Po wyjściu ze świątyni ( i nic nie zabraniu ze sobą
) trochę oddechu.
W cieniu przed katedrą znów natknąłem się na Chorwata, chyba u nich na Bałkanach w lutym jest też zimniej skoro taki nieprzyzwyczajony
Postój taksówek w City przed katedrą. Te maszyny wdrapują się w najbardziej strome miejskie zakamarki, jest tak ciasno, że niektóre zakręty trzeba brać "na dwa" lub "na trzy" razy.
Uliczkami przechodzimy jeszcze wyżej, by zrobić kolejna fotkę.
A po drodze mijamy sklepiki z kościotrupami - popularne jak u nas warzywniaki
Po drodze zwiedzamy wystawy i wyroby srebrne w kolejnych sklepach.
Jeszcze jedna ciekawostka z tego miasta.
Między wrześniem a styczniem można tu kupić lokalny przysmak - żywe, małe chrząszcze "jumiles". Mieszkańcy jedzą je odpowiednio przyrządzone, zawinięte w placki tortilli. Według powszechnego przekonania mają one zapewnić siłę i energię życiową. Dzień Chrząszcza, obchodzony w poniedziałek po dniu Wszystkich Świętych, jest również świętem miasta.
A jego potęgę zbudowali górnicy ... no to i postument na cześć tego zawodu musi być, podobnie jak na Ślunsku widziałem czasami.
Liczniki energii dla są na zewnątrz budynków, nie wiem czy są tam jakieś warunki przyłączenia, normy i inne bzdety, ale na to nie wygląda. W Mexico na kabelkach biegnących prostopadle do ściany, a nie jak tutaj po tynku ... widziałem kilkakrotnie suszące się podręczne pranie. Nie wiem tylko jak się to wiesza i ściąga - może kijem z gumowego dywanika czy jak:?:
P.S.
Teraz dopiero zauważyłem
popatrzcie na fotkę jedną wcześniej niż "czuścibut", po prawej stronie na ścianie budynku też rozbudowane przyłącze elektryczne z licznikami
Zostawiamy górskie Taxco i kierujemy się nad "wielką wodę". Jest pora sucha, dlatego po drodze mijamy takie widoczki, czasami znane z westernów.
Ciągną się dziesiątkami kilometrów. Tylko w okolicach rzek czy innych zbiorników wody wokół pojawia się trochę roślinności zielonej.
Na tym żółtym i brunatnym pasą się zwierzęta. Słowo "pasą się" to zdecydowane nadużycie. Nie wiem, czym one zasłużyły sobie na taki los, a mleko to chyba trzeba z nich wykręcać
Na autostradach meksykańskich są co jakiś czas garbiki spowalniające ruch - takie jak na naszych osiedlach. Nazywają się "topesy". U nas najbardziej sprawdzają się wtedy, gdy karetka musi błyskawicznie dojechać do ciężko chorego. Tam też są lekko przeklinane, ale nie przez wszystkich. Auta zwalniają, więc można kierowcom coś sprzedać i rozwinąć biznes. Tutaj "miniBiedronka" za chwilę się otworzy.
Jak się autko zepsuło - warsztat mechaniczny pod ręką.
Jedziemy, jedziemy i zaczynają się pojawiać takie bramki, znaczy do odpoczynku już niedaleko ...
c.d.n.
Pozdravki
Ostatnio edytowano 18.03.2009 11:39 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 4 razy