Bardzo długa droga na Vis - cz. 2Budzik dzwoni o 5.30, wstajemy po zaledwie czterech godzinach snu.
Otwieram małe, jedyne w tym pokoju okno, aby ocenić naszą lokalizację...Widzę całkiem przyjemne ,kolorowe budynki...
...i dobrane do nich kolorystycznie rury naszykowane do jakiegoś remontu. Esteci z tych Czechów
Po wychyleniu się z okna i spojrzeniu w prawo mamy widok na Svaty Kopeček z czterema kaplicami z XVI i XVII w., których tu jednak nie zobaczycie - po nocnej ulewie unoszą się opary i jak zwykle, gdy jesteśmy w Mikulovie niebo jest zasnute szarą powłoką.
Od kilku lat chcę zobaczyć poranny Mikulov w słońcu i nadrobić zaległości w poznaniu miasteczka, ale zawsze pogoda trochę psuje plany.
Nasz "apartman" u Sv. Urbana, standard poniżej przeciętnej, ale cena dobra - za zaledwie 4 h przekimania i...adrenalinę przy powitaniu z rozsierdzonym Czechem
Jak już napisałam w jednym z komentarzy, nie czujemy się szczególnie zbulwersowani zachowaniem właściciela pensjonatu...Jako, że przyjeżdżamy tu na nocleg od lat, powinniśmy uszanować reguły i zasady przyjęte w hotelikach - bowiem wszystkie, oprócz kilku większych (i drogich) proszą o przybycie przed 22-gą
Niemniej, nie chcemy natknąć się ponownie na szefa przybytku i wymykamy się z uśpionego jeszcze budynku przed 7-mą
Bez śniadania, gdyż to serwowane jest od 8-mej...
Zależy nam na czasie - po południu jesteśmy umówieni z Kapitańską Babą, jej Rodziną i Załogą na spotkanie w Šibeniku. Im szybciej tam dotrzemy, tym więcej czasu spędzimy razem ...wiecie co robiąc
Ale jakąś kawę przed trasą trzeba wypić...Idziemy rozejrzeć się po rynku i znaleźć kawiarenkę ze śniadaniem.
Uliczki i mikulovski rynek pokazałam w poprzedniej relacji
TU , więc tym razem zdjęć nie robiłam.
Mikulov to nie Paryż, ani nawet Praga - okazuje się, że o 7-mej nie można tu napić się kawy
, bowiem wszyscy jeszcze śpią i tylko samotna gazeta unoszona przez wiatr pląsa po pustym rynku
Ale jest też niespodziewany bonusik - niebo zrobiło się nie wiadomo kiedy czyste i błękitne, temperatura bardzo przyjemna - ciepło, choć rześko po nocnych opadach, a my stoimy dokładnie pod zamkiem.
Oczywiście o zwiedzaniu zamku nie ma mowy - jest za wcześnie - ale ogrody pałacowe stoją otworem...
Namawiam głodnego Małża na spacer po dziedzińcach
Zależało mi, aby wreszcie zobaczyć ten widok - w poprzednich latach było takie zamglenie i zachmurzenie, że nie było mi to dane...
W punkcie widokowym (kurczę, tu wszędzie są przecież punkty widokowe
) postawiono tablicę informującą co widzimy...
Jak ktoś będzie chciał, to sobie powiększy i poczyta
Powiem w skrócie, że widok, który można tam podziwiać to pasmo wapiennych wzgórz, stanowiących część Karpat Zachodnich, które rozciągają się od naszych Beskidów po miejscowość Stockerau pod Wiedniem, gdzie kończą się Morawy.
Zwróciłam uwagę na nazwę jednego ze wzgórz przed nami...
Šibeničnik Toż my już prawie w Chorwacji
Ciekawe, skąd wywodzi się i co oznacza korzeń obu nazw - i morawskiego wzgórza i chorwackiego miasta - bo że jest wspólny to widać
Zadumałam się nad faktem, że dolina na którą patrzymy była kiedyś dnem morskim. W ubiegłych stuleciach były tam sady i ogrody zakładane przez możne rody panujące na tych terenach, jak też systemy nawadniające i zarybione stawy. Pozostałości po stawach i ogrodach można zobaczyć w położonym nieopodal kompleksie pałacowo - parkowym Lednice - Valtice ( na który sobie zęby ostrzę od dawna, ale zawsze mamy niedoczas w podróży).
Mam ochotę jeszcze pospacerować i zajrzeć w różne zakamarki wokół zamku, ale mąż marudzi - bo kawy i śniadania potrzebuje
Kolejnym akcentem, przypominającym nam tu Cro jest ta niby - lawenda...
Opuszczamy piękny mikulowski zamek i wracamy do auta.
W miasteczku zaczął się już niemrawy ruch, powoli otwierają się sklepy i bary...Może jest szansa na śniadanie?
Problem w tym, że nie mamy ...koron, a w jedynej funkcjonującej już knajpce nie przyjmują euro, ani kart.
Trzeba poszukać bankomatu...
Szukając go napotykamy taką oto witrynę...Okazuje się, że nie tylko w czeskim filmie nie wiadomo o co chodzi, ale również w czeskim sklepie
No, powiedzcie sami...
Napis na szybie głosi, że kupimy tu papierosy, alko i nie alko napoje, słodycze...Tymczasem na wystawie asortyment dobrany według tajemniczego klucza - pędzle, wałki malarskie, nakrycia głowy, plastikowe kości dla psów, gadżety na imprezę itd...Fascynujące
Okazuje się, że znalezienie bankomatu nas przerasta, toteż wracamy do auta i spożywamy kanapki z samochodowej lodówki.
Ruszamy na Wiedeń
Wzdłuż drogi wyjazdowej z Mikulowa malownicze pola.
A następnie jedziemy po raz pierwszy nowiutką autostradą - obwodnicą Poysdorffu, przez co zyskujemy na czasie
Robię zdjęcia autostradzie...
...i w tym momencie...wyświetlacz w aparacie robi się czarny
, pali się jakaś lampka i...tyle. Aparat szlag trafił
Od tej chwili jestem skazana wyłącznie na komórkę...I to jest dramat, gdyż przez cały urlop będę walczyć ze zrzucaniem zdjęć na laptop, który na szczęście zabrałam ze sobą, nieustanne usuwanie zdjęć z pamięci telefonu, oraz mękę związaną z poszukiwaniem źródeł podłączenia telefonu w celu naładowania baterii, która przy intensywnym robieniu zdjęć wyczerpuje się bardzo szybko
Jak żyć? No, jakoś trzeba. Zacznijmy od kawy, bo po zaledwie 4 godzinach snu już za Wiedniem jesteśmy przymuleni
Krótki przystanek w jakimś gasthofie przy autostradzie - z widokiem na miłe wewnętrzne, przeszklone patio...
Autostrada na Graz...nuda, nic się nie dzieje..
Jak spożytkować czas w trakcie tego długiego odcinka trasy?
Przypominam sobie, że należałoby poinformować naszą Vanję z Visu, o której zameldujemy się w apartmanie nazajutrz.
Zazwyczaj nie potwierdzamy rezerwacji przed wyjazdem - Vanja umawia się z nami na kolejny pobyt przy wyjeździe z Komiży roku poprzedniego, znamy się już długo, więc nie oczekuje potwierdzenia. Jedynie w dzień przyjazdu należy poinformować ją, którym promem przybędziemy.
Aby uniknąć rozmowy przez telefon z Vanją po chorwacku
w sytuacji , gdy jesteśmy na autostradzie i jakość połączenia może być kiepska, postanawiam zadzwonić do jej wnuczki, która ponoć dobrze mówi po angielsku. Nie mieliśmy okazji jej poznać, ale gdzieś mam numer jej telefonu podany przez Vanję...
Dzwonię...łączy, ale ktoś po drugiej stronie odrzuca połączenie
Za chwilę otrzymuję sms o treści:... " ???"
Odpisuję:..."Are you Vanja's granddaughter?"
Odpowiedź wprawia nas w osłupienie
Zamieszczam oryginalną pisownię z smsa...
" yes, oj dana "
Czy to ma wyrażać entuzjazm?
Piszę, że mamy rezerwację i chcemy poinformować o godzinie przyjazdu. Wnuczka błyskawicznie oddzwania.
Pytam ją, jak ma na imię.
" Ojdana, Ojdana" - mówi dziewczę, jak się potem okaże - około dwudziestokilkuletnie.
Dowiadujemy się z wielką przykrością, że Vanja nie powita nas na Visie, ani nawet nie zawita do Komiży w trakcie naszego pobytu, bo jest w szpitalu w Splicie
Rak skóry - będzie miała zabieg usunięcia zmiany chorobowej na twarzy
Naszymi gospodyniami będą w tym roku Ojdana i jej matka - córka Vanji - Nera.
Informuję, że przyjedziemy promem wyruszającym ze Splitu jutro o 15-tej.
Jak się domyślacie, nastroje nam siadły po takich wieściach i z lekkim przygnębieniem dotarliśmy do Słowenii...
Na granicy spojrzałam na oznakowania tego kraju z zupełnie innym nastawieniem, niż dotychczas. W drodze powrotnej z Cro, czyli za trzy tygodnie, zawitam do miejscowości z której pochodziła moja babcia ze strony ojca. Jestem tam umówiona z liczną rodziną, której do tej pory nie miałam okazji poznać
Jestem bardzo podekscytowana
W związku z powyższym, nie będziemy jechać do Cro objazdem autostrady, ale zakupimy winiety w sklepie wolnocłowym.
Tam, oprócz perfum i alkoholi królują flamingi
Pogoda niezbyt optymistyczna, chociaż jest bardzo ciepło. Jedziemy w stronę granicy z Chorwacją mijając kilometrowy korek aut jadących, a raczej stojących w przeciwnym kierunku
Na granicy my też musimy trochę poczekać...Przed nami Piraci z Ulcinj
Mimo kiepskiej aury i około 15 - minutowego postoju jestem szczęśliwa - bo już w Cro
Mijamy punkt na trasie, w którym niebo zawsze się rozpogadza, nawet w najgorsze niepogody
Następnie robię zdjęcie wyświetlacza z temperaturą przed tunelem Sv. Rok, ale nie widzę ile jest stopni, bo patrzę w telefon...Na zdjęciu , niestety nie widać cyfr. Pytam Małża, czy zwrócił uwagę, ale on też nie spojrzał.
Natomiast wyświetlacz przy wyjeździe z tunelu nie działał...
Także nie mam nic do powiedzenia na temat różnicy temperatur przed i za tunelem dnia 31 września 2018 o godzinie 14.
Tradycyjnie - pierwsze ujęcie Jadranu...
No, może nie takie pierwsze
Mąż śmiał się ze mnie przez całe wakacje, że moje zdjęcia to "powidoki", bowiem chcąc oszczędzać baterię w telefonie, nigdy nie miałam włączonej na standbaju opcji aparat i zajmowało mi to o ułamki sekund za długo, żeby go włączyć...A tematy przez ten czas uciekały
pozostawiając tylko "powidoki"
Pewnie wielokrotnie takie tutaj zobaczycie
Miejsce, w którym zawsze dociera do mnie, że naprawdę jestem już na wakacjach - Odmorište Krka.
Parkujemy centralnie w krzewie rozmarynu
Jaki on zielony w tym roku
Pamiętam krajobraz po suszy w 2017 - nie ma porównania, co krzepi.
Krzepi również pierwsze Karlovačko
Dzwoni
beatabm. Ponoć zakończyli już ostatnie w tym roku szaleństwa na falach, zacumowali w šibenickiej marinie o wdzięcznej nazwie - Mandalina i czekają na nas
Szybkie spojrzenie na Krkę...
...i gnamy do Šibenika, bo przed spotkaniem musimy znaleźć miejscówkę na noc i doprowadzić się do porządku po podróży
C.d. wkrótce