napisał(a) Franz » 01.06.2014 21:34
Na koniec jeszcze zachodzimy do osobno stojącego budynku z dosyć grubą basztą. Widząc z daleka jakąś pstrokatą zieleń, śmieję się, że przy nim pewnie jakiś warzywniak mają. I rzeczywiście - grządki z pomidorami, czosnkiem, cebulą, ale są również krzaczki lawendy i przystrzyżone żywopłoty. Bea znowu znajduje jakiegoś trzmiela, uwijającego się w kwiatach, ale już pora się zbierać - za chwilę będą zamykać.
Wychodzimy przez ten budynek, w którym między innymi mieści się kawiarnia. Bea zwraca uwagę na zabytkowe pompy, jako że mało już mamy wody, ale okazuje się, że pompy są wyłącznie ozdobą. Jednak przy wyjściu łapiemy wodę w toalecie, możemy więc ze spokojem myśleć o wieczorze. To nie znaczy, że już zaczynamy szukać miejsca na nocleg - na to jeszcze zbyt wcześnie, jeszcze mamy zamiar coś dzisiaj zobaczyć.
Wyruszamy w kierunku Brancion. To tylko małe kilkanaście kilometrów, więc błyskawicznie dojeżdżamy na miejsce, po drodze mijając jeszcze jakiś zamek. Nie zatrzymujemy się przy nim jednak, podjeżdżając stromo wąską drogą w górę. Mijamy omyłkowo właściwy zjazd i naszym oczom ukazuje się bardzo ładny kościółek. Jest zbyt ładny, byśmy mogli go w tej sytuacji zignorować.