02.06.2019, niedziela
Wczoraj odwiedziliśmy dwa jeziorka, dziś odwiedzimy do kompletu trzecie. Jak co niektórzy pewnie zgadli będzie to Bohinjsko Jezero. Często, gdy jestem w stanie irytacji mawiam, że p....olnę wszystko i jadę w Bieszczady. Gdybym na co dzień żyła w Słowenii mówiłabym, że p...olę wszystko i jadę nad Bohinj
To zupełnie inne jezioro niż Bled, niby też w górach, ale nad Bohinjem jest cisza, spokój, wspaniała przyroda, zieleń...Może nie ma zamku na skale, ani wysepki z kościółkiem, ale ja odebrałam to miejsce jako cudownie magiczne. Kiedyś przyjadę na tydzień z namiotem
Na dziś zaplanowałam dzień relaksacyjno-plażowy, ale żeby nie było za łatwo to wycieczkę zaczniemy od niedługiego górskiego szlaku. Załóżmy, że dojechaliśmy już nad jezioro(trochę to dawno było, szczegóły zacierają mi się w pamięci). Aby dotrzeć nad wodospad Savica, bo to on jest naszym celem, musimy najpierw dojechać do miejscowości Ukanc, położonej na zachodnim brzegu. Z Ukanc wąska i kręta górska droga doprowadza do schroniska Koča pri Savici. Tu zostawiamy Korsę za darmo (:!: ) na dość dużym parkingu. W życiu jednak nic za darmo nie ma, parking to była podpucha - za dojście do wodospadu trzeba zapłacić 3 ojro. Niech będzie.
No to pod górkę!
Dojście do wodospadu prowadzi po schodach, dość stromych, ale idzie się raczej krótko.
Po drodze mijamy punkt widokowy:
Niektórzy robią tu przerwę, my lecimy prosto nad wodospad.
Wodospad robi wrażenie, ale trzeba go obserwować z odległości kilkunastu metrów. Punkt widokowy przy wodospadzie jest od niego oddzielony żelazną (kurtyną? ) bramą. Nie ma zbyt wiele miejsca, dlatego musimy odstać swoje w kolejce do fotek.
Nie mam żadnego zdjęcia na którym byłabym sama, a że nie chce mi się bawić w zamazywanie głowy to tym razem daruję sobie
Trochę jest tutaj tłoczno, więc dajmy innym popatrzeć na wodospad. My sobie już zleziemy.
Jesteśmy z powrotem na dole:
Ze schroniska można udać się szlakiem w ciekawe miejsca np. do Doliny 7 Triglavskich Jezior, ale że śnieg, to takie atrakcje zostawimy sobie na następny raz.
Teraz czeka najgorsze, czyli zjazd krętą drożyną. Jakoś poszło, modły o brak mijanki z autobusem zostały wysłuchane:)
Jedziemy plażować do miejscowości Stara Fuzina, która jest położona po drugiej stronie jeziora. Parkujemy na płatnym parkingu po 1,5 euro za godzinę, decydujemy się na godzin 4 i idziemy- najpierw do knajpki tuz przy brzegu.
Pijemy kawkę(niedobrą, jak to w Słowenii), za to ze wspaniałym widokiem na jezioro. Nie mam zdjęć knajpki, ale nazywa się ona Kramar, polecam
Zieleń przy jeziorku:
Wbrew wcześniejszym planom nie zażywamy kąpieli. U mnie to norma, ja się w wodzie stojącej nie kąpie z zasady(tzn. w wannie się jednak kąpię, ale to co innego ) No, a S. to n ie wiem Był kiedys taki odcinek Allo, allo, kiedy Her Flick i Helga planowali podróż poślubną i przyszły pan młody wymyślił wyjazd w Alpy, po to by się kapać w lodowatym jeziorze. Od tego momentu uczucia Helgi osłabły, więc może S. też obawiał się czegoś podobnego
Przeleżeliśmy większość popołudnia, po czym zebraliśmy się w tempie ekspresowym , bo chmury wydawały się burzowe. Tego dnia po raz pierwszy mieliśmy problem z zatankowaniem Korsy. Nigdzie nie było gazu, nawet na autostradzie, a w zadupiastej części Słowenii- blisko jeziora, to nawet nie bardzo wiedzieli co to jest Gaz?? LPG?? Nooo Plin za auto!!! YYYYY
Także pojechała sobie trochę burżujka na benzynie
Jutro następna półgórska wycieczka.
cdn.