gusia-sOj tam oj tam, trochę mi się pozajączkowało
a Girenica to plaża na Pagu - jak będziesz to wpadnij sobie na nią
Plan, żeby być na Pagu jest, jakby co
Drugi koniec wyspy - c.d. i cromaniackie spotkanie - c.d. Odcinek będzie krótki i mało treściwy, bowiem mój dziwny nastrój, który opisałam w poprzednim epizodzie utrzymywał się do końca pobytu na wschodniej części wyspy.
Nie wiem jednak, czy stan ten pojawił się, bo te rejony mnie szczególnie nie zachwyciły, czy też - nie porwały mnie bo byłam w takim stanie
Zbiegiem okoliczności kilka osób opisuje obecnie na forum cromaniackie spotkania na wakacjach (
beatabm, Habanero, boboo, Abakus68 , myślę, że również
maslinka coś nam szykuje
0, to i ja dorzucę na koniec wzmiankę o kolejnym - a raczej kontynuację spotkania.
Po wizycie w Povlji mieliśmy zamiar jechać do Selcy po drodze do domu (Sutivanu), ale pomyślałam, że skoro jesteśmy tak blisko Sumartinu, a pewnie więcej nie wybierzemy się w te okolice, to warto rzucić okiem na to miasteczko.
Sumartin (Święty Marcin) od pierwszego momentu wydaje się pustawy - paru turystów i autochtonów porozsiadało się wprawdzie w tutejszych knajpkach, by delektować się późnopopołudniową sjestą, ale tłumów nie ma .
Po zaparkowaniu na rivie od razu dowiaduję się, że faktycznie mają zapotrzebowanie na ludzi
, szukają pracownika do pracy na stacji benzynowej...
Ciekawe, czy zapewniają zakwaterowanie
Pierwsze co robimy, to rzucamy się na pierwszą lepszą konobę (nie pamiętam nazwy, ale stoliki są na takim kamienno- betonowym molo), zamawiamy cokolwiek, bo jesteśmy już nieźle wygłodniali (od rana tylko figi, pomidorki i lody w Povlji), a ja - w oczekiwaniu na dania - rzucam swą powłokę cielesną na wąską plażyczkę tuż obok, by skorzystać ze słońca, które wreszcie raczyło się pojawić w pełnej krasie.
Nuda, panie, nic się nie dzieje.
Dania niezbyt wyszukane...
...ani też szczególnie dobre - pizza była przeładowana tłustym serem, a girice lekko zsuszone.
Czasu na zwiedzanie nie mamy wiele - wieczorem jesteśmy ponownie umówieni ze Zdzihem i Mariolą na kolację w Sutivanie, ale podejmujemy wysiłek (po ciężkim dla żołądków posiłku
) i staramy się zobaczyć co nieco w miasteczku.
Kościół p.w. Świętego Marcina i imponujący drzewostan.
Skręcamy w uliczkę zaraz za kościołem - wiedzie pod górkę.
Tu, z dala od rivy jest zupełnie pusto i sennie - tylko jakiś miejscowy malec bawi się sam na trotuarze.
A tutaj przedstawiciele dwóch generacji mieszkańców Sumartinu - na przeciwległych biegunach wiekowych...
Przykościelny zaułek i parę widoczków domostw...
A tę panią pochwaliliśmy za piękny ogród, za co odwdzięczyła nam się szerokim uśmiechem
Natomiast właściciel tego domu - stwierdziliśmy zgodnie - zasługuje na karę chłosty
- za wstawienie takich drzwi w starym budynku pod piękną rozetą...
Wspomniałam wcześniej w relacji o pladze os i szerszeni na Braču...Na tej pergoli więcej lepów i pułapek z butelek, niż winogron...
...a pod pergolą sprzęt do cięcia bračkiego kamena.
Wychodzimy na szczyt wzniesienia, zabudowań coraz mniej..., trochę naśmiecone...
Widok na Makarską Rivierę z krzaczorów i Makarski Jadran w oddali pompujący muzę tak, że można rozróżnić z tej odległości poszczególne słowa tekstów
I tyle było z naszego Sumartinu...
Wiele nie zobaczyłam, ale i tak wiem, że nie byłaby to dobra miejscówka dla nas.
Chociaż miasteczko ma fajne "momenty".
Prujemy z powrotem wzdłuż wyspy, żeby nie spóźnić się na wieczorek towarzyski
Kolacja wyznaczona jest w konobie "Bokuncin" na stivańskiej rivie.
Pod kościołem z kotkiem na wieży
Witamy się z Zdzisławem i pięknie wystylizowaną Mariolą i biesiadujemy
Już na samym początku umawiamy się na wspólną wyprawę do Pustinji Blacy - na godzinę 7-mą rano
dnia kolejnego..
Dla Zdziha i Marioli to już będzie prawie połowa dnia, bo wstają codziennie o ...4-tej
Stąd piękne zdjęcia Abakusa z porannych wędrówek po Sutivanie
Jeśli chodzi o nas...już przewiduję problemy z pobudką, zwłaszcza, że kolacja nie była na sucho
To już drugie nasze spotkanie, więc nikt nie musi stresować się przymusem wywarcia dobrego pierwszego wrażenia
, dużo rozmawiamy i śmiejemy się.
Chyba tez trochę zjedliśmy, ale...to do mnie niepodobne - nie pamiętam, jakie danie zamówiłam i jadłam
A może nic nie jadłam po tym późnym obiedzie w Sumartinie ?
Uwieczniłam za to jedno z dań Marioli - kwiaty cukinii smażone w cieście i, zdaje się, wypełnione serem owczym?, lub kozim...
...którego pokosztowałam i było bardzo dobre
Przystawka Małża to slana riba - tu podawana w wekowym słoiku z oliwkami,pomidorami koktajlowymi (już chyba mniej halucynogennymi, niż te, które zerwałam z krzaka w Novo Selo) kaparami i kruhem.
Być może Abakus zapamiętał więcej od kulinarnej strony tego spotkania ?
Tematów do rozmów jest wiele...
Jak wiadomo, Zdzihu jest wnikliwym fascynatem chorwackiej przyrody, historii i kultury, jak też zapalonym miłośnikiem szwendania się po miejscach mniej znanych przeciętnemu turyście, więc dowiaduję się od niego wielu ciekawych rzeczy. Poza tym sypie anegdotami i opowieściami o swoich obserwacjach i spostrzeżeniach dotyczących życia na wakacjach w Cro
My też nie pozostajemy dłużni
, więc spotkanie biesiadne trwa, dopóki nie robi się nieco chłodno. Poza tym mamy wcześnie wstać nazajutrz...
Małż robi nam cromaniacki portret w duecie...
Fajne kolory wyszły...
Ale,... ponieważ Zdzisław poszedł ostatnio w czerń i biel w swojej relacji - to jeszcze taka wersja
Spójrz, Zdzihu, czerń nocy nam włosy "zjadła"
Żeby nikt nie pomyślał, że wyglądamy sztywno jak byśmy kije od mioteł połknęli, bo atmosfera była sztywna...
- już wyjaśniam...
Konoba "Bokuncin" ma stoliki i krzesełka ustawione 20 cm od krawędzi nabrzeża...potem już tylko Jadran.
Jeden fałszywy ruch po kilku kieliszkach wina może skończyć się zabawnie - mieliśmy tego świadomość przy pozowaniu
To było bardzo fajne spotkanie - dzięki M i Z. Jutro Blaca
Laku noć