Odcinek "tranzytowy"A raczej pół odcinka - jako uzupełnienie poprzedniego
Na pokładzie Petara ruch jak na Marszałkowskiej - kurs o 5.30 rano jest zdecydowanie mniej oblegany, niż ten o 15.30.
Udaje nam się jednak zająć najlepsze miejsca - w cieniu i przy samym barze
Po zakupieniu zimnego piwa przyglądam się współpasażerom. Kultura czytelnicza pozornie kwitnie - prawie każdy podróżny ma przed sobą jakąś książkę, ale i tak wgapieni są w ekrany swoich smartfonów.
Hm..., przydałaby się informacja wizualna, taka jak np. te plakaty z Sopotu
Odbieram sms od Kapitana Darko, w którym dziękuje nam za wspólny rejs i zaprasza na kolejny
, po czym zamierzam wyjść na górny pokład i uwiecznić komórką widoki z trasy, ale właśnie wtedy bateria telefonu wyczerpuje się.
Trudno, oddaję telefon barmanowi do naładowania, widoków nie będzie.
Tzn. są, ale jakoś nawet nie mam nastroju podziwiać mijanych pejzaży, wolę oddawać się mojej nostalgii wyjazdowej z Ożujem w dłoni z dala od zgiełku zewnętrznych pokładów pełnych cisnących się do burt pasażerów.
Nie wszyscy jednak cisną się do burt, bar też jest regularnie oblegany.
I tak jakoś mijają te 2,5 godziny przeprawy.
Zbliżamy się do Splitu, część pasażerów szykuje się do wyjścia.
Wśród nich wypatruję...naszą załogantkę Rozalię z Rejsu nr 1
W pierwszym odruchu chcemy schować się gdzieś, bo nas zagada na śmierć (mieliśmy dosyć na to dowodów na Svetacu
). Małż jednak załapał...psotny
nastrój...
Znienacka zastępuje Rozalii drogę, kłania się w pas i zdejmuje torbę z jej ramienia, proponując, że ją poniesie (tak jak na Brusniku i Svetacu)
Mina kobiety - bezcenna
- zaskoczenie połączone z niedowierzaniem i rozanieleniem
Tak to los zesłał nam na koniec Rozalię - jako ostatni łącznik między nami i Visem (a nawet Svetacem)
Ale to już naprawdę koniec, zjeżdżamy z promu chwilę po 18tej, a kolejny - na Brač będzie o 19 tej - ustawiamy auto w kolejkę - prawie na samym końcu portu.
I wykonujemy sprint do splitskiej Rivy, by coś zjeść, bowiem po tym piwie na promie jesteśmy wściekle głodni.
Naprawdę biegniemy, bo to spory kawałek - w biegu rejestruję pobieżnie fakt,że jesteśmy w Splicie...
W jednej z restauracji pytamy kelnera jakie danie mogłoby być podane błyskawicznie i...zamawiamy je
Makaron z owocami morza, w kremowym sosie - niezły.
I truchtem z powrotem - do pirsu, z którego odpływa nasz prom.
Split ładnie nas żegna - soczystym zachodem słońca
Jest bardzo gorąco - nawet gdy słońce zniknęło już za horyzontem na pokładzie nie czuć najlżejszego powiewu .
Piszę sms do Zdziha (Abakus68). Wie, że mamy przypłynąć promem o 19tej i ma wypatrywać go ze swojego tarasu w Sutivanie...
Jesteśmy mniej więcej w połowie drogi ze Splitu do Supetaru. Na wszelki wypadek macham z pokładu, gdyby jakimś cudem udało Mu się mnie dojrzeć
Jeszcze chwila i widzimy Supetar.
Zdecydowanie bardziej podoba mi się to miasteczko w nocnej odsłonie, niż za dnia
Jeszcze chwila i jesteśmy na szosie w kierunku Sutivanu.
Sms od Abakusa - " Witamy na Braču"
Upał nie odpuszcza...Love it
Po karkołomnym wtarganiu bagażu po stivańskich kogulach i po stromych schodach ma drugie piętro apartmana witamy się z naszym gospodarzem Jurajem, który ma dla nas powitalną butelkę domaćego wina
Na tarasie mamy okazję znaleźć zastosowanie dla metrowej sznurówki, którą zabrałam za radą Zdziha do podręcznego bagażu
Podwiązujemy reflektorek z bardzo jaskrawym, rażącym światłem - kierując jego strumień na sufit.
No, teraz jest nastrojowo i romantycznie
Sznurowadło bardzo polecam do nietypowych rozwiązań technicznych na wakacjach
I już siedzimy przy winie próbując dociec, czy kościelna wieża (z kotem) jest naprawdę krzywa, jak ta w Pizie, a jeśli tak jest, to dlaczego dopiero teraz to zauważyliśmy
? A może pochyliła się od zeszłego roku?
Rano zastosujemy pewną metodę naukową
i przekonamy się
C.d. wkrótce