Dzielę temat, żeby mi przypadkiem nie znikło to co już napisane Ponownie witam wszystkich czytających.
Po postoju na wyspie serwują nam obiad. Makrele z grilla, surówka, pieczywo i oczywiście wino. Porcje ogromne, i jeszcze dokładki proponują, ale apetyt po pływaniu dopisuje wszystkim. Pycha. Nie ukrywam, że uwielbiam jeść. szczególnie poznawać nowe smaki, jeść potrawy specyficzne dla różnych narodów. I Chorwacja zadowoliła mnie i w tym temacie: lignije so żara, kraby, pljeskavica, itp. Oj, oddałbym się teraz za lignije. Ale wracając do rejsu. Płyniemy do kolejnej zatoczki. Tym razem cumujemy przy betonowym pomoście. Na plaży ze dwie osoby. Piękne miejsce.
W tle nasze pływadło, obok pień agawy. Niestety nie mam zdjęcia jak wysoka potrafi być, ale zaskoczyło mnie to bardzo.
Tak, to jest miejsce gdzie mógłbym mieszkać. EDEN.
Pięknie i gorąco. I kto ośmieli się porównać egipskie kurorty do cudów natury Chorwacji? Kto spróbuje przekonać mnie , że wyjazd z renomowanym biurem podróży jest w czymkolwiek atrakcyjniejszy niż samodzielne zwiedzanie takich cudownych zakątków?
Kolejne miejsce do jakiego zawijamy to miejscowość Veli Losinj. Ładna, nie powiem, ale chyba Mali Losinj mimo wszystko wygrywa. Kolejny godzinny postój.
Pora wracać, godzina już dość późna, po 18:00. Ze statku schodzimy zadowoleni i pełni emocji. Polecam każdemu. W drodze powrotnej spotyka nas miła niespodzianka. Jako że jesteśmy trochę głodni zatrzymujemy się w pizzerii. Zamawiamy po piwku i pizzę. W czasie oczekiwania dostrzegamy naszego gospodarza, Marko. On nas również, podchodzi, wita się. Proponujemy, żeby się przysiadł, może piwo? Niestety spieszy się, bo umówił się z synem. No cóż... Może innym razem. Konsumujemy przepyszną pizze, popijając zimnym Karlovacko. Syci, zwracamy się do kelnerki:
-Molim raczun.
-Nie ma
-Jak to nie ma?!
-Nie ma, Marko załatwił.
Gest, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bardzo miły. W Polsce nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Po prostu nie mogłem wyjść ze zdumienia, zaskoczenia, czy jak to inaczej nazwać.
Nawiasem mówiąc, staraliśmy się nie zostać mu dłużni. Polskie przysmaki, polska wódka, no i zimne piwko, zawsze częstowaliśmy kiedy tylko mogliśmy.
Zmęczeni całodziennym rejsem zasnęliśmy prawie natychmiast.