2 sierpnia (czwartek): Jezioro Szkoderskie - dojazd
Będę dawkować emocje, których tego dnia było co niemiara. W tym odcinku tylko dojedziemy do Virpazaru; w rejs popłyniemy w kolejnym.
Zanim na dobre ruszymy w trasę, zatrzymamy się przy kotorskim cmentarzu Skaljari , który chciałam odwiedzić od pierwszego dnia, a że dzisiaj jest ostatni dzień naszego pobytu w Czarnogórze, najwyższa na to pora...
Nekropolia jest przyjemnie zacieniona:
i posiada wiele wspaniałych nagrobków:
Są nawet kariatydy:
Wiem, że chodzenie w czasie wakacji po cmentarzu może się komuś wydawać dziwne, ale ja czasem to lubię, a Małż toleruje I już wiem, że czarnogórskie cmentarze, podobnie jak chorwackie, warte są odwiedzin. Choć z tego nie było widoku na morze
Wsiadamy do auta i ruszamy w podróż nad Jezioro Szkoderskie. Jedziemy przez Budvę, dość płynnie, na szczęście. Jedna z udanej serii reklam Nikšićka (poprzednio pokazywałam z pałacem Tre Sorelle):
Obywa się bez korków dlatego, że policjant (stoi na drodze, zasłonił go samochód) tak kieruje ruchem, żeby ich nie było:
Żal nam tylko pieszych, którzy czekają już bardzo długo i ewidentnie są na straconej pozycji.
Mijamy powstające hotelowe molochy:
i parasolowe plaże:
Zatrzymujemy się na chwilę w punkcie widokowym - stoi tu niezła bryka :
żeby uwiecznić wysepkę sv. Stefan w lepszych warunkach pogodowych niż poprzednio:
Wejście na wyspę, na której często wypoczywają vipy, kosztuje 20 euro od osoby (Poza sezonem "tylko" 10 ) "Zwiedzanie" trwa 45 minut, a tutaj można znaleźć jego program:
https://www.globtourmontenegro.com/me/v ... tefana-147
No cóż, nie skorzystamy Ostatni pstryk:
i ruszamy dalej. Ciekawa nazwa miejscowości :
Na wysokości Petrovca na Moru skręcamy w lewo i zaczynamy piąć się serpentynami. Na drogę wyłażą kozy :
Zatrzymujemy się znowu, żeby w spokoju popatrzeć na piękne widoki:
Przed nami Buljarica:
A kawałek dalej widać już inną wodę - Jezioro Szkoderskie :
I kolejne agrafki, tym razem w dół:
Dojeżdżamy do miejscowości Virpazar:
To miejsce, skąd startuje większość statków, które odbywają rejsy po Jeziorze. Parkujemy (za free) i ruszamy na rekonesans:
Virpazar byłby zapyziałą dziurą, gdyby nie dogodne położenie, z którego, stosunkowo od niedawna, mieszkańcy zaczęli korzystać. Dzięki temu ostatnio powstało tu kilka pensjonatów i restauracji. Bardzo szybko spotykamy "naganiaczy", niektórzy siedzą w cieniu parasoli:
Inni są bardziej ofensywni Słuchamy cierpliwie wszystkich możliwych ofert. Studiujemy też plakaty porozwieszane to tu, to tam; niektóre są nawet w polskiej wersji językowej, a przynajmniej tak się wydawało autorom tego plakatu :
Ostatecznie decydujemy się na 2,5 godzinny rejs statkiem Tomo za 14 euro od osoby. To dobra oferta, w innych miejscach chcieli 30 euro od osoby za 3 godziny.
Odpływamy za 30 minut, mamy więc jeszcze chwilę na "zwiedzanie". Spacerujemy mostem:
i oglądamy pomnik wyzwolenia (spomenik oslobođenja) - charakterystyczny element, który wpisał się w krajobraz miejscowości:
oraz łódki i stateczki, z których jeden jest "nasz":
Na ostatnim zdjęciu, na wzgórzu, można dostrzec ruiny twierdzy Besac z XVI wieku. Wstęp na nią kosztuje symboliczne euro, ale nie mamy już na to czasu. Sympatyczna pani "naganiaczka" poleca nam skorzystanie z toalety w zaprzyjaźnionej restauracji , do której dostajemy też karnet ze zniżką ze względu na wykupienie wycieczki w tej właśnie "firmie". A potem musimy już lecieć na miejsce, gdzie zacumował statek Tomo...