napisał(a) Franz » 30.09.2015 18:46
Chwilę stoimy zasłuchani, potem - nie chcąc przeszkadzać - cichutko kierujemy się do krużganków. Obchodzimy wirydarz dookoła, rzucając okiem na proste krzyżowe sklepienia, a przez liczne biforia zaglądamy na niemały akwen pośrodku, w którym łapiemy odbicia romańskiej świątyni. Kiedy wracamy do kościoła, spotykamy akurat rozchodzące się benedyktynki - padają wzajemne pozdrowienia, poparte serdecznym uśmiechem.