Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Dobrze że zdążyłem przed końcem twej opowieści ...za mało dni byliśmy w Pisaku ,żeby przejść się do waszej mieściny ..a szkoda bo widzę że jest bardzo fajna
mervik napisał(a):Dobrze że zdążyłem przed końcem twej opowieści ...za mało dni byliśmy w Pisaku ,żeby przejść się do waszej mieściny ..a szkoda bo widzę że jest bardzo fajna
Wita, witam i na zachętę jeszcze jedna plażowa rodzinna produkcja filmowa
mervik napisał(a):Dobrze że zdążyłem przed końcem twej opowieści ...za mało dni byliśmy w Pisaku ,żeby przejść się do waszej mieściny ..a szkoda bo widzę że jest bardzo fajna
Wita, witam i na zachętę jeszcze jedna plażowa rodzinna produkcja filmowa
Dodam jeszcze fale, wysokie zresztą
Na tym pierwszy za zakrętem Pisak ,podobają mi się taki klimaty ...ta woda z tymi skałkami ...tam też były kolorowe rybki ,koło skał
Aaa... do Mostaru. Czytałem na forum sporo relacji z tego miejsca i sam chciałem na własne oczy przekonać się czy to co widać na zdjęciach to prawda.
Z uwagi na to, że Mostar leży w BiH postanowiliśmy odwiedzić też Medjugorie, choć ja osobiście nie bardzo byłem tym zainteresowany, ale jak niby po drodze...
Zacząłem planować trasę, która w końcu wyglądała jak poniżej - do Mostaru
Natomiast droga powrotna wyglądała mniej więcej tak:
Wracając proponuję jednak wcześniej wjechać na autostradę, nie jechać przez Humac, bo potem trzeba jeszcze poruszać się górskimi szlakami do Vrgorac i dopiero stamtąd zjechać do autostrady.
W drodze do Mostaru miłą niespodzianką był dla mnie tunel pod górami, który znacznie skraca trasę. Wjazd do niego jest od Baška Voda. Tunel jest wprawdzie płatny, ale uważam że warto.
Tutaj uwaga dla wszystkich wybierających się do BiH, zielona karta jest obowiązkowa. Na granicy Policjant sprawdza posiadane dokumenty, bez zielonej karty nie ma wjazdu. Jednak jak ktoś zapomniał dopełnić tej formalności w kraju (tak jak ja ) to jeszcze nic straconego. Można zjechać na bok i zakupić ubezpieczenie w przygranicznym budynku. Nie pamiętam teraz ceny, ale chyba coś około 20 euro. Płacić można również Kunami, Dolarami i BiH Markami.
Moje pierwsze wrażenie w BiH to Polska w latach 90-tych. Nie chodzi mi oczywiście o krajobrazy, bo te nie różnią się od Chorwackich, ale o tzw. wolną amerykankę. Na straganach i sklepikach dużo podrób znanych marek ciuchów i papierosów. Jadąc co róż widzieliśmy ogromne plantacje tytoniu i rodziło się we mnie pytanie, czy to tytoń do Marlboro?
Ceny w BiH są niższe niż w Chorwacji. Na pewno dotyczy to paliw i owoców.
Pomimo tego że mapa wskazuje na czas przejazdu około 1,47 h, to w rzeczywistości trzeba przyjąć około 2,5 godziny. Nie ma tam autostrad, a drogi z uwagi na pagórkowaty teren są wąskie i kręte.
W końcu dojeżdżamy do Mostaru. Miasto usytuowane jest w dolinie w której rozciąga się równina Mostarsko polje. Przez równinę i miasto biegnie rzeka Neretwa.
Cel podróży robi wrażenie, tym większe że przez całą drogę mijamy małe miasteczka i wioski, a gdy wyłania nam się dolina to widzimy w niej spore, zabudowane wysokimi blokami miasto. Od razu widać jak sprzyjające warunki środowiskowe mają wpływ na rozwój ludzkich osad.
Jadąc centrum zastanawiamy się gdzie wśród nowszej architektury zlokalizowany jest słynny most i stara część miasta. Mijane otoczenie w żadnym stopniu nie wskazuje na tak urocze miejsce jakie często oglądaliśmy na obrazkach. Samo miasto w żaden sposób nie odzwierciedla jego starej części. Brak minaretów, rzeki czy my na pewno jesteśmy w tym Mostarze?
W końcu zauważam tabliczkę informacyjną, z narysowanym znanym mi mostem,co mnie uspokaja. Jadąc miastem widzimy wiele zrujnowanych i ostrzelanych budynków, to wprowadza nas w nastrój konfliktu zbrojnego, który właśnie tutaj dość mocno przybierał na sile. Spod ruin wyziera piękno jakie te domy kiedyś sobą reprezentowały. W większości są to stare kiedyś na pewno zachwycające budowle. Wystarczy porównać te budowane bardziej współcześnie, a stojące obok do tych zniszczonych, żeby zauważyć ich urok i stylową architekturę.
Robiło to mnie ogromne wrażenie.
Kierunkowskazy doprowadziły nas na obrzeże miasta, gdzie był duży płatny parking. Potem poszliśmy dalej wąska uliczką między domami, gdzie ukazały się nam minarety. Piszę o tym gdyż takie różnice kulturowe robią wrażenie, tym bardziej, że do tej pory nie byłem w tego typu miejscach. Ta część Mostaru to jakby inna bajka. Tutaj dominuje kultura muzułmańska. To inne specyficzne budowle i ludzie w lokalnych ubiorach, to wszystko zrobiło na nas duże wrażenie. Polecam to miejsce.
Tutaj wszystko nastawione jest na turystę, wąska główna uliczka i stragan na straganiku. Sprzedawane przedmioty przede wszystkim nawiązują do kultury bliskiego wschodu.
Pan z siwą brodą za zrobienie zdjęcia rzucił mnie papryczką. By własnie w trakcie przygotowywania posiłku i wyraźnie nie życzył sobie abym go fotografował, tym bardziej zdjęcie dla mnie jest cenna zdobyczą.
Do każdego posiłku podają pieczywo zwane pita, uwiecznione na zdjęciu powyżej.
No, ale wiadomo że do Mostaru jedzie się oglądać słynny most. Z rzeką Neretwą i minaretami komponuje się on wyśmienicie, wprost nie można od niego oderwać wzroku. I jeszcze ten naturalnie zielony kolor wody... coś wspaniałego
Krajobrazy bajkowe. Bez wątpienia jest to jedno z piękniejszych miejsc w tym regionie.
Na moście oczywiście skoczkowie, którzy zanim oddadzą skok zbierają euro od włoskich turystów. Interes się kręci .
Nieopodal jest zadaszony bazarek na którym mieszkańcy mają do zaoferowania miedzy innymi nalewki własnej produkcji.Kupiliśmy wyśmienitą wiśniówkę
Stary Mostar cudowny, zrobił na nas ogromne wrażenie, koniecznie trzeba tam wrócić.
Tymczasem zbieramy się bo w drodze powrotnej o Medjugorie trzeba zahaczyć.
Na koniec tej części jeszcze krótki filmik z Mostaru
Wracając z Mostaru do Marusici po drodze lądujemy w Medjugorie. jadąc tam nie bardzo wiedziałem co i gdzie. Czytałem tylko że w tym miasteczku miało miejsce objawienie Matki Boskiej. Objawienia doznała grupka dzieci. Swoją drogą ciekawe jak taką historią można zamienić małą wioskę w centrum religijnych pielgrzymek. Widać jak wyrasta dom za domem, jak miasteczko szybko powiększa się, jak praktycznie jeden przy drugim powstają markety. Rozbudowuje się infrastruktura hotelowa. A tam na miejscu właściwie nic ciekawego nie ma. To jest ten cud. Podejrzewam że jeszcze kilka lat i będziemy tam mieli spory ośrodek miejski.
Ale to nie ważne, duchowy klimat udzielił się i nam. zaczęliśmy poszukiwania miejsca pierwszego objawienia. Szybko zorientowaliśmy się że pomimo pokaźnych rozmiarów świątyni postawionej w samym sercu Medjugorie, miejsce to nie znajduje się w centrum.
Koło świątyni zaparkowaliśmy samochód i zerknąwszy na tablicę informacyjną ruszyliśmy w drogę. Po kilkunastu minutach zorientowałem się, że droga do przebycia jest znacznie dłuższa niż mi się wydawało. Rozstałem się z grupą i wróciłem po auto, już sobie wyobrażałem jak będzie wyglądać powrót zachwyconych pieszą wędrówką dzieci.
I tutaj rada dla wszystkich, którzy wybierają się do Medjugorie, podjedźcie samochodem jak najbliżej miejsca objawienia, od centrum jest na prawdę spory kawał drogi. Dobrze też jest trafić pomiędzy pielgrzymkami. Pora obiadowa wydaje się być dobrym czasem. Problemem może być słońce w zenicie niemiłosiernie prażące.
Zdjęcie świątyni wyszło mi z jakimiś tajemniczymi promieniami :roll:
Handel dewocjonaliami kwitnie, a już droga na "górę objawienia", to istne szaleństwo
Potem czeka nas wspinaczka po kamienistej górze. Nie powiem jest to jakaś frajda. Droga nie jest łatwa, ale jakiś cud sprawia, że do miejsca objawienia docierają ludzie nawet w dosyć podeszłym wieku 8O
Po drodze na górę natrafiłem na osobliwego owada, w naszym kraju raczej trudno go spotkać. Nazwa Modliszka pochodzi od pozycji jaką ten owad przyjmuje - osoby ze złożonymi rękami do modlitwy. To że akurat udało mi się sfotografować ją w tym miejscu to również dziwne zrządzenie losu
W otoczeniu figury Matki Boskiej, podobnie jak w przypadku ściany płaczu ludzie pod kamienie wciskają karteczki z prośbami.
Jeszcze ostatnie spojrzenie ze wzgórza i schodzimy. Po drodze mijamy kilka pielgrzymek z Włoch, jest na prawdę ciasno.
Witam serdecznie. Mam pytanko:) Pierwszy raz wybieramy się do Marusici czytałam, że jest tam jedna knajpka i sklepik. Czy ktoś mógłby coś opisać o nich, czy warto tam zaglądać ? Pozdrawiam:)
malaangela napisał(a):Witam serdecznie. Mam pytanko:) Pierwszy raz wybieramy się do Marusici czytałam, że jest tam jedna knajpka i sklepik. Czy ktoś mógłby coś opisać o nich, czy warto tam zaglądać ? Pozdrawiam:)
Jest sklepik i knajpka. Z knajpki nie korzystałem, więc nic więcej nie mogę o niej powiedzie, jak to że jest przy sklepiku i nigdy nikogo w niej nie widziałem.
Sklepik, malutki z podstawowym asortymentem. Rano można zakupić w nim świeże pieczywo, masło, mleko, wędliny itp.
Do sklepiku i knajpki trzeba przejść kawałek, gdyż leżą przy Jadrance. Tak więc najpierw od apartamentu pod górkę do magistrali a potem jeszcze około 400 m poboczem ruchliwej drogi.
Dziękuję za szybką odpowiedż:) Już nie możemy doczekać się wyjazdu,a po Twoich wspaniałych relacjach z pobytu to mogłabym już jutro wyruszać:) Pozdrawiam:)