napisał(a) Franz » 06.07.2015 23:56
Kiedy wracamy na wielką łąkę, oprócz mojego pojazdu stoją już tylko dwa inne samochody, a mundurowy pan z pieskiem pyta, czy to auto na brzegu jest może nasze. Potwierdzam i wtedy on prosi, żeby już wyjeżdżać, bo muszą ponownie cały teren zamknąć. Czyli nam się po prostu udało - załapaliśmy się na okazyjnie tylko udostępnioną łąkę, unikając w ten sposób problemu horrendalnie drogiego parkingu.
Wyjeżdżamy, kierując się z powrotem na Nimes, a jako, że minęła dziewiąta, to tuż przed miastem skręcamy w boczną dróżkę i rozkładamy się ze śniadaniem. Po chwili przebiegający tą dróżką jogger robi sobie koło nas półmetek, a potem przejeżdża rowerzysta. Oczekujemy zatem w następnej kolejności kawalkady TIRów, ale zamiast nich na niebie pojawiają się samoloty, a wkrótce zakwitają kolorowe spadochrony wyskakujących skoczków.
Po śniadaniu ruszamy w dalszą drogę, a widząc, że pomimo święta narodowego markety są czynne, uzupełniamy na przedmieściach Nimes nadwątlone zapasy piwa oraz ciastek. Teraz już bez przystanków kierujemy się do Aigues-Mortes.