tony montana napisał(a):Chodzi mi o to że "giną" przy cytowaniu
Tak normalnie, oczywiście je widać
Jest chyba na to jakiś sposób, ale ja go nie odkryłam
1 sierpnia (środa): Perast - część trzecia i ostatniaDocieramy na sam koniec Perastu i dowiadujemy się, że od strony wschodniej miejscowość kończy się betonową plażą:
Kawałek dalej również żwirkowa, całkiem ładna.
Namierzamy też pomnik trzech nieznanych żołnierzy poległych w II wojnie światowej:
Pora wracać na starówkę, gdzie wita nas koleżka flaming:
Podziwiamy architektoniczne detale:
Kanał:
a po drugiej stronie - meleks
:
Pewnie jedzie po jakiegoś hotelowego gościa.
Wchodzimy w urokliwe uliczki:
Kotorowi w żłoby dano
:
Piękny rudzielec:
Ten kot był całkiem mokry
:
Nie wiem, jak do tego doszło, ale nie wyglądał na nieszczęśliwego - słodko spał
Docieramy do placu przed kościołem św. Mikołaja (to ten, przy którym handlują swetrami i czapkami):
Dzwonnica, na którą wdrapywaliśmy się trzy dni temu:
Pod nią właśnie trwa ślubna sesja fotograficzna:
Wspinamy się schodkami z zamiarem zobaczenia twierdzy św. Krzyża z XVI wieku:
Widok w stronę Zatoki:
Gospa od Škrpjela bez turystów
:
i Sveti Đorđe z leżakami
:
Samej twierdzy nie zdążymy już
sfocić, bo właśnie spada na mnie kilka wielkich kropli deszczu. Chowam aparat i kierujemy się w stronę auta.
Dla przypomnienia, o którą twierdzę chodzi, zdjęcie z wody (z innego dnia):
Perast zrobił na nas duże wrażenie i chętnie do tej miejscowości wrócę. Kiedyś chciałabym też zobaczyć, jak wygląda po zmroku.
Deszcz przestaje padać tak szybko, jak zaczął. Ale my już jedziemy w stronę Kotoru. Po drodze zatrzymujemy się, żeby uwiecznić dwumasztowiec o zachodzie słońca
:
Wracamy "do siebie" i zaczynamy bolesny proces pakowania
Przed nami jeszcze cały ostatni dzień w Czarnogórze, ale pewne rzeczy trzeba ogarnąć już dzisiaj. Gospodyni pozwala nam skorzystać z węża ogrodowego, dzięki któremu doprowadzamy Plavca do porządku i rozkładamy go w ogrodzie:
Przypuszczaliśmy, że w Montenegro nie będziemy kajakować - za dużo ciekawych miejsc do zobaczenia przy tak krótkim pobycie. Siłą rzeczy miał on zupełnie inny charakter niż główna (chorwacka) część wakacji.
Po intensywnie spędzonym dniu postanawiamy nie iść wieczorem na starówkę, tylko odpocząć na miejscu, delektując się czarnogórskim winem Krstač oraz serbską wodą mineralną Knjaz Miloš:
Bardzo smaczna, gazowana, nieco przypominająca Jamnicę, choć bez tamtego charakterystycznego posmaku.
Słuchamy świerszczy, miauczenia kotów i planujemy jutrzejszą wyprawę nad Jezioro Szkoderskie