napisał(a) Franz » 18.02.2014 15:01
Zanim wyruszymy, wychodzi na jaw jedna kwestia, której się nie spodziewaliśmy. Aparat fotograficzny, który Bea kupiła przed wyjazdem, prosi o wymianę akumulatora. Mam takie zamienniki – Bea wkłada, aparat robi dwa zdjęcia, po namowach jeszcze jedno, ale potem oznajmia, że dalsza współpraca nie będzie możliwa. Wykrywa, że to nie oryginał i domaga się porządnego potraktowania. Próbujemy z innymi – to samo. Cóż, trzeba będzie ładować ten oryginalny akumulator na bieżąco.
Bogatsi o plany obejmujące kilka następnych punktów na trasie, zwijamy majdan i wyjeżdżamy. Decydujemy się opuścić Alzację. Jeszcze do niej wrócimy na koniec naszych wojaży, a teraz ustalamy kierunek: Burgundia, a konkretnie Dijon. Trasa zajmuje więcej czasu, niż zakładaliśmy; wprawdzie na niektórych odcinkach daje się lecieć setką, były jednak też takie, gdzie sześćdziesiątki nie udaje się przekroczyć. W efekcie do Dijon docieramy dopiero po siódmej, co ma tę zaletę, że parkowanie już jest darmowe, jednak czasu zostało nam niewiele. Zostawiamy wóz pod prefekturą i kierujemy się w stronę bliskiej fasady kościoła Notre-Dame.