23 lipca (poniedziałek): Sakarun i tajemniczy interiorPora zobaczyć w końcu najsłynniejszą plażę Dugiego Otoka, reklamowaną jako jedną z najpiękniejszych na świecie
Po takiej reklamie można oczekiwać nie wiadomo czego... Od razu bierzemy poprawkę na to, że to plaża piaszczysta, a tych generalnie nie lubimy.
Na Sakarun (funkcjonuje też druga nazwa - Saharun) docieramy późno, koło 18:00, dzięki czemu nie ma tłumów. Pewnie dlatego plaża robi na nas całkiem niezłe wrażenie:
Pusty beach bar
:
Widoki są przepiękne:
Ale żeby od razu Karaiby Europy?
Tak też bywa nazywana...
Fajne jest to, że można się położyć na kamieniach. Dzięki temu piasek nie dostaje się wszędzie
Oczywiście bardzo długo jest płytko, co można uznać albo za zaletę, albo za wadę.
Można by sądzić, że ze względu na tę płyciznę, woda jest ciepła, a tu niespodzianka - mamy do czynienia z najzimniejszym Jadranem na całej wyspie
Myślę, że rozwiązaniem zagadki muszą być jakieś dopływy strumyków, słodkiej wody, dzięki której dno jest piaszczyste. Takie wytłumaczenia zdaje się być całkiem logiczne
Podobnie jest zresztą na Braču, w uvali Lovrečina. Tam zawsze jest bardzo zimna woda i jakoś nie przemawia do mnie tłumaczenie, że to przez ujście Cetiny, które co prawda znajduje się mniej więcej naprzeciwko, ale jednak kilka kilometrów dalej...
Płytka woda i piaszczyste dno mają swoje zalety - można poszaleć
:
Wygłupiamy się więc i skaczemy jak dzieci w orzeźwiającym Jadranie
Plaża widziana z wody:
Czytałam opinie o roślinach (czymś w rodzaju wodorostów) pływających przy brzegu i wydzielających nieprzyjemną woń. Rzeczywiście, jest trochę "naturalnych śmieci", ale w niczym nam one nie przeszkadzają i wcale nie śmierdzą
:
Kąpiel i krótkie plażowanie na Sakarunie uważam za całkiem udane, chociaż nie chciałabym tu spędzić całego dnia. Warto jednak zobaczyć tę najsłynniejszą plażę na wyspie
Jest tutaj po prostu ładnie, a taplanie się w płytkiej wodzie może być jakąś odmianą
Powoli wracamy w stronę Sali:
Na wysokości Žmana skręcamy jednak w prawo, w stronę Małego i Wielkiego Jeziora. Skąd tu jezioro
, pomyślicie; przecież na wyspie nie ma źródeł wody pitnej. Okazuje się, że są, ale tylko w sezonie wiosenno-zimowym. Wtedy mieszkańcom wystarcza woda z obu jeziorek położonych w "interiorze".
Jakiś czas temu pisałam, że na Dugim Otoku nie ma interioru. Bo w zasadzie nie ma, wyspa jest na to zbyt wąska. Jednak w okolicach Žmana i Zaglava rozszerza się niemal do 5 km i możemy tu mówić o
pseudointeriorze Jedziemy więc zobaczyć jeziorka, ale już po chwili stajemy przy jakimś gospodarstwie. Nie można przecież jechać dalej, gdy obok takie atrakcje
:
Osioł, koń, kozy, prawie cała szopka
Kozy są bardzo kłótliwe, bodą się i wyjadają sobie nawzajem z wiader
Tylko osioł poczciwie patrzy i stoi niewzruszony, ze stoickim (a może oślim
) spokojem:
Tu potrzebna jest interwencja! Pojawia się gospodarz (syn gospodarza) i trochę brutalnie, ale może nie ma innego sposobu, wkłada każdej kozie łeb do wiadra
:
Każdy zwierzak ma swoje wiadro i dalsza konsumpcja odbywa się już w spokoju
Kawałek dalej spotykamy jeszcze nestora rodu
:
i młodą, ciekawską kozę
:
W poprzednim odcinku były koty, teraz kozy...
Mamy szczęście do zwierzaków
Trudno się oderwać od wesołej menażerii, ale przypominamy sobie, po co tu przyjechaliśmy i ruszamy dalej, odkrywać tajemniczy interior
Krajobrazy robią ogromne wrażenie, choć zdjęcia nie do końca to oddają, bo jest późno i zaczyna się szarówka. Tutaj jeszcze oświetlone zachodzącym słońcem wzgórza:
Asfalt zmienia się w szuter, ale jest nadal równo:
Droga się kończy
Dojeżdżamy do jakichś ogródków działkowych
Tymczasem mapy w telefonie pokazują, że jesteśmy właśnie nad Velikim (Velim) Jezerem, wróć - że jesteśmy
w nim
Potwierdzają to zresztą sympatyczni lokalsi, którzy przyjechali tym samochodem zebrać pomidory ze swojej "działki":
Latem jezioro całkowicie wysycha, ale przynajmniej ziemia jest żyzna, stąd dużo upraw w tej dolinie. Bardzo nas dziwi, to co mówią lokalsi, bo jak można uprawiać coś dopiero od późnej wiosny do jesieni?
Jednak oni twierdzą, że wiosną jezioro szybko wysycha, a potem rosną tu pięknie warzywa, a nawet winorośl
Możemy wierzyć albo nie, tak nam powiedzieli.
Odnaleźliśmy Velo Jezero, którego nie ma
, pora poszukać Małego
Ta-dam! To tutaj
:
Małż ucina sobie krótką pogawędkę z panem widocznym przy traktorze. Mężczyzna mówi, że właśnie stoimy w Małym Jeziorze
I że wiosną są tu 3 metry wody
, a potem błyskawicznie powstaje zielona dolina.
Jak widać, tu też są uprawy:
Nie możemy wyjść ze zdziwienia...
Bardzo ciekawy ten "interior"
Powoli opuszczamy to piękne i tajemnicze miejsce:
Rzut oka z góry, z drogi, na Malo Jezero:
Uchowało się trochę wody
Na chwilę zatrzymuje się przy kozach, bo właśnie nadciąga całe stado
:
Jednak jest ich dużo więcej, niż widzieliśmy na początku. Chyba już wiemy, gdzie produkuje się reklamowany na całej wyspie kozi ser
Pies pilnujący kóz skutecznie przegania nas do samochodu
Wracamy do Sali i kończymy ten ciekawy i intensywny dzień, jak zwykle, piwem na balkonie
Na koniec odcinka - mapa z zaznaczoną na zielono drogą, którą przejechaliśmy. W kółko wzięłam też Velo i Malo Jezero
: