Jak obiecałam tak też i napiszę kilka słów o naszej wyprawie.
13 sierpnia poniedziałek 8.25 rozpoczynamy kolejną podróż do Chorwacji,po miesięcznym pobycie nad Bałtykiem zatęskniliśmy wszyscy do croupałów i kamieni i zakrętasów na drodze i muszelek i winka i rakiji i .... Wszyscy zwarci i gotowi, samochód wypakowany do granic możliwości (jest chyba z gumy albo to może mój mąż jest cudotwórcą?) i oczywiście oklejony.Cropeelka pięknie się prezentuje.
8.25 ruszamy sprzed garażu na Wrocław,mając nadzieję,że obejdzie się bez korków, no ale to przecież trzynasty, nie wierzę w takie rzeczy, ale jakieś dwa dni przed wyjazdem ogarnął mnie jakiś taki dziwny niepokój... że wręcz przeszło mi przez myśl - nie jedziemy.Dlatego przed drogą samochód był dwukrotnie szczegółowo przejrzany przez dwóch niezależnych mechaników, wszystkie części idrobiazgi jak żarówki czy kamizelki uzupełnione itp itd. No i niestety już w Rawiczu niespodzianka-koreczek, na szczęście nieduży jakieś pół godzinki.Wrocław za to całkiem spokojnie,wolniutko ale raczej bez korków.Na następny natknęliśmy się chyba gdzieś przed Bardem, ale mogę się mylić, w każdym bądź razie ruch wahadłowy i trochę stania, co niektórzy niecierpliwi ruszali w pole (dosłownie) i chyba jakoś to objeżdżali, my grzecznie staliśmy...
Na granicy szybciutko i w Czechach na Ołomuniec, ponoć też w miarę szybko, ale mi się wydawało że się wleczemy-jazda w dzień to nie to samo co nocą,ale zapadła decyzja o noclegu stąd dzisiaj tylko do Austrii,do Oekotelu pod Grazem.I w Czechach i w Austrii pełno autek, trochę ciasno na drodze,żeby podgonić,więc czasami wleczemy się w jakimś sznurku,marząc o łazience z prysznicem.Do hotelu docieramy ok.20.Ze względu na dzieci stawaliśmy kilka razy po drodze, żeby rozprostowały kości,nic na siłę,dojedziemy.
Teraz przerwa i do garów, bo mi dziecko zaraz wróci ze szkoły.