A day in Komiža - czyli nuda, Panie i Panowie Poranek, po otwarciu oka, wita mnie tak...
Zanim zdążyłam zrobić kawę, zrobiło się jednak tak...
Nawet wyspy Biševo nie widać
Może to dobry moment, żeby wybrać się na lekcję tanga w szkółce tańca, na którą umawiałam się wczoraj
Ale rzut oka na Małża...i natychmiast rezygnuję z pomysłu
Biedak podrapany i poraniony po przygodzie w makii i... wciąż straszy czerwonym umaszczeniem po oparzeniach słonecznych
Mówi, że absolutnie nie czuje się dzisiaj jak
tanguero , więc wymyślam plan B...
Może by się tak wybrać po tym klifie do zatoki Barjoška, trasą proponowaną przez
Hercklekota ?
(Zaczyna się na zapleczu hotelu Biševo, a właściwie zaczynają, bo są dwa warianty - tu: na zrzucie ekranu nie widać jednak miejsca docelowego )
W zatoce tej kręcono sceny do filmu "Mamma Mia II ", ale to akurat nie jest istotne - chodzi o poznanie tej drogi, oraz zobaczenie Komiży z perspektywy wzniesienia - jednak o widoki może być trudno - zważywszy pogodę...
Za co kochamy Chorwację? Między innymi za to, że w ciągu minuty może być znowu tak
Cały opad trwał może 25 minut...Był to drugi i ostatni dzień deszczowy podczas tych wakacji
(Choć jakiś lekko pochmurny się zdarzy
)
Teraz nie ma raczej przeciwwskazań do odbycia wycieczki..
Pakuję w plecak butelkę wody, buty do chodzenia po "górach"
, dwie kanapki...i ruszamy uliczką znaną z codziennych wspinaczek do parkingu, gdzie zaparkowane jest nasze auto. Bowiem niedaleko tego parkingu mieści się wejście " od tyłu" do hotelu, jak też zaczyna się trasa po krawędzi klifu.
Po kilkunastu krokach pod górkę jesteśmy ...wykończeni
Po deszczu i w temperaturze około 35 stopni w słońcu jest tak parno, że niemal serce wysiada
Jednak dzielnie docieramy do miejsca, gdzie zaczyna się ścieżka ..., która będzie w większości prowadzić pod górę
Wymiana spojrzeń z Małżem...
Zawracamy, idziemy na parking, wyjmujemy z samochodu bambetle plażowe i wręcz biegniemy z powrotem w dół - do Komiży, aby wykąpać się w morzu
Za cel obieramy plażę miejską Lučica - w lewo od falochronu.
Ależ tu tłoczno dzisiaj
Ale... działa bar
, więc decydujemy się zostać, tym bardziej, że dotychczas tylko raz plażowaliśmy na jednej z miejskich plaż - Gusaricy, więc wypadałoby zasmakować takich uroków
Oj, tam...nie jest tak źle.
Po krótkiej, orzeźwiającej kąpieli każde z nas ma to co lubi - Małż cień pod trzcinką i zimne piwko gdzieś w tym barze plażowym...
...a ja oddaję się obserwacji plażowiczów i otoczenia .
Tutaj, na przykład, ktoś griluje ryby - wygląda na miejscowego, choć mieści się tu kilka apartmanów.
Ta dama w jasnym kapeluszu pojawi się jeszcze na moment w relacji...
Jest wiele ciekawych obiektów do obserwacji - niektórzy... bardzo hippy, ale nie wypadało robić im zdjęć
Ładne kamienice przy plaży
Wytrzymujemy tu zaledwie godzinę
Mąż twierdzi, że musi natychmiast do komputera, bo otrzymał ważny telefon, więc wracamy do miejscówki , tzn. Małż, bo ja chcę jeszcze poopalać się na plaży pod naszym balkonem. Robię to pierwszy raz, a są to nasze piąte wakacje w Komiży
Na budynku z powyższego zdjęcia (dom sąsiadów Vanji)... tablica...Wstyd się przyznać, pierwszy raz ją czytam
Ante Giaconi, chorwacki patriota i męczennik?
Nazwisko włoskie, jak wiele innych, typowe dla Visu, bo wiele tu włoskich rodzin osiadło w ubiegłych stuleciach. Szukam w necie, ale niezbyt skrupulatnie, przyznam się
Dowiaduję się jedynie, że w całej Chorwacji jest obecnie około 8-miu rodzin o takim nazwisku. O samym Don Antunie niewiele - jedynie, że ufundował kaplicę w Podšpilju.
Ponieważ następuje jakiś desant Anglików na plażę Žaničevo, postanawiam się zwinąć...
Idę uliczką do naszego apartmana. Przy murku nigdy nie jest zupełnie pusto.
Drzwi do domu zamknięte na klucz, którego nie mam, bo dałam Małżowi.
Szukam telefonu w torbie plażowej, by do niego zadzwonić - widzę, że mam dwa
- swój i małżonka.
Wracam na plażę, by zwołać do niego spod balkonu...
Pod domem , jak zwykle, sąsiedzi Vanji i ich letnicy.
Nie mogę zawołać męża, gdyż zamknął wszystkie okna - aby klimatyzacja działała
"Katarina?" - słyszę.
Ze żwirku podnosi się dziewczę, około 23-letnie, o ciele opalonym na mahoń i wysmarowanym obficie błyszczącym olejkiem. Uroda Włoszki.
Okazuje się, że jest to nasza tajemnicza Ojdana - wnuczka Vanji, która teraz pełni obowiązki gospodyni zastępując chorą babcię i odciążając Nerę, córkę Vanji, a swoja mamę.
Witamy się.
Ojdana mówi łamanym, ale komunikatywnym angielskim z szybkością karabinu maszynowego
Do tego gestykuluje żywiołowo - nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam
Wpuszcza mnie do domu przez konobę (kiedyś wytłumaczyłam, w mojej pierwszej relacji, że
konoba, to nie tylko określenie tawerny - restauracji, ale również podpiwniczone często pomieszczenie z kuchnią, do którego rodzina przenosi się na lato z wyższych kondygnacji, bo jest tam chłodniej). Ta jest akurat na poziomie parteru, wchodzi się do niej po schodkach widocznych na powyższym zdjęciu.
W ciągu 30 sekund - czasu potrzebnego na pokonanie drogi do naszego apartamentu - dowiaduję się wielu rzeczy
Że Vanja ma się dobrze - po stwierdzeniu złośliwej zmiany na policzku i po zabiegu, rokowania są dobre.
I, że nas pozdrawia.
Że dziadek, mąż Vanji też ma jakiegoś raka, ale jest dobrze.
Że ona ma włoskie nazwisko (a jakże
), bo jej mama wyszła za włoskiego Chorwata
Że mamy się nie krępować i prosić ją o wszystko, czego nam potrzeba...
Itd...
Po obiedzie z weka przywiezionego z Polski
idziemy na spacer...Komiży ciąg dalszy
Tutaj jakieś śmieszne schody - "po łuku"
Prowadzą do opustoszałego obiektu z zapuszczonym ogrodem, z którego roztacza się taki widok...
Potem okolice hotelu Biševo i plaży Gusarica z wypożyczalnią kajaków i bazą nurków...
Obok plażyczka Bjažićovo z której rok wcześniej zabrał nas ponton na jacht Queen - słynne spotkanie "cycowe" z
beatabm i Załogą.
.
Idziemy pod górę i okrążamy Komiżę.
Powyżej i poniżej widać starą drogę do Visu...
Na rozdrożu skręcamy w prawo, mijamy kościół Św. Mikołaja (Sveti Nikola) i napotykamy tablicę - nówkę.
Informuje ona, że Komiża leży na jakimś geologicznym "grzybie" z "pradawnej" soli
Jak to "rozkminię" to opiszę w odcinku "geologicznym"
Zaczyna się "złota godzina" w Komiży...Pięknie oświetlone klify nad plażami - min. plażą Kamenice.
A tu - specjalnie dla
maslinki - "dom z kanarkiem"
Niestety, w tym roku nie śpiewał żaden kanarek