2 06.
Niestety ranek przywitał nas przenikliwym zimnem i deszczem.
Zaczęliśmy rozmawiać, że przydałaby się nam farelka. Niestety te domki - apartamenty nie są ocieplane i sami Chorwaci byli zdziwieni, że tak gwałtownie pogoda się popsuła. Jak przyjechaliśmy było 30 stopni ,a teraz 15.
O wycieczkach nie ma mowy, bo po pierwsze nikomu się nie chce, a po drugie nie ma mamy odpowiednich rzeczy, a po trzecie w deszczu to wątpliwa przyjemność. Więc Robert jak to Robert spał i dopiero pani sprzątająca wyrwała go z błogości wybudziła, a my snułyśmy się po pokoju i ciągle wyglądałyśmy, kiedy przestanie padać.
Dopiero koło 14:00 przestało padać.
Hurra!!!!! Możemy w końcu wyjść. Poszliśmy na spacer po ośrodku. Za to po deszczu pięknie zaczęło pachnieć lasem piniowym.
Dominują tu rodzinki z Niemiec, ale też są Polacy, Rosjanie, Czesi i Finowie. Chorwaci biorą nas za Rosjan, mówią, że języki mamy bardzo podobne. Jak jeździłam kiedyś do Włoch z identycznymi sytuacjami spotykałam się, również kojarzyli nas z Rosjanami. To chyba jak my, zwykli laicy, nie odróżniamy holenderskiego od duńskiego.
A wieczorem już całkowicie wyszło słonko i pojechaliśmy na mała wycieczkę do kościółka św. Mikołaja. I tu taka małą ciekawostka. Mieszkańcy Zatonu mówią, że ten piękny zabytek jest ich, a Ci z Ninu z kolei uważają, że ich. Nie mnie rozstrzygać te spory. Zabytek mnie zauroczył.
Nie mogłam oderwać oczu. Godzinka to mało, by delektować się widokami i podziwiać z oddali wyłaniający się Velebit. Kościółek św. Mikołaja jest budowlą przedromańską powstałą w w XI wieku.
Przebudowano go później, by pełnił funkcję obronna prze nawałnicą turecką. Całość: kościółek, wzgórze i pinią tworzą bajkowy krajobraz.
Dorota była bardzo rozczarowana, że kościółek był zamknięty, a Karolcia myślała, że naprawdę mieszka w nim św. Mikołaj.
Zakończenie dnia to uczta dla pustych żołądków.
Poszliśmy na tzw. mięsną platę. Najedliśmy się jak bąki. I w dobrych nastrojach wróciliśmy do apartamentu.
Oczywiście przed snem domyślacie się co było..... Kinder disco
Karolcia w swoim żywiole, bo tańczyła z Tatusiem.
Wieczorem w końcu usiedliśmy na tarasie sączyliśmy karlovacko. Rozmawialiśmy, że mimo tej pogody będzie nam żal stąd wyjeżdżać.
Mieliśmy nadzieję, że w końcu zrobi się słonecznie i te ostatnie dni spędzimy na plaży.