23 lipca (poniedziałek): DragovePo nocnym deszczu nie od razu robi się ładnie. Rano straszą nas chmury:
Nieśpiesznie zjadamy śniadanie, czekając aż pogoda się wyklaruje i obserwując galeby na moim ulubionym domu:
Wkrótce błękit zdecydowanie wygrywa na niebie z szarością, więc ruszamy:
Dziś znów bez kajaka, bo ostatecznie późno się wybieramy. Na początek postanawiamy zobaczyć miejscowość Dragove położoną na wzgórzu i niebezpośrednio nad morzem. Można by powiedzieć, że w interiorze
Temperatura bardzo rześka, jak na Chorwację - 22 stopnie
, ale słońce już mocno grzeje, więc szybko rośnie.
Na początku wizyty w Dragove spotykamy uroczego kota, który miaucząc, prowadzi nas do swojej rodzinki
:
No i fajnie! Zapytałabym tego kota, co tu można ciekawego zobaczyć, ale pewnie niewiele by
wymiauczał...
Pomocna okazuje się tabliczka z narysowanym kościołem:
To crkva sv. Leonarda:
Sądziliśmy, że będzie stąd ładny widok, ale niestety drzewa trochę zasłaniają:
Wracamy więc do "centrum" Dragove i stwierdzamy, że nie ma tu niczego godnego uwagi. Może poza ładną roślinnością:
Zwijamy się stąd:
O, tu jest ładny widok!:
I dalej, już z samochodu - wysepki Mali i Veli Planatak:
Zjeżdżamy do uvali Dumboka:
Miejsce do plażowania raczej słabe, ale idealnie nadaje się do zwodowania kajaka, zwłaszcza, że dalej, w stronę Božavy, jest kilka potencjalnie interesujących uvali. Wrócimy tu z Plavcem
Widok na wspomnianą Božavę:
W poszukiwaniu pięknych plaż zjeżdżamy do zatoki Karusa. Wysepki, które wcześniej widzieliśmy z góry:
Znajduje się tu jeden z dwóch schronów na okręty na wyspie:
(Drugi też jest w Dragove, w uvali Pišćenica, za Dumboką; jeszcze go zobaczymy przy innej okazji.)
A obok schronu widać kawałek plaży, na pewno pustej:
Czy ładnej? Musimy się przekonać!
Najpierw idziemy na zwiady. Przy okazji zwiedzimy sobie schron:
Jest większy niż ten widziany na Lastovie. Do tego z Visu nie porównam, bo oglądaliśmy go tylko z daleka.
Oczywiście muszę wypróbować akustykę
Panuje tu niesamowity klimat czy nawet nastrój grozy
:
Lubię takie miejsca, chociaż, zupełnie nie wiem dlaczego, mam gęsią skórkę
W sumie cieszy mnie fakt, że wychodzimy na światło dzienne
:
Za schronem jest jeszcze jakieś tajemnicze wejście, pewnie do bunkra, ale już tego nie sprawdzamy:
W końcu przyszliśmy zobaczyć, jak wygląda plaża
Jej widok od razu nas zachwyca
:
więc wracamy do samochodu po plażowe bambetle. Oczywiście musimy pokonać tę samą drogę, czyli znowu przejść przez schron
Plaża na najbliższe kilka godzin prezentuje się następująco:
i jest cała dla nas
Prawdziwy relaks
:
Pod wodą znów widzimy periskę:
Jest też mistrz kamuflażu
:
Plaża widziana z wody:
Po jakimś czasie przypływają jachty:
Dzięki temu jest bardziej malowniczo, chociaż już nie mamy poczucia, że to miejsce należy wyłącznie do nas
Mimo tego, że ludzie z jachtów kąpią się przy swoich statkach, nawet tu nie dopływają.
Tak czy inaczej, po paru godzinach, musimy się zbierać, bo mamy jeszcze na dzisiaj ambitne plany.
A oto kawałek wybrzeża, który właśnie eksplorowaliśmy z zaznaczonymi uvalami Dumboka i Karusa. Pomarańczowa strzałka wskazuje plażę
: