aż 30!) wysokości.
Większość zwiedzających to turystki z krajów muzułmańskich, co od razu rzuca się w oczy:
Schodzimy, by przyjrzeć się temu cudowi natury z bliska:
Wejście na podest pod wodospadem jest płatne i to, moim zdaniem, niemało, bo 4 KM, czyli ponad 8 zł. Wiem, że kiedyś można było tu wejść za darmo, później za 2KM... No cóż, takie są prawa rozwijającej się turystyki.
Wodospad robi niesamowite wrażenie i z pewnością warto go zobaczyć:
Daje też dużo ochłody w tak upalny dzień jak dzisiaj. Trzeba tylko uważać na aparat. Najwyższy podest znajduje się nieco z boku i tutaj mniej chlapie, więc można pstrykać:
A nawet uwiecznić kropelki rozbryzgującej się wody
:
Taka sytuacja
:
Schodzimy też na niższe piętro tarasu, całe zalane wodą i zmieniamy aparat na podwodny
:
Krótka chwila przy samej barierce:
i jestem mokra; w dodatku bardzo tu wieje
Na koniec jeszcze jeden widok z góry:
Generalnie, wrażenia super! Polecam wszystkim odwiedzenie bośniackiej Niagary
Ciekawostką jest fakt, że Jajce to ponoć jedyne na świecie miasto z wodospadem w samym jego sercu.
Zrelaksowaliśmy się nad (a właściwie pod
) wodą, pora trochę pozwiedzać. Mostem idziemy w stronę starówki:
Nazwa Jajce pochodzi podobno od jajowatego kształtu wzgórza, na którym miasto zostało wybudowane
Na przełomie XIV i XV wieku chorwacko-bośniacki książę Hrvoje Vukčić Hrvatinić zbudował tutaj zamek, który z czasem stał się siedzibą królów Bośni.
Przechodzimy przez Bramę Południową, zwaną Travnicką (Travnička kapija) wybudowaną na osi dawnego szlaku handlowego:
Pierwsze wrażenie, jeśli chodzi o jajczaną
starówkę, jest raczej kiepskie
:
Jak to określiła w swojej relacji Katerina, niezły slamsik
:
Bloki wewnątrz murów miejskich - dziwny pomysł
Mijamy Džamiję Esme sultanije - jedyny meczet w Europie noszący imię kobiety:
oraz wykończonego upałem psa:
i fontannę przed "centrum handlowym", przy którym znajduje się również kilka knajpek:
Docieramy do drugiej miejskiej bramy - Banjalučkiej kapiji:
i zawracamy. Szczerze mówiąc, na razie jesteśmy starówką nieco rozczarowani
Ale damy jej jeszcze szansę - wspinamy się jedną z brukowanych uliczek trochę wyżej:
Wreszcie coś, co przyciąga uwagę i bardzo nam się podoba - ruiny romańskiego kościoła Św. Marii z XII wieku:
oraz wzniesiona obok dzwonnica św. Łukasza dobudowana w XV stuleciu:
Ma ona 23 metry, szczęśliwie ocalała z pożaru, który strawił świątynię w XIX wieku i jest obecnie jedyną ocalałą średniowieczną dzwonnicą w głębi Półwyspu Bałkańskiego.
Tuż obok znajduje się Niedźwiedzia Baszta - największa tego typu budowla w BiH:
oraz wejście do średniowiecznych katakumb z XV wieku:
Mieszczą one kościół i kryptę, a zostały wybudowane przez jednego z bośniackich książąt jako miejsce pochówku dla jego rodziny. Wykute w skale katakumby mają głębokość 6 metrów i podobno trzeba się przygotować na dużą zmianę temperatury. Byłoby to szczególnie odczuwalne w dzisiejszym upale, a my jesteśmy bardzo lekko ubrani i nie mamy ze sobą niczego, co moglibyśmy na siebie włożyć. W związku z tym rezygnujemy z tej atrakcji, choć podejrzewam, że warto zobaczyć ten unikatowy zabytek.
W każdym razie Jajce już zaczęły mi się podobać, a teraz pniemy się w stronę twierdzy...