Długo nie pisałam, ale początek grudnia zawsze jest dla nas intensywny, imprezowo-rodzinny
Nikt też się specjalnie nie upominał
Mam jednak nadzieję, że ta krótka, bośniacka, część relacji będzie dla Was interesująca, choć już nie kręcimy się w
Śródziemnomorzu 3 sierpnia (piątek): Wieczorny Travnik, czyli oswajanie nowego świataOgarniamy się szybko w nowym lokum i ruszamy na rekonesans zupełnie obcego nam miasta. Mieszkamy nad kawiarnio-pubem Vremeplov (nazwa oznacza wehikuł czasu), co, jak okaże się już niebawem, jest dużą zaletą
To nasza uliczka:
Do centrum mamy dwa kroki, ale i tak będziemy chodzić dookoła - najkrótszą drogę, przejście podziemne, odkryjemy dopiero jutro wieczorem
Początki Travnika datuje się na XIII wiek, jednak z nazwy wymieniany jest dopiero w 1463 roku przez Turków, którzy zdobywali wtedy Bałkany. Panowaniu Imperium Osmańskiego miasto zawdzięcza okres silnego rozwoju – wybudowano tu wtedy wiele znaczących budynków.
Pod koniec XVII wieku Austriacy spalili Sarajewo, a tureccy namiestnicy Bośni przenieśli się do Travnika. Spowodowało to dużą islamizację miasta (obecnie około 70% mieszkańców stanowią Muzułmanie). Travnik stracił na znaczeniu w XIX wieku, kiedy władzę po Turkach przejęły Austro-Węgry. W 1903 roku miał miejsce potężny pożar, który zniszczył dużą część miasta i spowodował, że przestało się ono rozwijać.
Dziś Travnik jest spokojnym miasteczkiem zamieszkanym przez około 16 tysięcy mieszkańców, znanym z tego, że urodził się tutaj Ivo Andrić – jedyny jugosłowiański noblista, pisarz, autor m.in. słynnej powieści "Most na Drinie".
Najważniejszym i najbardziej rzucającym się w oczy zabytkiem Travnika jest górująca nad miastem twierdza, ale ją zobaczymy jutro rano.
Dziś pokręcimy się po centrum. Jestem bardzo podekscytowana faktem, że za chwilę będę odkrywać kolejne miasto BiH
Zeszłoroczne Sarajewo było dla nas magiczne, zobaczymy jak będzie z Travnikiem...
Właśnie mijamy meczet (džamija) Lončarica z pierwszej połowy XVIII wieku, obok którego znajduje się cmentarz:
Szybko docieramy do głównego deptaku; od 18:00 obowiązuje tu zakaz ruchu samochodów. Natykamy się na sklep jednoznacznie kojarzący się z Chorwacją
:
Pod Konzumem leżą bezpańskie psy
:
Jednak, zgodnie z tym, co powiedział nam przed chwilą barman Andriej, są one zupełnie nieszkodliwe, pod warunkiem, że nie przyjechało się z własnym czworonogiem. W takim przypadku mogą być agresywne
Obok travnickiego Muzeum Ojczyzny stoi taki oto ciekawy eksponat:
Przechodzimy obok Lukačkiej džamiji:
Podziwiamy piękny budynek, w którym mieści się kawiarnia:
W Travniku nie ma dużych odległości, a my lubimy chodzić, ale jeśli kogoś rozbolą nogi, można skorzystać z ciuchci
:
Docieramy do miejsca, w którym znajdują się grobowce tureckich wezyrów:
a potem mijamy piękny meczet Hadži Ali-Bega, zwany również Hadži Ali-Begova džamija z połowy XIX wieku. Obok znajduje się Sahat-kula, czyli wieża zegarowa:
Wrócimy tu jeszcze po zmroku, teraz w końcu musimy coś zjeść. Wybór pada na ćevabdžinicę Konak:
Po prostu znajdujemy ją najszybciej; do słynnej ćevabdžinicy Hari pójdziemy jutro.
Mam ochotę posiedzieć na zewnątrz, ale po pierwsze - wszystkie stoliki są zajęte, po drugie - jest dość chłodno (koło 22 stopni, ale przyzwyczailiśmy się do innych temperatur), a po trzecie - trochę (no dobra, więcej niż trochę) odstraszają nas żebrzące o jedzenie psy
Psów jest w Travniku mniej więcej tyle, co kotów w Kotorze. Zdecydowanie bezpieczniej czułam się oczywiście w kocim towarzystwie.
Siadamy więc w przyjemnym, eleganckim wnętrzu:
Restauracja, oprócz
čevabów, oferuje różne mięsa z grilla, ale my stawiamy na klasykę. Będąc w Bośni, a zwłaszcza W Travniku, trzeba zjeść
čevaby, podobno w tym mieście smakują najlepiej
Muszę się z tym zgodzić! Nie wiem tylko, czy to kwestia obłędnego smaku, czy naszego ogromnego głodu, ale to jeden z najlepszych posiłków podczas tych wakacji
:
Trudno oczywiście porównać grillowane kawałki mięsa ze smakiem ryby jedzonej na Kornatach podczas fishpickniku; jedno i drugie danie było wybitne. Proste smaki są przecież najlepsze!
Do
čevabów bardzo pasowałoby mi piwo, ale przecież jesteśmy w muzułmańskim mieście. Możemy więc liczyć jedynie na colę, w dodatku w takich malutkich butelkach
:
Moja mina mówi, jak bardzo chciałam się napić piwa i jak śmieszna jest ta mała cola
No cóż, Travnik nie jest być może najlepszym miejscem dla nas - piwoszy
Najedzeni i bardzo zadowoleni (mimo braku złotego trunku
) ruszamy na nocne fotograficzne łowy
Sahat-kula i Hadži Ali-Begova džamija raz jeszcze:
Grobowce wezyrów:
Cerkiew Jana Chrzciciela z 1887 roku:
Dzieci na hulajnogach - zupełnie jak u nas
:
A tu już inaczej niż u nas
:
Spotykamy sympatyczną rodzinkę Słoweńców - naszych sąsiadów w Vremeplova (kwatery). Wymieniamy doświadczenia na temat podróżowania po Bałkanach. Oni dopiero rozpoczynają podróż, jadą dalej w głąb Czarnogóry i do Albanii. Dla nas to niestety przedostatni wieczór wakacji...
Spacerujemy jeszcze chwilę uliczkami Travnika, trochę w ramach rekonesansu, trochę w poszukiwaniu piwa
Tymczasem wszędzie tylko Coca-Cola
:
Najprościej będzie wrócić "do domu", zasiąść na dole, w "Wehikule czasu" i przenieść się do... czasów, gdy była tu księżna Diana
Nie konkretnie w tej knajpce, ale stolik, przy którym siedzimy we Vremeplovie, to dokładnie ten, przy którym siedziała Lady Di podczas swojego pobytu w Travniku w 1997 roku (czyli "chwilę" przed swoją śmiercią)
:
Hotel Vezirov Slon podarował, czy też raczej sprzedał, tenże stolik właścicielowi Vremeplova i teraz siedzimy tu my
:
Wszędzie pełno pamiątek upamiętniających Dianę i jej wizytę w mieście:
Generalnie, wystrój kawiarnio-pubu jest bardzo sympatyczny i przytulny:
Robi się późno i pora zakończyć ten długi, pełen wrażeń dzień. Rano obudziliśmy się w gorącym, śródziemnomorskim Kotorze, a zasypiać będziemy w innym kraju - w znacznie chłodniejszym muzułmańskim Travniku. Zamiast miauczących kotów będą nas usypiać... nie, nie, psy na szczęście nie wyły do księżyca
Na koniec odcinka - druga Sahat-kula, tuż koło naszego nowego domu:
i uśpiona uliczka, przy której mieszkamy, z poczciwie wyglądającą psiną:
To jego stałe miejsce obserwacyjne; fajny
pieseł, wcale nie wygląda groźnie
Zaczynam oswajać się z nowym światem, w którym jutro przyjdzie nam spędzić cały długi dzień