Bardzo długa droga na Vis - cz.1Wszyscy pamiętają, zapewne, jakie piękne lato mieliśmy w tym roku
Na naszym Wybrzeżu było ono wyjątkowe - nie pamiętam, kiedy ostatnio doświadczyliśmy takiej stabilnej, tropikalnej pogody przez tyle miesięcy
Nic, tylko się cieszyć...Jednak im bliżej było mojego wrześniowego wyjazdu do Chorwacji, tym częściej miewałam fatalistyczne myśli - jeśli lato w Polsce i całej Europie jest takie cudne, to na pewno po moim przybyciu do Cro nastąpi załamanie pogodowe i - jak to często bywało w ubiegłych latach - znowu będziemy bawić się w kotka i myszkę z AccuWeather
Mój niepokój zostaje skutecznie podsycony przez Zdzisława (
Abakus68), z którym wymieniamy maile umawiając się na cromaniackie spotkanie , jako, że nasze wakacje w Sutivanie zazębią się w drugim tygodniu września.
Dwa tygodnie przed wyjazdem przysyła mi On prognozy i mapy pogodowe dla Komiży i Sutivanu na pierwsze dwa tygodnie - nie wygląda to za dobrze
( Obawy okazały się płonne, gdyż mieliśmy najlepszą pogodę w Cro ever - na trzy tygodnie tylko trzy dni całkowicie pochmurne, z czego jeden lekko deszczowy
)
Mniej więcej w tym samym czasie Małż oznajmia, iż z powodu upałów i wysokiej, tropikalnej wręcz wilgotności powietrza los produkcji, której deadline przypada przed naszym wyjazdem, jak i sam wyjazd są pod znakiem zapytania...Do tej pory nie było potrzeby wyposażenia firmy męża w klimatyzatory i pochłaniacze wilgoci - w tym roku okazuje się, że to artykuły pierwszej potrzeby, bowiem materiał użyty przy produkcji zaczyna wariować i zmieniać parametry...Następuje poślizg w pracach nad produkcją, poszukiwanie klimatyzatorów, które zupełnie wymiotło ze sklepów i hurtowni...no lekki dramat i duży stres
Kiedy udało się opanować tę sytuację i nareszcie mogłam zacząć się pakować - a został już tylko tydzień - otrzymuję miłą wiadomość od naszego Forumowicza -
tomekkulach - który wraz z rodziną wybiera się do Trójmiasta, więc oczywistą oczywistością jest zaplanowanie crospotkania
Spotkanie było dwuetapowe - wymagało ode mnie trochę
przygotowań i zaplanowania niespodzianki
Opisałam je
TU, polecam lekturę
Tomek oznajmia na odjezdne, że będąc kilka miesięcy wcześniej na Braču ukrył tam dla mnie ...
skarb Jest wyzwanie - będzie impreza
Jeśli cromaniackie spotkania..., to...tylko hurtem
Nasza koleżanka Kapitańska Baba (
beatabm) będzie kończyć swoje żeglarskie wakacje dokładnie wtedy, gdy my przyjedziemy do Cro.Umawiamy się na spotkanie na ich wyczarterowanej łodzi w Rogoznicy - zanim zdadzą jacht i wyruszą do Polski
Wymaga to od nas wyjechania dzień wcześniej , niż zaplanowane - nie 31 ego, ale 30 ego sierpnia ( rezerwację na Visie mamy na 1 ego września)
Trzy dni do wyjazdu...Samochód po przeglądzie, robię wekowane dania w słoikach
...
...szykuję ekipę
, sznurowadło (metrowe) - zgodnie z listą Abakusa68, oraz niezbędną na każdych wakacjach srebrną taśmę - wg zaleceń Kapitańskiej Baby
Prawie wszystko gotowe
I tu...spada cios
Na desce rozdzielczej w aucie pojawia się tajemnicza ikonka - ponoć kierownica
Po kilku godzinach kierownica blokuje się - dobrze, że w garażu podziemnym budynku, w którym mieszkam, a nie na jakimś zakręcie
Zaczynamy w panice poszukiwać mechanika...Blokada kierownicy to awaria poważna - trzeba wymienić ...jedną trzecią (tak to widziałam) bebechów auta...Zaledwie 3 tysie
Ale ten koszt to nie jedyny problem - drugi to terminy. Nikt nie chce zrobić od ręki, kolejki w warsztatach, najbliższy termin za tydzień
Siedzę na tarasie i płaczę, myśląc o utraconych nadziejach na przygody
Dwa dni do wyjazdu...Nasz przyjaciel organizuje fachowca, który na 90 procent wykona usługę na czas , yes, yes, yes
Kapitańska Baba przysyła sms, w którym informuje, że są już w Rogoznicy. Cooo? - myślę
Mamy się spotkać 31 ego w piątek, dzisiaj jest wtorek wieczorem, po co oni zawinęli tak wcześnie do tej Rogoznicy???
Opowiadam o problemie z autem i o tym ,że jest duża szansa na to, że w czwartek rano jednak wyruszymy i zdążymy na spotkanie w piątek.
I tu...szok
"Jak to w piątek??? Jesteśmy umówieni w czwartek!!!"
Nie będę wdawać się w szczegóły wyjaśnień co do tego jak doszło do nieporozumienia
Sytuacja nie jest jednak beznadziejna - w piątek Beata i załoga zdają jacht w Šibeniku, więc, o ile auto zostanie naprawione na czas, spotkanie dojdzie do skutku i nasz plan wyjazdu w czwartek rano będzie nadal aktualny. Ufff...
Co za różnica -
Šibenik, czy Rogoznica ?
Nadejszła wiekopomna chwila
Auto naprawione, walizy czas wrzucać na pakę...Ale mąż jeszcze wycenę dla klienta musi zrobić
W czwartek rano - gdy powinniśmy być dawno na autostradzie w kierunku Łodzi
Adrenalina mi podskakuje, bo pamiętam historię, którą opisałam w poprzedniej relacji...Nocleg po drodze mamy zarezerwowany, jak zwykle, w Mikulovie, a w tamtejszych pensjonatach należy zameldować się przed 22 gą
Będzie afera, jeśli przyjedziemy za późno...
O 14 tej
wszystko gotowe do drogi
Na zdjęciu moje odkrycie z tego lata -piwo Redd's o smaku białych winogron - bardzo wytrawne w smaku - w odróżnieniu od innych Redd'sów , Radlerów i Somersby, które są nieprzyzwoicie przesłodzone. Ponieważ zależy mi na obniżonej zawartości alkoholu, żeby sączyć to to na plaży, zaopatrzyłam się w kilka czteropaków. Na upartego , może zastąpić smak białego reńskiego wina
Do Łodzi niebo wygląda mniej więcej tak...Przy czym mamy 31 stopni C.
Za Łodzią zaczyna się zabawa...
Za Częstochową wydaje się ,że najgorsze minęło..
Dostaję sms od Zdzisława - Abakusa...Oni jeszcze w domu w Krakowie - wyruszają na Brač jutro rano.
Hej, jesteśmy niedaleko Krakowa
Znowu się zaczyna...
Wyprzedzamy na oślep tiry
Wycieraczki nie dają rady...Obłęd, nic nie widać na drodze.. Wysilam wzrok, aby nie przegapić skrętu na Ostrawę (jedziemy, jak zawsze, bez nawigacji), a potem ostatniej stacji benzynowej przed granica czeską, gdzie trzeba zatankować do pełna i kupić winiety.
Na tej stacji deszcz przestaje padać, jesteśmy wykończeni, a jest 20.30
Nie ma szans, żeby zdążyć do Mikulova na 22 gą
Małż postanawia kupić i wymienić wycieraczki...
No, żesz...Samochód był w przeglądzie, nie można było tego wykryć i załatwić przed wyjazdem?
Tracimy kolejne 50 minut.
Gdy mijamy Novy Jičin, okazuje się,że zakup wycieraczek był słusznym posunięciem... Ale i tak jedziemy 30/h
Jest około 24 tej, gdy dzwoni telefon..Właściciel penzionu w Mikulovie
"Gdzie jesteście?"
"Brno" - odpowiadam.
Rzut słuchawką
Tak samo jak w zeszłym roku - z tym, że to inny hotelik
Jeszcze pół godziny i parkujemy pod pensjonatem "U Sv. Urbana"
Zamknięte na cztery spusty, ofkors
Dzwonię telefonem...wychodzi boss...i mówi coś w rodzaju...
"Nie będzie Polak pluł nam w twarz!!!
"
Po czym następuje tyrada o tym, że nie są niewolnikami Polaków
i jakieś przekleństwo..
Przypomniał mi się cytat:
"
I zaklął szpetnie Książę Pan i pognał do Jičina" Pamiętacie z jakiej bajki??
Jednak nasz Pan Dobrodziej pozwolił nam - już bez słowa - wejść do budynku i złożyć strudzone podróżą głowy do snu
Nie rozważając nawet nad standardem miejsca rzucam się na łóżko i zasypiam.
C.d.n.