piotrf w świetle wiadomości jakie udało mi się zgromadzić muszę powiedzieć , że jednak wyglądało to zupełnie inaczej
Otóż : "W średniowieczu publiczne kąpiele traktowane były jako niemoralne , niezdrowe , bo źle wpływały na zdrowie tak psychiczne , jak i fizyczne ( odejście od kąpieli jako niezdrowych to w Europie zachodniej wiek XVI, w Polsce wiek XVII. ) . W sprawie plażowania - początek rozwoju datuje się dopiero na XVIII/XIX wiek.
No tak...ale ja tam trafiłam niechcący przybywając z obecnych czasów
, więc miałam pozytywne i zdrowe nastawienie do kąpieli.
Dzięki za ciekawe info
STONE GARDEN, czyli jak autochtoni zaczynają nowe życie na Visie To nasza piąta wizyta na Visie. Naturalną rzeczą jest to, że zaczynam interesować się czymś innym , niż tylko plażami i widokami. Ciekawi mnie jak wyspa zmienia się z roku na rok, jak rozwija się po latach przestoju, gdy była odcięta od reszty Jugosławii i pozbawiona możliwości, które miały inne regiony. A zmienia się w dużym tempie. Dlatego każda zmiana i nowość przyciąga moją uwagę.
Jesteśmy wyplażowani, odbyliśmy długi spacer po skałach, zjedliśmy dobrze w hippy konobie...czas wracać do Komiży... , ale...
Jadąc od miasta Vis "nową" drogą do naszego miasteczka mijamy drogowskaz na miejscowość Oključna, jak też zatokę o tej samej nazwie.
Zaraz obok taka reklama..
...której rok wcześniej nie widziałam.
Oključną mamy zamiar odwiedzić w kolejnych dniach, ale intryguje mnie ten Stone Garden...Odbijamy z głównej drogi, ale tylko 200 metrów...bo nowy przybytek jest tuż niedaleko.
Stone Garden wygląda naprawdę kamieniście
Nie mamy pojęcia, czy to konoba, czy miejsce do zwiedzania czegoś szczególnego...
Parkujemy auto i z przerażeniem zauważamy w jakim jest stanie, po odbyciu drogi do i z uvali Rudej, w której byliśmy wcześniej
Idziemy skarpą do góry.
Miejsce położone jest "in the middle of nowhere", czyli na zadoopiu z widokiem na viski interior - w tym roku bardzo zielony, o czym już wspomniałam.
Wita nas głośnym szczekaniem doberman... czuję się trochę nieswojo
Lubicie dobermany? Ten, a raczej ta, okazuje się nawet sympatyczna, choć szczekliwa i głupiutka, bo młoda.
Najgorsze jest to, że łasząc się podnosi pyskiem tunikę którą mam na sobie
, akurat gdy wyłania się zza węgła gospodarz
"Witamy, witamy w Stone Garden" - mówi Mladen - naturszczyk z Visu, który , jak nam później wyjaśnił, właśnie wrócił z emigracji...w Zagrzebiu
przywożąc ze sobą świeżo upieczoną, z 10 lat młodszą od siebie małżonkę
Czy to konoba?- pytam.
Mladen mówi po angielsku, daje radę, bo nie ma kompleksów
Ale i tak nasza rozmowa odbywa się w trzech językach, bo momentami łatwiej dogadać się po chorwacku i polsku
On sam nie wie jeszcze, czy to konoba sensu scricte, czy jakiś eksperyment...
Opowiada z zapałem o swoim pomyśle, a ja już wiem , że to marzyciel - wizjoner
Jego marzeniem jest gościć ludzi i gotować dla nich - ale, jak twierdzi nie jest nastawiony na duży ruch, bo nie poradzi sobie od razu. Jest tylko on i żona, nie mają pracowników , ani ...jelovnika (menu), gotują na zamówienia indywidualne, robią peki i podają produkty własnego wyrobu i własnych upraw. Dania oferowane są z uwzględnieniem ingrediencji dostępnych w danym dniu - cokolwiek świeżego znajdzie się u rybaków i na rynkach w Visie i Komiży.
Mladen mówi w viskim dialekcie - jak potem powiedziała nam jego żona Tamara - dziewczyna z Zagrzebia - nawet jej trudno go zrozumieć, gdy przechodzi na dialekt z ziomalami z Visu
Pierwsza lekcja - jak mówi się " zagrycha" po visku - chorwacku?
Čuk čuk, czy też
ćuk ćuk I takie coś właśnie pojawia się przed nami na stole..A do tego to, co należy zakąsić, czyli domaće wódki i nalewki.
Nie jesteśmy głodni po wcześniejszym posiłku w Rukavcu, ale Mladen wydaje się być idealnym źródłem informacji o życiu na Visie, poza tym ma tyle entuzjazmu w sobie, że nie umiem się oprzeć.
Możliwość pogadania z komunikatywnym naturszczykiem, a do tego
ćuk ćuk...
Bezcenne
Po chwili siedzimy i biesiadujemy. Owczy ser pochodzi od znajomego gospodarzy z miasta Vis, nalewki i doskonałe białe wino jest produkcji Mladena. Niestety, tego białego nie mają na sprzedaż, szkoda, kupiłabym kilka butelek...
Okazuje się, że właśnie gości u nich rodzina Tamary z Zagrzebia - rodzice i brat. Wszyscy oni bardzo subtelni i sympatyczni, o jasnej karnacji i oczach - w odróżnieniu od Mladena - typowego Dalmatinca o południowym temperamencie. Długo i miło rozmawiam z tym bratem , który mówi świetnie po angielsku i opowiada mi o szwagrze i jego pomysłach jak najlepszy jego menadżer . Vis i Zagrzeb to dwa różne światy, a ci tutaj świetnie się dogadują
Nie dziwię sie entuzjazmowi brata Tamary - też bym chciała mieć szwagra na Visie, u którego spędzałabym wakacje
Pora poznać Tamarę - drobną , delikatną blondynkę, która zdecydowała się na osiedlenie i niemal pionierską egzystencję w rodzinnych stronach męża...Dziewczyna ze stolicy, przyzwyczajona do wielkomiejskiego stylu życia nagle znalazła się w dziczy na odległej wyspie, na której nawet wcześniej nie była .
Okazuje się, że pokochała surowe życie polegające obecnie na tworzeniu ogromnego ogrodu wokół ich malutkiego domku i prowizorycznej konoby. Całymi dniami obsadza zbudowane przez Mladena tarasy różnymi krzewinkami i ziołami. Z czasem mają one stworzyć bujny, cienisty gaj.
Tutaj widzimy Tamarę ze swoim ojcem, którego ściągnęła z Zagrzebia na urolp, żeby podzielił się z nią swoją wiedzą ogrodniczą.
Zdjęcia wyszły kiepskie, bo było po zachodzie słońca i światło nie sprzyjało, ale czy widzicie na nich te połacie czegoś, co ktoś nie będący w temacie określiłby jako ugór i kamieni kupę.
?
To właśnie włości Mladena, które zamienić się mają w plantację...wszystkiego
Jego ziemia to nie tylko to , co mam w zasięgu wzroku. Ma jeszcze gaj oliwny za wzgórzem i winnicę w pobliżu Visu.
Ziemia po przodkach leżała odłogiem, gdyż, jak większość mieszkańców wyspy z terenów wiejskich nie miał imperatywu do uprawiania jej, czy planowania na niej inwestycji w latach , gdy Vis był zamkniętą strefą militarną i długo po jej zlikwidowaniu.
Sam Mladen pochodzący z Visu służył w armii jugosłowiańskiej przez wszystkie lata odizolowania, jak prawie wszyscy mężczyźni tutaj. Dużo opowiada o tym okresie. Armia zapewniała jakiś tam wikt i opierunek, oraz poczucie , że człowiek coś robił, bo inaczej panowała tam duchowa i psychiczna degrengolada - z braku perspektyw większość mieszkańców miała i nawet dotąd ma permanentną depresję - zwłaszcza w miesiącach zimowych
A nam, turystom wydaje się, że oni żyją w raju
Opowiadając swoją historię oprowadza nas i pokazuje z dumą każda roślinę..."Z tego robię taką nalewkę, te zioła posadziłem , aby nie było szkodników" ...Z zaciekawieniem odnotowuję, że nasadzenia ziół pomiędzy innymi roślinami uprawnymi chronią je od chorób i robali i dlatego można pozwolić sobie na zupełnie ekologiczne rolnictwo i ogrodnictwo bez użycia pestycydów itd.
Historia tej pary to romantyczne Love Story...
Po wycofaniu wojsk z Visu, nie mogąc odnaleźć się w nowej rzeczywistości na odseparowanej od świata i turystów wyspie, Mladen pojechał do Zagrzebia "za chlebem", gdzie przez lata imał się różnych prac. Tam poznał Tamarę i ci dwoje - pochodzący z kompletnie odmiennych środowisk ludzie - pokochali się.
Tamara poprosiła Mladena, żeby pokazał jej swoją rodzinną wyspę, np, żeby pojechali tam na dłuższy weekend, albo...nawet zamieszkali na zawsze.
Ale Mladen stwierdził, że wróci na Vis tylko ...z żoną
Czyli, albo ona go poślubi, albo nie zabierze jej tam.
Tamara przyjęła oświadczyny, lecz okazało się , że terminy w U. Stanu Cywilnego sięgają 6-ciu miesięcy, lub dłużej. Mladen rzucił więc słuchawką rozmawiając z urzędniczką, wsiadł na skuter i po pięciu minutach rozmawiał z tą samą urzędniczką siedząc przed jej biurkiem. Tak żarliwie przekonywał ją ,że musi natychmiast wziąć ślub i wracać na Vis, by zacząć nowe życie, że po 3ech dniach byli już małżeństwem.
Tamara z bukietem ślubnym wsiadła do samochodu - uprzednio obładowanego przez Mladena ich skromnym dobytkiem i...prosto sprzed U.S.C. pojechali na prom do Splitu
Od dwóch lat walczą z kamienistym podłożem, by przygotować infrastrukturę pod dom i konobę; z suszą - Tamara całymi dniami podlewa uprawy...Dodatkowo dziewczyna musi nauczyć się wiele o życiu na wyspie, poznać ludzi, dialekt...Lekko nie jest.
Podczas 1,5 godzinnej wizyty w Stone Garden dowiaduję się niesamowicie wiele o Visie i życiu tych ludzi. Toż to rarytas - w żadnym przewodniku nie wyczytam tak fascynujących opowieści
Umawiamy się na większą porcję - i historii i ...peki.
Wrócimy tu za kilka dni na kolację z prawdziwego zdarzenia.I jeszcze nie jednego się dowiemy
Bardzo podoba mi się ta historia powrotu na Vis - wbrew pozorom, jest trochę ...hippy
Mimo ciężkiej pracy i uwiązania do miejsca Ci ludzie wydają mi się naprawdę wolni
Teraz nabywamy butelkę domaćej orahovicy, żegnamy się na kilka dni z pionierami - osadnikami
i tym razem jedziemy serpentiną prosto do domu w Komiży.
A pod naszą miejscówką ...
Jakiś turysta - ignorant wjechał autem do ścisłej strefy z zakazem ruchu i wjazdu - gdzie uliczki bywają węższe niż szerokość samochodu, a promień skrętu jest taki, że nie wymanewrujesz w żaden sposób, na przykład chcąc wjechać w boczną.
Cała sytuacja była przekomiczna, a ja miałam swobodne skojarzenie z tą piosenką...
Było kiedyś w pewnym mieście wielkie poruszenie
Odbywano niesłychanie trudne...przestawienie )
Wielu bardzo się trudziło, chociaż był wyjątek...
Bo publiczność zgromadzona wszystko miała za nic,
Nawet to że kilku śmiałków przestawiało dla niej.
Gdy się chłopcy wysilali - śmiała się klaskała...
Mimo wszystko ta ekipa pojazd wnet wypchała Na pewno wiecie jaka piosenkę sparafrazowałam
Mieliśmy zakończyć grzecznie ten pierwszy intensywny dzień na Visie, ale wydarzenie przed domem tak nas rozbawiło , że postanawiamy wyskoczyć jeszcze na chwilę "na miasto", mimo, że już noc zapadła
Bardzo owocne to wyjście było, bo załatwiłam pewną ważną rzecz - a mianowicie dokonałam rezerwacji rejsu wokół wyspy - tego samego, którego nie udało mi się odbyć rok wcześniej...z powodu zagapienia się i kiepskiej pogody w ostatnich dniach pobytu
Nauczona doświadczeniem, że największe atrakcje trzeba organizować od razu (naiwna , myślałam,że to będzie największa atrakcja tych wakacji
) nabywam dwa bilety na rejs piątkowy (czyli za 5 dni). Łaska boska, że to zrobiłam - obecnie rejsy odbywają się tylko w piątki i cieszą się dużym zainteresowaniem, więc w odpowiednim czasie dokonałam rezerwacji
Teraz tylko trzeba wymodlić pogodę na piątek. Przy okazji - dzięki Ewa ( CROnikiCROpka) za rekomendację tej ekipy
Także za kilka dni... idemo ploviti
Trzeba to uczcić jednym Mojito na rivie
I wracamy.
Bardzo to był udany pierwszy dzień na wyspie