Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Niestety Zastavki mi umknęły ale to na pewno przez okoliczności niesprzyjające: Dłuugi przyjemny zjazd rowerowy. Kapryśna kumpela Fizyka tym razem dała mi wsparcie przyspieszając moje 100kg bardziej niż moją leciutką małżonkę. Pełna koncentracja na lusterku wstecznym wielkości pudełka po kremie Nivea żeby swojej lepszej połowy nie zgubić. I nagle kątem oka dostrzegam coś czerwonego po prawej i to coś rozpoznaję (gdzieś po 10 minutach). Okazuje się że jednak rozmiar ma znaczenie, w takim natłoku informacji Zastavki niestety nie miały szans na dostrzeżenie, wóz się ledwo załapał
Wydmy w Łebie podobnież z buta zaliczałem w czasach późno studenckich. W tamtą stronę trasa z Łeby ścieżką leśną, powrót brzegiem. To był mój pierwszy i ostatni raz przebycia tej trasy w taki sposób Chciałbym mieć jeszcze kiedyś tyle energii
Przypomniało mi się, jak w ósmej klasie będąc na wycieczce Łebie, jechaliśmy rowerami na wydmy. Poprzedniego dnia tak się pochlalismy, że strasznie cierpielismy podczas tej przejazdzki .
gusia-s
Trasę Łeba - wydmy i powrót plażą robiłam pieszo Nogi w d...e ale fajnie wspominam
elka21
Ja tą trasę, ładnych parę lat temu pokonałam rikszą, gdzie wraz z mężem służyłam za siłę napędową. Na pokładzie mieliśmy jedną dorosłą osobę i dwoje dzieciaków. Pamiętam, że po powrocie, miałam już wszystkiego dosyć na pozostałą część dnia
AdamZ
Wydmy w Łebie podobnież z buta zaliczałem w czasach późno studenckich. W tamtą stronę trasa z Łeby ścieżką leśną, powrót brzegiem. To był mój pierwszy i ostatni raz przebycia tej trasy w taki sposób Chciałbym mieć jeszcze kiedyś tyle energii
Każdy jakąś przygodę z wydmami zaliczył, Jarek chyba miał najgorzej A mi się przypomniało,że pokonywałam tę trasę 10 lat temu - też na rowerach, ale tym razem z przerzutkami. I na środku pustej zapiaszczonej ścieżki zobaczyliśmy stworzenie, które stało i patrzyło nam w oczy. Ni to pies, ni wydra, choć sylwetkę karłowatego charta miało. Potem dowiedzieliśmy się, że Łebę i okolice opanowały...kojoty Przypłynęły skądś z jakimś transportem na statku Jednego widzieliśmy tez w nocy w centrum Łeby
Habanero
Katerina napisał(a): .... Nie można być tak blisko Mircy i jej nie odwiedzić ....
No właśnie... Są błędy, które będę długo pamiętać Tak blisko miałem
A co ja mam powiedzieć? Nie widziałam Postiry, choć w niej byłam, bo utknęłam w jednej konobie
A to jakiś obowiązek jest wszystko zobaczyć w okolicy będąc na urlopie:?: Trzeba bardziej wyluzować i cieszyć się chwilą Czego Wam i sobie życzę
Pewnie,że nie Ale, wiesz...jak się jest drugi raz na wyspie i wpada do Postiry w celu zwiedzenia Postiry, i nie zobaczy się jej, to niedosyt jest Czasami człowieka coś sieknie i po prostu się uprze, żeby to coś zobaczyć...vide - kolejny odcinek
W Dolu, ale na górze
Po powrocie z rowerów małe pindrzonko w apartmanie i już pędzimy na kolację - dzisiejszy wysiłek fizyczny i po dwa Pan-y na kempingu powodują ostre ssanie w żołądkach. U mnie też, mimo, że już od dwóch godzin czuję się nieszczególnie - czyżbym załapała jakieś choróbsko w ten niesamowity upał?
A gdzie kolacja? W Kaštilu Gospodnetić w Dolu - trzeci raz w trakcie tego pobytu Tak bardzo odpowiada nam klimat tego miejsca, jak też ich kuchnia i całkiem przystępne ceny, że zapominam o szerszeniach i jedziemy
Dodatkowo - Małż wypatrzył sobie u nich w menu pewne danie, którego koniecznie musi spróbować
Jadąc pod górę do "zamku" robię z oddali zdjęcie kamiennym ulom, które odwiedziłam kilka dni wcześniej ze Zdzihem.
Docieramy na miejsce, wieża obronna dawnej twierdzy - domostwa wygląda niepozornie, za to widok z dziedzińca jak zwykle cieszy oko i wprowadza w błogi nastrój.
Szerszenie oczywiście są, ale w mniejszej ilości niż ostatnio, gdyż dranie powoli idą spać - niedługo zachód słońca Poza tym, to już moje czwarte spotkanie z tymi bestiami w te wakacje - stopniowa terapia odwrażliwiająca wydaje się działać Jestem ...można powiedzieć zrelaksowana
Toteż zamawiamy sobie porcję przepysznego pršuta - ogromną, za którą cena jest moim zdaniem bezkonkurencyjna w porównaniu do wielu innych miejsc w Chorwacji. Tu na zdjęciu nie ma już połowy szynki na półmisku
Moje danie główne to pieczony królik w winie i gnocchi w sosie...w smaku wydawał się ...pigwowy, albo dyniowy, ale... Sprawdziłam potem opis w jelovniku :Kunac u vinu i umaku od varenika s domaćim njokima
Czy ktoś wie co to jest varenik?? Sprawdzałam w translatorze pigwę - dunja , czyli niewypał. Dynia też odpada, bo to bundeva.
O ile sos i gnocchi były bardzo ciekawe, to sam królik za bardzo wysuszony i bez smaku. Chociaż mięso bardzo dobrej jakości. Chyba muszę im zaprezentować mojego królika w kilku odsłonach, bo specjalizuję się
Natomiast danie męża to...
Tripice, czyli...flaki i to jagnięce
Flaki to jedyne danie, którego nie tykam, odkąd w dzieciństwie zobaczyłam w wannie (po powrocie ze szkoły) pławiący się żołądek krowi- w całości, przywieziony ze wsi, potem przerobiony przez mamę na flaczki
Ale spróbowałam wywaru z talerza Małża i było to niezwykle pyszne
W trakcie kolacji przyglądamy się renowacji starego dachu...
Panowie trochę hałasują używając różnych sprzętów, ale to nic, i tak kończymy biesiadę, bo mam do zrealizowania jeszcze jeden cel przed zapadnięciem zmroku
Odświeżyłam sobie relację Zdziha, gdyż pamiętałam, że on też poszukiwał, ale nie znalazł rzeczonego obiektu
Z tym, że Zdzihu próbował na piechotę, a my podjedziemy pod tę górę samochodem
Kościółek malutki i niepozorny - jakich wiele w Chorwacji, ale ma coś unikatowego - bardzo wąskie drzwi zrobione z części rzymskiego sarkofagu Kusi
Podobno wygląda tak...
No, to ruszamy
Pora na poszukiwania idealna , bo właśnie zachodzi słońce i powoli zaczyna zapadać zmrok
Pniemy się wysoko w te górki mijając jeszcze jeden "naprowadzacz" na kościółek - czyli wszystko gra - jesteśmy na właściwej drodze
W międzyczasie mamy wiele bliskich spotkań z owieczkami... Jeszcze nie śpią?
Zastanawia mnie ten konkretny obrazek...
Jagniątko ssące mamusię Pod koniec września... Podobno we wrześniu trudno o świeżą jagnięcinę, bo jagnięta rodzą się na wiosnę, więc we wrześniu są już baranami i owcami...Tego dowiedzieliśmy się w tym roku próbując znaleźć pekę jagnięcą na Visie... Ostatecznie z trudem znaleźliśmy, ale i tak mówiono nam, że to była na pewno mrożona, albo z Nowej Zelandii
A tu proszę, jagnięcina cała, żywa i zdrowa
Wszystko to fajne, ale jedziemy tak już 20 minut , a Mihovila nie widać
W ogóle, coraz mniej widać - cokolwiek
Dróżki robią się coraz węższe, nie pamiętamy gdzie skręcaliśmy, bo wszystkie wyglądają identycznie Następuje decyzja o odwrocie...Ale to nic nie zmienia, bo drogi powrotnej nie potrafimy odnaleźć, a nawigacja ( w ogóle internet) w telefonie nie działa
Kręcimy się w kółko , ja coraz bardziej sfrustrowana, bo czuję się coraz gorzej - zdecydowanie dopadł mnie wirus... Perspektywa spędzenia nocy na tym zadoopiu nie podoba mi się, dobrze, że chociaż jesteśmy po kolacji
I nagle...wyrasta przed nami w świetle lamp auta taka oto budowla...
Porównuję ją ze zdjęciem w telefonie - nie jest to na pewno Sv. Mihovil, chyba, że w krótkim czasie zarósł roślinnością Bryła też inna, co to jest??
Obchodzę kościółek, czy też raczej kapliczkę w poszukiwaniu czegokolwiek, co przypominałoby rzymski sarkofag, nabawiam się licznych zadrapań od kolczastych gałęzi na tyłach budynku...
Siadam jak dziad, czy też baba kościelna, żeby pokazać proporcje - to jest naprawdę maleńkie Żeby zmieścić się w drzwiach musiałabym zgiąć się w pół
Lubię to zdjęcie, chociaż jest złej jakości, bo kojarzy mi się ze starym włoskim kinem Mogłabym być na Sycylii, prawda ?
Pora się stąd wydostać i wrócić do cywilizacji.
Niestety, po wielu próbach nie odnajdujemy drogi powrotnej do Dolu.
Jadąc po prostu przed siebie , w końcu widzimy światła...
....więc zupełnie na czuja zmierzamy w ich kierunku i lądujemy na szosie przy...uvali Lovrečina I tak nie jest źle
Tak to wyglądało na mapie, choć oczywiście nie jestem w stanie wyrysować naszej trasy, ale musiałby być to niezły zygzak i liczne pętelki ( a nawet zajobki )
Podejrzewam, że dojechaliśmy do miejsca oznaczonego fioletową strzałką Ale pewności nie mam.
Trasa piesza pokazana na mapce - to Droga Krzyżowa tradycyjnie przemierzana w Dolu w Wielki Piątek. Czyli Sv Mihovil jest bardzo blisko wioski...
Może ktoś był w Dolu, a raczej wysoko nad Dolem i wie co znaleźliśmy?
Taki filmik znalazłam w necie - jak wrócić od kościółka Sv Mihovil do Dolu Z tym, że facet, lub babka musieli być na quadzie I drogę znali, jak widać
Po takim napięciu musimy odreagować w barze na kantunie w Sutivanie
Jutro nasz ostatni dzień w Cro Popłyniemy na wycieczkę - na inną wyspę
Ostatnio edytowano 19.11.2019 03:14 przez Katerina, łącznie edytowano 4 razy
mchrob napisał(a): Przemiana z Johnyego Deepa w Sofię Loren bardzo korzystna
Fotka I klasa. To Ty jesteś Katerina czy Sofia Loren
Faktycznie na tym zdjęciu wyglądasz Kasiu Jak Sophia Loren,tylko ładniej ... Następnym razem ugotuję Ci... Flaczki Przyrządzone przeze mła na 100% Ci zasmakują
Katerina napisał(a): Od jakiegoś już czasu obiecuję sobie zobaczyć kościółek Svetog Mihovila....
I nagle...wyrasta przed nami w świetle lamp auta taka oto budowla...
Porównuję ją ze zdjęciem w telefonie - nie jest to na pewno Sv. Mihovil, chyba, że w krótkim czasie zarósł roślinnością Bryła też inna, co to jest?? Podejrzewam, że dojechaliśmy do miejsca oznaczonego fioletową strzałką Ale pewności nie mam.
To na 100% sv.Barbara
Musieliście przejeżdżać bardzo blisko sv.Mihovila ...
Katerina napisał(a):Lubię to zdjęcie, chociaż jest złej jakości, bo kojarzy mi się ze starym włoskim kinem Mogłabym być na Sycylii, prawda ?
Mogłabyś być z Sycylii , bo urodę masz niewątpliwie południową i pasujesz do tego kościółka jak ulał
Katerina napisał(a): ... Moje danie główne to pieczony królik w winie i gnocchi w sosie...w smaku wydawał się ...pigwowy, albo dyniowy, ale... Sprawdziłam potem opis w jelovniku :Kunac u vinu i umaku od varenika s domaćim njokima
Czy ktoś wie co to jest varenik??...
Może to rodzaj jakiegoś naczynia do duszenia, gotowania? Warnik, wolnowar, szybkowar? Coś w czym uwarzony został królik
Katerina napisał(a): ... danie męża to...
... Tripice, czyli...flaki i to jagnięce
Z krumpirami
travel napisał(a): ... pasujesz do tego kościółka jak ulał
Uważam, że zdjęcie Kateriny na tle kapliczki winno być ujęte w kalendarzu Croforum. Jest piękne o ile nie cudowne. Proponuję dokonać zmian w kalendarzu na 2020 rok i umieścić powyższą fotografię w którymś z miesięcy letnich.
Ural napisał(a):Uważam, że zdjęcie Kateriny na tle kapliczki winno być ujęte w kalendarzu Croforum. Jest piękne o ile nie cudowne. Proponuję dokonać zmian w kalendarzu na 2020 rok i umieścić powyższą fotografię w którymś z miesięcy letnich....
Niestety po pierwsze nie jest anonimowe, po drugie mogłoby również niestety dostać tylko pół strony gdyż ponieważ jest pionowe, a po trzecie miesiące letnie są najmniej "poczytne" gdyż większość forumowiczów jest w tym czasie poza domem
Ural napisał(a):Uważam, że zdjęcie Kateriny na tle kapliczki winno być ujęte w kalendarzu Croforum. Jest piękne o ile nie cudowne. Proponuję dokonać zmian w kalendarzu na 2020 rok i umieścić powyższą fotografię w którymś z miesięcy letnich.
Z poważaniem Ural.
To jest tylko Twój komentarz w relacji którego nikt na poważnie nie weźmie pod uwagę
Ural napisał(a):Uważam, że zdjęcie Kateriny na tle kapliczki winno być ujęte w kalendarzu Croforum. Jest piękne o ile nie cudowne. Proponuję dokonać zmian w kalendarzu na 2020 rok i umieścić powyższą fotografię w którymś z miesięcy letnich.
Z poważaniem Ural.
To jest tylko Twój komentarz w relacji którego nikt na poważnie nie weźmie pod uwagę
Januszu, myślę, że większość tak to potraktowała Ciągle wierzę, że poczucie humoru w narodzie nie ginie