napisał(a) Franz » 06.05.2015 15:48
Kilka zdań tekstu do wcześniejszych odcinków.
Po chwili szosa zaczyna lekko opadać w dół, stopniowo przybierając na stromiźnie i wkrótce staje się bardzo kręta. Przekraczamy dolinę rzeczki Arre, która niedaleko stąd wpada do płynącej na południe Herault - z nią się jeszcze spotkamy w ciekawych okolicznościach - i zaczynamy się wspinać w górę. Strefa płaskowyżów zostaje za nami, podczas gdy my zagłębiamy się w góry Cevennes, po których Stevenson wędrował z osiołkiem, co później pięknie opisał.
Krajobraz się zmienia - rozległe płaskowyże z niewielkimi wypiętrzeniami ustępują miejsca coraz bardziej wyraźnym grzbietom górskim, nadal jednak porozdzielanym głęboko wciętymi wąwozami o częściowo skalistych urwiskach. Bardzo kręta szosa wyprowadza na przełęcz o wysokości 1264m, po czym opada do wąwozu rzeki Dourbie - ta płynąc na zachód, wpada do rzeki Tarn w Millau, przez który przejeżdżaliśmy wczoraj - po czym wspinamy się na jeszcze wyżej leżącą przełęcz, Col de la Sereyrede. Tu skręcamy na północny zachód, by po chwili osiągnąć pierwszy z zaplanowanych na dziś punktów.
Kilka minut przed dziewiątą lądujemy na parkingu przy punkcie informacyjnym i kasie do Abime de Bramabiau. Informacja na miejscu pokrywa się ze znaną nam już wcześniej - czynne od 9:30. Widać dróżkę z furtką, gdzie z kolei informują, że wejście jedynie z ważnymi biletami. Jest to zatem odpowiedni moment na śniadanie - mimo iż termometr wskazuje jedynie 13 stopni, to słoneczko wspaniale dogrzewa, lokujemy się więc z pierwszym tego dnia posiłkiem na skraju parkingu.