4.06
Jak już Wam wspominałam, bardzo chcieliśmy się wybrać na
Kornaty. W ośrodku jest statek, który wypływa 2x w tygodniu, koszt takiej frajdy to 300 kun od osoby, dzieci do 7 lat za free. Trochę żałuję, że nastawiliśmy się na ten statek z ośrodka. "Łapacz" naobiecywał "cuda na kiju", że wjazd będzie dostosowany dla mnie, ach... Mówię Wam.... Miały być cudeńka. Niestety trochę zawiniła pogoda i w poniedziałek wycieczka nie doszła do skutku, a w czwartek co prawda była, ale połączyli towarzystwo z tych dwóch wycieczek.
Nie, no takich tłumów to nie widziałam! Przybyliśmy do porciku o 8:00, jednak , gdy zobaczyłam jak ludzi upychają na statek, dosłownie jak "śledzie w beczce" to odechciało się. Nawet Dorota nie chciała sama płynąć.
Już sobie wyobraziłam brak jedzenia, picia i niezadowolenie współpasażerów.
Szkoda, marzenie się nie spełniło, ale może za rok....Minę miałam minorową, ale pocieszałam się, że zdania co do wycieczki są podzielone i jest powód by przyjechać za rok do Chorwacji.
A pieniądze, które mieliśmy przeznaczone na rejs wydaliśmy lekką ręką w PLODINE.
Kupiłam tak zachwalany przez forumowiczów dżem ze smokve, sól morską, travaricę, śliwowicę i nie mogłam nie kupić będąc w Zadarze likeru -
MARASCHINO .
Wróciliśmy do Zatonu po sprzęt plażowy i migiem nad morze szukać słońca, a po obiedzie przenieśliśmy się na basen. Woda....Brrrrr..... Zimna, ale orzeźwiająca. Porobiliśmy zdjątka ośrodkowi.
Po plażowaniu chciałam pojechać jeszcze na jakąś małą wycieczkę i wypadło na miejscowość letniskową
Petrčane.
Bardzo mi się spodobała ta senna miejscowość, a w szczególności riva, która była obsadzona palmami.
Kolację zjedliśmy w wykwintnej restauracji Liburna. Szczerze polecam. Restauracja położona jest nad samym morzem. Romantyczne miejsce dla pary zakochanych. Coś jest magicznego w tym lokalu, bo co lepsze miejsca były zarezerwowane. Nie wyobrażam sobie jak tam jest w sezonie.
Zamówiliśmy sobie rybną platę i Karolinka znowu mnie zaskoczyła. Rozsmakowała się w kalmarach i w mulach. W tamtym roku nawet nie chciała spojrzeć. Gust kulinarny diametralnie się Jej zmienił.
A my też delektowaliśmy się tym smacznym jedzonkiem, słuchaliśmy dalmatyńskiej muzyki i podziwiliśmy wystrój lokalu.
Po kolacji poszliśmy na mały spacer po promenadzie, ale był to faktycznie mały spacerek, bo deszczyk sobie o nas przypomniał.
Do domu wracaliśmy przemoczeni do suchej nitki. Przypomniały mi się bardzo młodzieńcze lata jak się biegało po ulicy w deszczu. : -)
Karolinka obowiązkowo chciała jeszcze na dyskotekę, ale sama zaznaczyła, że pójdzie jeśli w Zatonie nie będzie padać. A w ośrodku tylko kilka kropelek spadło. Ja z Dorotą zostałyśmy w domku, a Karo poszła już na przed ostatnie szaleństwa. I po godzince wrócili, ale....Coś jakoś tak się zakradają.
Zauważyłam , że coś za plecami trzymają.... Haha.... To DYPLOM! I 1 MIEJSCE W TAŃCU!
Dzieci miały naśladować panią, był to mały test na spostrzegawczość i cierpliwość.
Byłam i jestem bardzo dumna z córki! Bo na tych zabawach są tylko dzieci niemieckie i pani - animatorka, tylko w języku "dojcz" mówiła. Karolinka również to bardzo przeżyła. Opowiadała, że chciała dojść tylko do finału, nawet nie marzyła, że będzie na podium. A tu takie miłe zaskoczenie.
Dobrze, że Robert wszystko sfilmował.
W nagrodę otrzymała talon na lody w kawiarni. Jutro nas mała zaprasza!
Z emocji nie mogła usnąć do 24:00......