Ten artykuł nie był pisany przez prawnika dlatego tyle w nim nieścisłości.
Zacznijmy od tego, że już dziś każda zagraniczna policja bez trudu uzyska dostęp do danych kierowcy, a wiec wprowadzenie w życie dyrektywy tak naprawdę niewiele zmieni. W Polsce zajmuje się tym MAiC które zwraca się po te dane do CEPIK. Tyle, że nic z tego wynika jeśli w państwie na którego terenie nastąpiło wykroczenie, podstawą wymierzenia kary jest wina sprawcy. Jeśli nie da się udowodnić winy kierowcy, a w sprawach transgranicznych to bardzo trudne, to nie ma mowy o wyroku skazującym, a tym samym nie ma podstawy do zwrócenia się do polskiego sądu o tzw. tytuł wykonawczy czyli jak to potocznie określiła pani Patrycja Loose, rzeczniczka ministra sprawiedliwości : „właściwy organ innego państwa może (nie może w takim przypadku) wystąpić do polskiego sądu o wykonanie takiego mandatu”..
Co innego jeśli będziemy mieli pecha i namierzą nas Austriacy bo w tym kraju do takiego postępowania stosuje się prawo administracyjne .
Nie obowiązuje zasada domniemania niewinności twoje auto jest na zdjęciu więc płacisz albo wskazujesz sprawcę. Jak nie zapłacisz to przesyłają prawomocne orzeczenie o grzywnie do polskiego sadu, ten wydaje postanowienie o nadaniu klauzuli wykonalności i komornik zapuka w twoje progi.
Tak więc unijna dyrektywa o której pisze GW praktycznie niczego nie zmienia. Już obecnie organ obcego państwa jeśli chciał uzyskać dane kierowcy to w drodze pomocy prawnej uzyskiwał je bez trudu, ale jeśli nie uzyskał prawomocnego rozstrzygnięcia to nie miało to żadnego znaczenia praktycznego.
Dyrektywa może co najwyżej przyspieszyć proces pozyskiwania danych i wszystko.