Św. Barbara, ja
i moja sukienka dziękujemy serdecznie za wszystkie miłe słowa - jest nam niezwykle miło, Małżowi też
gusia-s Krumpir z flaczkami dobrze "konweniował"
A z tym piekiełkiem, to...
też Cię lubię
tomekwgurachZostańmy przy Twojej baraninie
maslinka Dzięki za varenik. Poczytałam wersję angielską - ciekawe właściwości ma
Do królików jak znalazł
Janusz Bajcer, maslinka To jest tylko Twój komentarz w relacji
którego nikt na poważnie nie weźmie pod uwagę
Januszu, myślę, że większość tak to potraktowała
Ciągle wierzę, że poczucie humoru w narodzie nie ginie
O, święta naiwności
Niektórzy śmiertelnie poważnie podchodzą do pewnych spraw i mogli się przestraszyć
Podróż sentymentalna - cz.1- JelsaOstatni dzień na wyspie - a raczej dwóch wyspach.
Popłyniemy na Hvar
Rejs z Bolu zamówiliśmy już kilka dni wcześniej, gdy byliśmy w tej miejscowości podczas Letniego Karnawału.
Pobudka o 6-tej...ciężka ze względu na porę, ale też mój stan - nie mam wątpliwości, że jestem chora
Toteż ładuję w siebie wszelkie odpowiednie medykamenty z apteczki i jedziemy z bólem do Bolu
Rejs rozpoczyna się o 9-tej, ale poproszono nas, by przybyć 15 minut wcześniej.
Parkujemy pod Samostanem i zmierzamy na rivę...
Pięknie jest w Bolu o poranku
Frane już na nas czeka
Wykupując wycieczkę mieliśmy do wyboru dwie opcje fishpiknikowe - Grad Hvar, lub pakiet Jelsa+Vrboska.
Małż optował za tą pierwszą, jednak przekonałam go do drugiej z dwóch powodów...
Pierwszy, to chęć odwiedzenia pewnego, poznanego wcześniej człowieka.
O drugim...opowiem za chwilę
Na pokładzie komplet. Wszystkie miejsca zajęte - większość pasażerów wyjmuje paliwo na rejs - głównie piwo.
Zapomniałam przedstawić powód główny, dla którego w ogóle zdecydowaliśmy się na tę wyprawę.
Bardzo stęskniliśmy się, przez te kilka dni w Sutivanie, za byciem na morzu. Ciągle mamy w głowie i sercu wspomnienie rejsu z Kapetanem Darko z Komiży na Brusnik i Svetac
Nie ma godziny, byśmy do niego nie nawiązywali i chcemy mieć chociaż małą namiastkę tamtej przygody
Płyniemy.
Frane jest porządnym,"wyniunianym" stateczkiem wycieczkowym, nie można mu nic zarzucić, z tym, że...
Brakuje nam duszy łajby, którą płynęliśmy z Komiży
Nic też nami nie buja, bo woda jak stół...
Może zadziała efekt Cyca?
Jeśli przy falach pije się, żeby nie odczuwać bujania, to może działa to też na zasadzie odwrotnej?
Napijemy się, to pobuja trochę
Jest okazja, bo serwis pokładowy częstuje winem i małymi kanapeczkami z twardym, ale raczej nie paškim serem...
Współpasażer pręży się widząc, że załapie się na kadr
Pozostałe towarzystwo nie wydaje się zainteresowane widokami
Wszyscy piją radośnie
Ja nie mogę za dużo, bo przecież wzięłam rano lekarstwa
, więc uciekam na dziób.
A tu
Może nie
nine million bicycles, ale blisko dziewiędziesięciu
Plus okazałe jajo bosmana
Jest z nami duża grupa rowerzystów, którzy w Jelsie zdejmą rowery z pokładu...i może już nie wrócą
, marzę
Robię zdjęcie planety ze statku kosmicznego
I kolejne - z samolotu...
Zanim zdążył zadziałać "efekt Cyca" mijamy wysepkę Zečevo, Vrboskę i dobijamy do Jelsy.
Dlaczego chciałam odwiedzić Jelsę
Przedstawię historię z 2013 roku, gdy odwiedziliśmy Hvar po raz pierwszy i jedyny.
Przez 5 dni stacjonowaliśmy w Vrbosce - w pensjonacie, którego przemiłym właścicielem był Domagoj ( o którym później).
Ja byłam w tamte wakacje totalnie nakręcona na zakup sadzonki oliwki - takiej już podrośniętej, dorodnej, żeby w lecie mieć ją na tarasie, a w zimie w domu.
Nie znalazłam jej uprzednio na Pelješcu i Mljecie ( bo tam byliśmy po kilka dni przed Hvarem), więc ostatnia szansa to nabyć ją na tej wyspie.
Po krótkim wywiadzie w Vrbosce dowiedziałam się, że w Jelsie jest ogrodnik u którego zaopatrują się autochtoni z całego Hvaru.
Jest więc więc powód, by zwiedzanie hvarskich miasteczek rozpocząć od Jelsy, zwłaszcza, że ten biznes ogrodniczy ma być zaraz na wjeździe do miasta.
Znaleźliśmy gospodarstwo ogrodnika na obrzeżach Jelsy bez problemu, dość rozległy teren ze szklarniami, uprawami pod gołym niebem, gajem oliwnym - do tego przyklejony był mały, zaniedbany domek .
Przy domku ujadający pies na łańcuchu, z pyska toczy mu się piana, a obok pusta blaszana miska
Ewidentnie, gospodarza od dawna nie ma w domu.
Przed obejściem stoi zaparkowane Alfa Romeo z włoską rejestracją, a jego właściciel w jasnym garniturze w stylu "havana" przechadza się wydłużonym, "oczekującym" krokiem - jak niegdyś pan Gowin w kampanii wyborczej
Taksujemy się wzrokiem, pytam czy jest ogrodnik...
"Też czekam" - odpowiada elegancki nieznajomy, jednak nie wdajemy się w dalszą rozmowę.
Po kilku minutach facet pasuje i oddala się autem.
Nie mogę znieść skowytu psa i jego cierpienia - my również wsiadamy do samochodu i jedziemy do Jelsy po baniak wody źródlanej i karmę.
Krótka wizyta w jakimś Studenacu i wracamy...Pies zachowuje się jak dzika bestia, ma przekrwione oczy. To mieszaniec sporych rozmiarów, z rezerwą podchodzimy powoli, żeby coś mu do tej miski wrzucić
Mąż bierze to na siebie i jakoś udaje się
Widok stworzenia chłepcącego łapczywie wodę wyciska łzy z oczu
Podłamani jedziemy rzucić okiem na Jelsę, ale nie mamy nastroju...
To cut the story short...Przez następne trzy dni pobytu wypady zaczynamy od Jelsy - karmimy i poimy psa, który już teraz macha ogonem na nasz widok, spotykamy kolejnych kolesi niecierpliwie oczekujących na pojawienie się ogrodnika...
, który zapewne wyjechał na urlop
Co tu jest grane?
Toż to diler - mówi Małż, na pewno w tych szklarniach nie ma pomidorów...
Sprawa klaruje się w nasz ostatni dzień na Hvarze ( przypominam, że jesteśmy w w 2013) ...
Oczywiście, znowu pojechaliśmy nakarmić psa...Tym razem po gospodarstwie kręci się zaginiony wcześniej ogrodnik, a pies łasi się do nas - facet w szoku.
Próbuję wyjaśnić po co tu jesteśmy i jak długo to trwało - jest trochę
zażenowany
Okazuje się, że oprócz bycia ogrodnikem jest również członkiem ochotniczej straży pożarnej - a przez ostatnich kilka dni vatrogašći mieli pełne ręce roboty na Hvarze i w okolicach...
Zwracam honor, ale to, że nie zadbał o opiekę dla psa jest skandaliczne
Zagadka wyczekujących na niego ludzi też została wyjaśniona - gość robi znakomite wino - stąd te wypasione auta z Włochami i Austriakami
Niestety, nie kupujemy - jesteśmy już spłukani po urlopie, dostajemy tylko oliwkę w doniczce w prezencie
Dlaczego przytoczyłam tę historię sprzed pięciu lat?
Bo przez to zamieszanie z psem nasz pobyt na Hvarze został mocno okrojony, a ja nie zwiedziłam dobrze Jelsy...
Dlatego teraz, mając godzinę czasu wolnego w trakcie fishpikniku zapuszczam się w "miasto"
Mimo, że wraz z nami dobiło do miasteczka kilka stateczków wycieczkowych, to i tak wszyscy skupiają się na rynku i lodach, a my eksplorujemy zaułki...
Są momenty magiczne...
... i trochę mniej
A potem znowu fajnie.
Wizyta na straganie, na którym kupuję najdroższe suszone smokvy ever
Droższe niż w Bolu - 60 Kn za 0,5 kg
Potem okaże się, że w Bolu, tam gdzie "taniej, niż w Biedronce", było dużo taniej
I tak to wyglądało - truchtem przez Jelsę
Nieubłaganie, czas wolny kończy się - wracamy powoli na pokład Frane, by przemieścić się do Vrboski.
Czy byłam Jelsą zachwycona??
Sama nie wiem