20 lipca (piątek): Osiołki, klify i jezioroPo podziwianiu widoków z Grpašćaka zjeżdżamy w dół. Drogowskazy kierują nas na jezioro Mir. Musimy zostawić auto na parkingu:
i dalej udać się pieszo. Schodzimy w stronę uvali Mir:
Do jeziora jest wg tablic 20 minut. Da się przejść szybciej (my szybko chodzimy), ale trzeba doliczyć czas na podziwianie widoków, pstrykanie i wizytę u osiołków
Docieramy do zatoki Mir. Te wyskające z wody bojki i
pachołki to podmorska ścieżka dydaktyczna:
Na tablicy obok są zaznaczone punkty i opisane "skarby", które można podziwiać, np. gąbki, ślimaki, muszle, trawa morska i... ryby. Ciekawe, że nie ruszają się one z miejsca, zwłaszcza te ostatnie
Trochę ciemno na snurkowanie, więc odpuszczamy sobie tę atrakcję. Poza tym już nie mam ochoty się moczyć.
Spacerujemy, podziwiając zatokę, tym razem od strony lądu:
Nagle naszą uwagę przykuwają osiołki, których "rezerwat" (tak to jest tutaj nazwane) znajduje się zaraz przy ścieżce. Zwierzaki mają do dyspozycji duży teren, ale akurat całe stadko zgromadziło się przy ogrodzeniu. Ciekawskie stworzonka
:
W uvali Mir znajdują się dwie restauracje:
Średnia ich ocen na google nie powala (chyba 3,7), ale może palačinkami się nie strujemy
:
Nie są złe, chociaż Małżowi nie smakują. Mało tego, narzeka nawet, że piwo niesmaczne
Czyżby siła sugestii ocenami?
Za to okoliczności przyrody - wspaniałe:
Zrobiłam zdjęcie części karty, może komuś się przyda. Chociaż ceny raczej kosmiczne:
a jakość, jeśli wierzyć ocenom w internecie, nie powala. Trudno się dziwić - obie konoby nastawione są na turystę, który przypływa tu fishpicnickowym statkiem i więcej nie wróci. Generalnie, większość ludzi odwiedzających Telašćicę robi to raz podczas całych wakacji. Restauracje nie muszą się starać...
Tak czy inaczej, miło jest sobie posiedzieć z widokiem na zatokę. Przyglądamy się też tablicom pokazującym bogate życie podwodne przy wysepkach Mali i Veli Garmenjak:
To te dwie wyspy od strony południowej, które widzieliśmy z klifu. Ale żeby zobaczyć takie cuda, trzeba nurkować, a nie tylko snurkować
Wspinamy się ścieżką od zatoki, czytając, co też mają nam do powiedzenia drzewa
:
Tak docieramy do klifów (te tutaj nazywają się Strmac) i znowu możemy cieszyć oczy ich widokiem
:
Jest tutaj też ścieżka dydaktyczna z licznymi tablicami, na których można poczytać o miejscowej florze i faunie, a także o samych "stenach":
Ale najlepiej po prostu patrzeć i zachwycać się
:
I na drugą stronę:
Klif w całej okazałości:
Ostatnie spojrzenie:
i schodzimy ścieżką do jeziora:
Mogliśmy oczywiście zrobić odwrotnie - najpierw przyjrzeć się jezioru, ale wybraliśmy drogę górą, dzięki czemu mieliśmy jeszcze szansę zobaczyć klify w świetle zachodzącego słońca, które niestety jest już coraz niżej...
Jezioro Mir jest takie jak jego nazwa - spokojne
:
W ciągu dnia tak dobrze nie jest - roi się tutaj od turystów z licznych statków, które przywożą turystów głównie z Zadaru i Murteru.
Jezioro ma powierzchnię 230 000 m² i maksymalną głębokość 10 metrów, jest oddzielone od morza wąską częścią wybrzeża i połączone z morskimi wodami podziemnymi kanałami. Powstało podczas ostatniego zlodowacenia, kiedy wody morskie podniosły się o 120 metrów, wypełniając krasową depresję. Ze względu na duże zasolenie, życie podwodne nie jest szczególnie bogate i jeśli wierzyć broszurce, którą dostaliśmy w kasie Parku, woda ma aż 33 stopnie
Sprawdzamy temperaturę (zauważając przy okazji mnóstwo muszli) i chyba rzeczywiście tak jest:
Kolor wody nie zachwyca nie tylko dlatego, że jest wieczór; dno jest muliste:
Chociaż trzeba przyznać, że (o tej porze) jest tu bardzo sympatycznie. Błogi nastrój może się udzielić...
Na południowo-wschodnim brzegu można podobno znaleźć błoto lecznicze, ale jest dość późno, nie będziemy go poszukiwać ani obchodzić jeziora dookoła. Może to błąd, ale czas nas goni - chcemy jeszcze zobaczyć zachód słońca z najwyższego punktu Parku, z klifu Grpašćak, tego obok fortu.
Żegnamy się więc z jeziorem Mir:
i szybko maszerujemy w stronę parkingu. Zatoka widziana z innej perspektywy:
i tablica z mapką - dla lepszej orientacji:
Ponownie podjeżdżamy w okolice Grpašćaka i biegniemy na punkt widokowy. Niestety, słońce zachodzi za chmury
:
Wrócimy tu jednak za kilka dni i będziemy podziwiać piękny zachód słońca
Tymczasem jeszcze raz te same widoczki, co w poprzednim odcinku. Tym razem w nieco innych barwach:
Wsiadamy do samochodu i zmierzamy w stronę wyjazdu z Parku. Na koniec zaglądamy jeszcze do kościółka św. Antoniego:
Tak naprawdę, żeby do niego dojechać, musieliśmy odbić w boczną drogę i jechać kilka kilometrów. Małż już powoli tracił cierpliwość przez moją "kościółkową manię". Trudno, tak mam! Nie mogę odpuścić żadnemu chorwackiemu kościółkowi ani kapliczce
Dzień był długi i baaardzo intensywny. Nie mamy już siły "szykować się"
na wieczór w Sali. Robimy tylko zakupy w Tommym i w piekarni, a kolację zjadamy na balkonie, ciesząc się dzisiejszymi wrażeniami