Trochę minęło czasu ale postanowiłem podzielić sie moimi wrażeniami i zdjęciami z mojego urlopu ...
To zaczynamy
Urlop miałem zaplanowany od 12-20.09.2009 w miejscowości Malinska na wyspie KRK (przez biuro Adriatyk).
Na urlop przeznaczyliśmy 10dni , bo dodatkowe 2 dni na nocleg na trasie.
Pech chciał że kilka dni przed wyjazdem miałem awarię samochodu. Robiłem sobie zakupy na wyjazd a tu nagle wciskam pedał sprzęgła i czuję opór , wciskam mocniej i pedał leży na podłodze
Telefon do teścia , szybkie szukanie serwisu który zajmie się od zaraz sprzęgłem ...
Holowanie i samochód w naprawie ...
Myśleliśmy że to tylko linka , a okazało się że padło sprzęgło ...
Samochód był w serwisie 3 dni ...
W piątek mieliśmy jechać a samochód ciągle w serwisie i nie wiadomo czy w sobotę skończą (bo do 13.00 pracują).
Mnóstwo nerwów ale udało się i skończyli ...
Kasy poszło mnóstwo , skasowali mnie niesamowicie
Ale trudno , gdyby człowiek wiedział szybciej by naprawił ...
A tak "niewiedza" kosztowała
Szybki przyjazd do domu , szybkie pakowanie walizek , telefon do znajomych i jedziemy ...
Jedzie się bardzo dobrze. Ruch mały , korków brak ..
Do Cieszyna trafiamy w nocy , później powolny przejazd przez Czechy (nie miałem winiety a nie chciałem trafić na płatną drogę i policję).
Przejeżdżamy granicę Słowacji i zaczynamy szukać stacji aby kupić winietkę ...
Niestety stacje pozamykane a Cadca już blisko
Na szczęście przed samą Cadcą była jeszcze czynna stacja (za kilka minut ją zamykali ...).
Kupiliśmy winietki i jazda ...
A za płatnym tunelem (tam gdzie wymagana jest winietka) stała już policja i wypatrywała ... winietek ...
Później jazda i nocleg niedaleko Bratysławy ...
Rano śniadanko , tankowanie paliwa (LPG) , kupno winietki i jazda ....
Później Austria , na terenie Austrii kupno winietki (Słowenia) potem Słowenia.
Jako że mieliśmy winietę na Słowenię postanowilismy wykorzystać winietę i korzystać ile się da z słoweńskich autostrad ...
Zjechaliśmy prawie całą słowenię i wjeżdzamy do Chorwacji
Jest już wieczór , wszyscy jesteśmy zmęczeni ...
Jedziemy na wyspę KRK i do miejscowości Malinska ...
Znajdujemy agenta firmy Adriatyk , agent wzywa właściciela posesji i razem z właścicielem posesji jedziemy na nasze apartamenty
Mamy wynajęte całe piętro domku , mamy 2 duże sypialnie , duzy salon z 2 sofami i wielki taras , oczywiście kuchnie i łazienkę ...
Jemy kolację i wymęczeni idziemy spać ...
A następnego dnia :
Idziemy szukać "wymarzonej" plaży i podziwiamy takie sobie widoczki
Potem jedziemy zobaczyć miasto KRK
Dzieciaki zainteresowały się kołem
Dzieciaki wypatrzyły w mieście KRK plac zabaw i zamiast podziwiania KRK trzeba było się "wyszaleć" na placu zabaw w ... Chorwacji ...
Później znów spacery po Malinska ...
A to nasza ulubiona plaża , gdzie głównie się kąpaliśmy i plażowaliśmy ...
Po plażowaniu podejmujemy decyzję że trzeba zobaczyć osławione Plivickie Jeziora. Automapa wyznacza nam trasę i rano wyjazd , bo kawał drogi przed nami ...
AutoMapa wyznacza nam delikatnie mówiąc hardcorową drogę. Drogę z wąskimi drogami , bardzo ostrymi zakrętami , dużymi wzniesieniami i itd ..
Niestety maluchy nie wytrzymują "emocji" wjazdu na samą górę serpentynami z niesamowitymi "przeciążeniami" i ... trzeba czyścić samochód ...
Później dalsza jazda. Niesamowicie męcząca , bo drogi naprawdę złe i niebezpieczne ...
Przyjeżdzamy na Plivickie jeziora , jest zimno. Dobrze że mamy polary i kurtki przeciwdeszczowe bo łapie nas deszcz
Jedziemy wagonikami i wybieramy najłatwiejszą trasę.
Chodzimy i niestety Jeziora mimo że ładne nie zachwyciły mnie zbytnio.
Fakt , ładne , ale może oczekiwałem czegoś więcej ????
Powrót masakryczny ...
Wybraliśmy inną drogę (fakt dłuższą ,ale duuużo lepszą) ...
Jednakże podczas powrotu spotkała nas w tym samym czasie ulewa , błyskawice a dodatkowo niesamowita mgła ...
Było masakrycznie. Jechaliśmy często widząc tylko odbłyśniki zamocowane na pachołkach lub barierkach ...
Znajomi mocno się przestraszyli , bo przed wyjazdem kupili od gumiarza używane zachodnie opony w super stanie ...
Na autostradzie na tych super zachodnich używanych oponach wpadli w poślizg , ale dzięki olbrzymiemu doświadczeniu kierowcy udało im się z poślizgu wyjśc z życiem ...
Mi pulsowała adrenalina , podobało mi się ???
Było bardzo ciężko , ale dojechaliśmy spokojnie spowrotem do kwatery ...
Wieczorem "burza mózgów" i decyzja że jedziemy sami (z dzieciakami) do Wenecji. Pozostali nie chcą jechać tak daleko i zostają na miejscu.
Rano pobudka , szybkie śniadanko i jedziemy do Wenecji ...
Wyjeżdżamy pogoda słaba ...
Jedziemy mgła ...
Później już coraz lepiej , autostrady i po około 4 godzinach jesteśmy w Wenecji. Decydujemy się zaparkować w mieście Mestre na jakimś parkingu a potem pociągiem udać się do Wenecji ...
W Wenecji ruch naprawdę duży , znajdujemy parking obok dworca , pobieramy bilecik i parkujemy.
Zaczyna się przejaśniać ...
Kupujemy bilety na pociąg i jedziemy do Wenecji.
Jadąc pociągiem widzimy całą Wenecję (wyspę) we mgle ...
Jednak mgła szybko odchodzi i zaczyna wychodzić słoneczko ...
Robi się ciepło ...
Po przyjeździe do Wenecji następuje opad szczęki ...
Ale ta Wenecja jest PIĘKNA !!!
Po prostu szczęka leży na ziemi i ciężką ją podnieść ...
Te uliczki , te zabytki , po prostu zdjęcia tego nie oddają ...
I znów Malinska ...
I niestety nadszedł dzień powrotu
Niestety okazało się że urlop był za krótki i niestety nie cały przygotowany program został zrealizowany
Po drodze chciałem jeszcze pojechać nad Jezioro Bleed i do wąwozu Vintgar.
Niestety tego dnia pogoda zupełnie się popsuła.
Udało nam się w drodze powrotnej zobaczyć wąwóz Vintgar.
Ludzi malutko (na Jeziorach Plivickich mnóstwo ludzi i mnóstwo Polaków).
Na Vintgarze - zero Polaków
Wąwóz bardzo fajny. Idzie się nad rwącym potokiem po mostach zamocowanych na skałach , przechodzi się z jednej skały na drugą ..
Widoki bardzo ładne , czuć rwącą rzekę , widać mgłę ...
Bardzo klimatycznie
Podobało mi się bardziej niż na jeziorach Plivickich , znajomym także ...
Wieczorem docieramy do naszego hoteliku na Słowacji i tam kolacja i nocleg. Rano śniadanko , zakupy na Słowacji (jedzonko) i jedziemy do domu ...
Wieczorkiem jesteśmy w domu ...