25.05Nie mogłam spać, to przez emocje. Myślałam jak to będzie? Nie wiem czemu tak reaguję mój organizm?
... Przecież to nie pierwszyzna.
Robert smacznie spał do 12:00
, musiał się chłopak dobrze wyspać, a ja i Dorota nie mogłyśmy spać. Jesteśmy tak podekscytowane i ciągle mamy jedno w głowie, by czegoś nie zapomnieć.
Ja zawsze mówię, że najważniejszy dobry humor, pieniądze i paszporty, a reszta się ułoży.
Karusia na noc została u Babci Stasi, bo nie mogła się z Nią rozstać. Najchętniej zapakowałaby do walizki i zabrała na wakacje.
Nasza cała gromadka zasiadła do wspólnego obiadku o 14:30. Karolinka cały czas mocno pod wrażeniem, ledwo Ją przekonałam by cokolwiek zjadła. Argument to fakt, że jak nie zje, to nie będzie miała siły na pływanie.
Po obiedzie jeszcze ostatnie pakowanie, przygotowanie podręcznego bagażu tj. jedzonka, picia i ciuszków na zmianę.
Karolcia cały czas asystowała i pomagała, aż w końcu zasiadła w swoim foteliku i nigdzie nie chciała się ruszać.
Podróż 25.05 / 26.05Z Głogowa wyjechaliśmy o 18:00, była wspaniała pogoda, humorki również nam dopisywały.
Granicę przekraczaliśmy w Lubawce. Na granicy byliśmy o 20:30, dotankowaliśmy jeszcze niecałe 7 litrów, rozprostowaliśmy kości i dalej w drogę, bo przed nami cała noc jazdy. W tym roku tak zostało postanowione, w końcu " na pokładzie" dwóch kierowców.
Czechy minęły dość szybko, kolejno zostawały za nami Pardubice, Jihlava. Nocna jazda ma pewne plusy, nie ma ruchu na drodze i Karolcia szybko usnęła zmęczona ostatnimi wrażeniami.
Znojmo jest bardzo dużym miastem, nawet się tego nie spodziewaliśmy. Jechaliśmy i jechaliśmy, trochę się pośmialiśmy, że przy granicy same domki z czerwonymi latarniami.
Granicę przekroczyliśmy o 0:50.
W Austrii mieliśmy małego stresa, bo nie mogliśmy kupić winiety, a autostrada tuż, tuż.
Blady strach pojawił się w naszych oczach, co zrobimy jak nas panowie polizai "shaltują"
I w końcu dojechaliśmy do autostrady, na stacji OMV kupiliśmy upragnioną winietkę za 7,70 euro
. Widziałam, że paliwo E95 można nabyć za 1 euro 02 centy. Znowu rozprostowaliśmy kości, uzupełniliśmy płyny, ale Robert już chciał odpocząć. Nasza decyzja, to pozostawienie w tyle Wiednia i na pierwszym parkingu dłuższy odpoczynek.
Znaleźliśmy "lokum" o 3:40. Przeżyłam lekki szok, prawie wszystkie miejsca zajęte,
a samochody non - stop jeździły. Dawniej jak podróżowałam z Rodzicami to tak na autostradach ok. 3:00 cisza i spokój. Czasy się zmieniają, przybywa samochodów, a ludzie zawsze się dokądś spieszą. Robert spał na karimacie w śpiworze, noc była bardzo ciepła, a my w autku. Karolinka obudziła się i zaczęła przeżywać, że już chciałaby być w Chorwacji nad morzem. Zachowywała się cichutko, wiedziała, że potrzebujemy krótkiej drzemki. Sen jednak nie chciał przyjść, obserwowałam Włocha, który wyraźnie przez godzinę czegoś na parkingu szukał. Wstaliśmy o 5:00. Na dobry początek dnia zaserwowaliśmy sobie kawę i coś słodkiego i ok. 6:00 w dalszą drogę.
Już mieliśmy blisko granicy austriacko - słoweńskiej. W tym roku postanowiliśmy ominąć płatną pseudo - autostradę i jechać zalecanym objazdem Mureck - Lenart - Ptuj.
Bardzo łatwo dojechać do austriackiego miasteczka Mureck. Zjeżdża się się już na autostradzie zjazdem nr 226.
mapka googleGranica bardzo malownicza, bo na rzece. Przekroczyliśmy ją o 7:30. Dalej poszło jak z płatka. Kręta jest tylko droga Mureck - Lenart. W Ptuju był poranny szczyt w ruchu, ale wszystko poszło nam bardzo sprawnie. Hm... czego nie robi się by zachować 35 euro.
O 8:45 byliśmy już w upragnionej Chorwacji.
Nikt nas nie sprawdzał, ani o nic nie pytał. Stanęliśmy na parkingu, odświeżyć się, zmienic ubrania, wymienić euro na kuny. Kurs na granicy 1 euro - 7,11 kun.
Upał już zaczął doskwierać, a my zadowoleni, że już dziś będziemy się kąpać w Jadranie.
cdn....