29.05
Rano nie chciało się wstawać, niebo zasnute chmurami. Jest szaro i zimno. I jeszcze mam zakwasy. Nie mogłam się rano pozbierać. Jednak trochę trochę ruchu i na drugi dzień problem. Podobno jednak sport to zdrowie i podobno będzie mi się lepiej chodzić.
Siedzieć w domku nie mamy zamiaru, trzeba gdzieś pojechać. Najgorsze,że przez pogodę nie możemy sobie nic zaplanować. Oglądając wczorajszą prognozę pogody miało być słońce. Przyznaję, chcemy być opaleni, w końcu jesteśmy w Chorwacji.
Wyruszamy ok.12:00 w kierunku Szybenika, może zahaczymy o P. N. Krka (strona polska) P. N. Krka (strona chorwacka). Może uda mi się coś zobaczyć? Zaczęliśmy kierować się na Skradin. Jedziemy podziwiamy w stylu amerykańskim widoki i nagle drogowskazy na Skradin są zalepione, ale nie ma żadnych objazdów. Co robimy? Zawracamy? Nie... Pytamy się o drogę Chorwatów. Mówią, że spokojnie możemy dalej jechać. Jak mówią, tak robimy. Dojeżdżamy w końcu do miasteczka. Jest całe rozkopane. Przed wyjazdem interesowałam się czy mogłabym popłynąć stateczkiem do wodospadu, by zobaczyć Skradinsky Buk. Więcej nic nie chciałam, bo wiedziałam, że park nie dla mnie. Kiedy wyszłam z towarzystwem na powietrze, zrobiło się nam strasznie zimno! Przeżyłam mały szok. Tak zimno w Chorwacji? Dziwiło mnie, że niektórzy ludzie na forum pytają się jaka będzie pogoda w czerwcu w Cro? Myślałam, jak to jaka? UPALNA! A tu taki klops. Najgorzej, że nic nie można sobie dokładnie zaplanować. Sami Chorwaci byli zdziwieni, że tak mocno się ochłodziło. Było 15 stopni. Przy takiej zimnicy to nie bardzo chciało się cokolwiek zwiedzać.
Przy wejściu do parku długo rozmawialiśmy z panem sprzedającym bilety wstępu, czy możemy zobaczyć park. Pan stanowczo stwierdził, że niestety nie jest to dobry pomysł. Możemy jedynie objechać park i w stylu amerykańskim i podziwiać piękno przyrody. Niestety byłam strasznie niepocieszona. Chcieliśmy popłynąć stateczkiem, ale pod koniec maja nie odpływały, tak nam pan powiedział. Robert z Dorotą poszli to sprawdzić. Faktycznie stateczków ani widu ani słychu. Jeśli nawet statek byłby na horyzoncie to osoby niepełnosprawne miałyby problem, by w ogóle dojść, bo są strome schody. Za namową pana z budki objechaliśmy park.
Chcieliśmy podjechać do Lozovaca, niestety stało się małe nieszczęście. Karolinkę rozbolał ząb. Miny nam posmutniały, musieliśmy darować sobie Lozovac i poszukać dentysty w Szybeniku. Pierwszego dentystę jakiego znaleźliśmy nie było w domu. Trochę zdziwiła nas ta sytuacja, bo dom otwarty, portfel na wierzchu, a właściciela brak Pojechaliśmy dalej, do centrum. Znaleźliśmy klinikę, ale zgubiliśmy się. Dorota poszła pieszo zapytać się czy doktor nas przyjmie, a my autem za nią. I to był wielki błąd, bo nie było gdzie stanąć, a drogi jednokierunkowe. 1,5 godziny kluczyliśmy po uliczkach Szybenika, wpakowaliśmy się w ulicę jednokierunkowa. Droga była zablokowana i dosłownie ze 100m musieliśmy cofać do tyłu. Samochody jeden przy drugim, stresu co nie miara. Już nam się odechciało zwiedzania i Szybenika. Jakiś pechowy dziś dzień!
W końcu znaleźliśmy się, Robert poszedł zapytać się czy dentysta nas przyjmie. Tak, bez najmniejszego problemu, ale za 3 godziny!
Ząb Karolinkę i tak przestał już dawno boleć, a naszło olśnienie przecież w Zatonie jest punkt medyczny. W drodze powrotnej stanęliśmy na parkingu za Szybenikiem. Podziwialiśmy panoramę miasta, most i rzekę Krka. Przynajmniej tyle dobrego na koniec dnia.
Wróciliśmy do domu o 18:00 i poszliśmy na pyszną kolację. Bo czym można poprawić sobie humory... Tylko dobrym jedzeniem. Można tu niedrogo i smacznie zjeść. Wzięliśmy sobie 2x spaghetti, frytki+rybę, frytki+ kotlet rybny, frytki+kotlet schabowy, do tego dużą sałatkę i napoje. Zapłaciliśmy tylko 160kun. Najedzeni z lepszymi humorami poszliśmy zbędny tłuszczyk wyskakać na disco.
Jak już wspominałam codziennie są zajęcia dla dzieci. Co prawda przychodzą sami Niemcy, a Karolinka jest wyjątkiem. Organizatorzy nie robią żadnych problemów i biorą nas za Rosjan. Jednego dnia uśmialiśmy się, pani - animatorka zaczęła "gawarit pa ruski" Jak już wspominałam, moja córka osłuchała się już z niejednym językiem.
Dzisiejszy dzień było "osłodzony" pięknym niebem i zachodem słońca.
Dobrze, że dzień skończył nam się wesoło.
Może się przyda