cd.
Wyjeżdżamy z Lourdes
Widoczki przepiękne
Przebijamy się przez Pireneje
Widoczki przecudne
Chwilka i jesteśmy w Hiszpanii
Przecudne widoczki nas nie opuszczają
Autostrady (autopista) w Hiszpanii również szalenie drogie.
Jest jednak alternatywa i to niebywale dobra
Bezpłatne drogi ekspresowe (autovia). Jest ich dużo a różnica jest nieznaczna (kilka ograniczeń do 110 km/h. Nam to w ogóle nie przeszkadza - droga ma być radością dla oka...
Jak to w Hiszpanii:
Przejeżdżamy Walencję
Planujemy za miastem znaleźć jakieś fajne pole campingowe
mijamy przepiękne gaje pomarańczowe, zachwycamy się dorodnymi pomarańczami
Naraz, pośród owych sadów wyprzedza nas jakiś samochód.
Przez chwilę jedzie równolegle z nami i Czesio siedzący za pasażera pokazując mi blachy policyjne każe zjechać na pobocze.
Zjeżdżamy
Czesio podchodzi do naszego samochodu, każe wyłączyć silnik.
Ubrany w policyjną koszulę, na głowie policyjna czapka - pokazuje legitymację i prosi o okazanie papierów samochodu, paszportów.
Po chwili oddając wszystko mówi iż jest z policji narkotykowej i twierdzi iż Polacy na wakacje zabierają jakieś używki - no i pyta czy takowe posiadamy.
Wspomina również o fałszywych pieniążkach.
Przy papierach mam troszkę banknotów, Czesio wyciąga kilka, w ręce cuś trzyma, przesuwa po banknotach. Wszyscy myślimy że to jakaś lampa czy inne ustrojstwo do rozpoznawania pieniążków.
Oddaje banknoty, przechodzi na drugą stronę do żony, mówi by pokazała torebkę, jest troszkę zamieszania, Czesio korzysta z tego, z otwartego schowka wyszarpuje torebkę z gotówką i ucieka do samochodu...
Zajefajnie
Gdy byliśmy "kontrolowani" przez Czesia-"policjanta" jego kolega międzyczasie obrócił swój samochód i stał bezpośrednio za naszym.
Czesio wyrwawszy pieniążki momentalnie wskoczył do swego samochodu i z piskiem odjechał, nie mieliśmy szansy go dogonić.
Ha.
Tracimy większą połowę naszej gotówki.
Jak prawie nigdy nie zabieramy gotówki (zawsze jest bankomat) to teraz po korzystnie kupionym kursie
jurków zabraliśmy "co nie co".
Po kilku dniach - nieco ochłonąwszy stwierdzamy iż bardzo dobrze jednak iż tę gotówkę posiadaliśmy.
Jak by nie ona to Czesio-bandziorek pewnie w najlepszym wypadku zabrał by nam portfel z papierami, może z kartą bankomatową - to byłby już większy problem
Latarka w rękach Czesia-bandziorka jak nam później mówiona był to po prostu gaz...
Bandziorki owi i tak nas potraktowali baaardzo lajtowo
Już na kampingu powiedzieli nam iż to mafia-turystyczna. Normalnie to zatrzymują zagrabaniczny samochód, wyciągają broń (lub cosik do niej podobne) no i każą wszystkim grzecznie opuścić wóz którym odjeżdżają.
Autko przeważnie znajduje się dwie ulice dalej lecz lżejsze o cenniejsze i markowe precjoza.
Jak ktosik za bardzo nie chce podzielić się suwenirami z bandziorkami to psikają gazem i tyle.
Nie ma tego złego...
Znajdujemy najbliższy camping.
Chłopcy rzucają jeszcze hasło aby jechać na policję, lecz perspektywa spędzenia pół nocy na komisariacie, pisanie protokołu i odpowiedź że się odezwiemy - nie zachęca.
Znam tylko markę kolor pojazdu i pięć liter rejestracyjnych. To za mało. A i pojazd prawdopodobnie był skradziony.
Odpuszczamy.
Otwieramy żelazną rezerwę "lekarstwa" przeznaczoną na Maroko.
Wypijamy po szklaneczce.
Wracamy czy jedziemy???
Camping Azul
Rozbijamy się tuż za wydmami
Wypijamy zimne "pifko"
Wracamy czy jedziemy???
Jesteśmy już tak blisko Gibraltaru!?
cdb.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Nie ponoszę winy za obrażenia psychiczne, jakie możesz odnieść w tym temacie, ponadto zastrzegam sobie prawo do zmiany poglądów bez podania przyczyny!