Ponieważ co niektórzy byli ciekawi gdzie byłam jak mnie nie było, zaprezentuję małą relacyjkę z wyjazdów 2019. Na pełną relację nie mam ani czasu, ani zapału, więc będzie w skrócie.
Mniejsze podróże w 2019Rok 2019 był u nas rokiem zmian i rewolucji. Rewolucja nastąpiła również w kwestii wyjazdów w góry- postanowiliśmy, że będziemy sobie robić wypady jednodniowe, chociaż w najbliższe góry mamy 250 km. Będą to zazwyczaj wypady na mniejsze pagórki z Koroną Gór Polski w tle.
W lipcu wybraliśmy się jednodniowo do Sobótki, by zdobyć dolnośląski Mount Everest, czyli Ślężę.
Na początku oczywiście pomyliliśmy szlaki, ale to akurat norma
Na szczyt wdrapaliśmy się szybciutko- najpierw odwiedziliśmy schronisko. Ładne, ale z niemiłą obsługą.
Zaszliśmy też do kościoła, ale był zamknięty:
Na koniec S. odwiedził wieżę widokową- wejście po stromej drabinie więc ja się nie odważyłam.
Jak widać pogoda była średnia.
Po zejściu z wieży okazało się, że otworzyli kościół, więc zwiedziliśmy jego wnętrze i wdrapaliśmy się na wieżę.
Ze szczytu zeszliśmy na przełęcz Tąpadła. Tam okazało się, że mamy bardzo dużo czasu, więc pospacerowaliśmy szlakami wokół Ślęży. Były dość nudne.
Na koniec dotarliśmy do schroniska "Pod Wieżycą". W schronisku można zjeść pizzę, więc był to nasz cel. Oczywiście dla nas zabrakło. Znowu norma
W sierpniu zrealizowaliśmy dawne marzenie wybierając się w końcu do Czesko-Saksońskiej Szwajcarii. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od zwiedzenia słynnego mostu Bastei:
Później pokonaliśmy 1000 schodów w wąwozie Schwoedenlocher
Na konic odwiedziliśmy Twierdzę Koenigstein:
Dzień zakończyliśmy czeskim piwem w Dečinie, gdzie mieliśmy nocleg.
Następnego dnia zwiedziliśmy flagową atrakcję Czeskiej Szwajcarii, czyli Pravcicką Branę. Samochód zaparkowaliśmy we wsi Mezni Louka, skąd udaliśmy się na szlak w formie pętelki.
Skonsumowaliśmy kofolę w tych wspaniałych okolicznościach, jednak trochę przeszkodziły nam w tym całe chmary os
Następnie zeszliśmy szlakiem do miejscowości Hrensko, skąd udaliśmy się do Wąwozu Edmunda. Część szlaku pokonuje się drogą wodną:
Trafiliśmy na wspaniałego Pana Flisaka, który był bardzo zabawny.
Największa atrakcją wąwozu okazała się
Czeska Niagara. To wodospad działający podobnie jak spłuczka w toalecie
Z wąwozu Edmunda udajemy się do wąwozu Dzikiego. Początek trasy na nóżkach:
Dalej znów drogą wodną. ten wąwóz jest krótszy i chyba nieco mniej atrakcyjny od poprzedniego. Także Pan Flisak nie jest tak zabawny, jak ten pierwszy.
We wrześniu wybraliśmy się tradycyjnie jak co roku w Tatry. A że był to rok rewolucyjny, tym razem postawiliśmy na Tatry Słowackie. Koniec września w wysokich górach może być różny- trafiliśmy na pierwszy atak zimy, który nieco pokrzyżował nam plany, ale i tak udało się zrobić 5 całkiem miłych wycieczek.
Pierwszego dnia przeszliśmy się dość długim odcinkiem Tatrzańskiej Magistrali- od Popradzkiego Stawu do schroniska Śląski Dom w Dolinie Wielickiej.
To miała być fotka na konkurs "Podróże Cromaniaków". Ale, ze rzadko zaglądam na forum, konkurs przegapiłam...
Widok z Osterwy
Batyżowiecki Staw
W Dolinie Wielickiej
Ta wycieczka mnie wykończyła. Na samym początku zaliczyłam bolesną glebę na oblodzonym podejściu na Przełęcz pod Osterwą. Pod koniec zaś wykończyły mnie nowe, nierozchodzone buty o sztywnych podeszwach. Na drugi dzień trzeba było wybrać jakis krótsdzy cel. Poszliśmy na Skrajne Solisko, które jest chyba najszybszym do zdobycia 2- tysięcznikiem. Ja doczłapałam jednak tylko do schroniska.
Kofola sensem słowackiego życia!
Kolejnego dnia popsuła się pogoda, więc zrobiliśmy dzień odpoczynku. Następnego dnia wybraliśmy się na Sławkowski Szczyt(2452m.), który jest naszą najbardziej okazałą zdobyczą z zeszłego roku.
Sławkowski był trochę męczący, więc dzień po był odpoczynek, a kolejnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do przepięknej Doliny Staroleśnej.
Ostatniego dnia pogoda miała być tylko do 13, potrzebowaliśmy zatem jakiegoś krótkiego celu. Poszliśmy nad Zielony Staw Kieżmarski i do Doliny Białych Stawków w Tatrach Bielskich.
Na szlaku zachwyciły nas jesienne kolory....
....oraz górskie otoczenie Zielonego Stawu
Dolina Białych Stawków okazała się całkiem urokliwa.
Prognozy się sprawdziły i o godzinie 14 byliśmy już w Starym Smokovcu- w strugach deszczu.
Tak zakończyła się nasza ponad tygodniowa wycieczka. Musze powiedzieć, ze jestem zachwycona Tatrami Słowackimi, już mi się nie chce jeździć w Polskie- no, chyba, ze zimą
W październiku wylądowałam na państwowym all inclisive w szpitalu, do 17 listopada miałam zwolnienie oraz zakaz wszelkich aktywności fizycznych. 17 listopada szybko jednak nadszedł i mogliśmy jechać na wycieczkę. Tym razem jednodniową. Celem była Andrzejówka, czyli schronisko położone w Górach Kamiennych, nieopodal Wałbrzycha.
Naszą kolekcję Korony Gór Polski powiększyliśmy o Waligórę-najwyższy szczyt Gór Kamiennych. Powiedzieć, że wejście na ten niepozorny pagór jest strome, to nic nie powiedzieć. Takich stromizn nie widziałam nawet w Tatrach. Dodatkowo było po deszczu, co utrudniało wejście, żałowałam, ze nie mam kijków...
Listopad okazał się całkiem ładny
W grudniu okazało się, że mamy jeszcze jakieś nędzne resztki urlopu. Plan był oczywiście taki, by wyskoczyć w góry na kilka dni. Jednak niezbyt ciekawa pogoda i brak śniegu zniechęciła nas od tego pomysłu. Zamiast gór była Praga. Praga, w której byłam po raz 3, ale mógłby być i 30. A może nawet mogłabym tam mieszkać.
W Pradze odwiedziliśmy miejsca znane:
Jak i mniej znane:
Z racji krótkiego dnia, duża część zwiedzania odbyła się po ciemku:
Korzystaliśmy też z bardziej przyziemnych atrakcji. Np. piwo przyjechało do nas pociągiem
Odwiedziliśmy też bardzo interesujące muzeum
To jest tylko maleńki wycinek tego co widzieliśmy w Pradze. Oczywiście wiele rzeczy z tych zaplanowanych nie udało się odwiedzić, ale byliśmy tam tylko 3 dni- to zdecydowanie za mało.
Mam nadzieję, ze następna relacja będzie już bardziej na temat- bo z Chorwacji.