Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
SPACER DOOKOŁA WYSPY
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale my się piekła nie boimy, bo podobno złego licho nie bierze. W związku z tym wybraliśmy się na rekonesans wyspy. Dookoła biegnie betonowa ścieżka, którą bardzo wygodnie się spaceruje. Warto tu wspomnieć, o czym nie omieszkała przypomnieć mi Ola, że dla rowerzystów to również wymarzone miejsce. Prócz wspomnianej ścieżki masa szlaków rowerowych, niesamowicie malowniczych. Na swojej drodze napotkaliśmy i dzikie obozowisko (jak wiać tak też można), wspaniały camp, którym byłem zachwycony, jakieś budynki, które wyglądały na opuszczone wojskowe, tablicę pamiątkową ofiar faszyzmu, ale przede wszystkim niesamowite widoki. No i most, który podobno jest atrakcją turystyczną. Kiedyś Cres i Losinj były jedną wyspą, ale na potrzeby ruchu wodnego powstał kanał oraz most, który wsuwał się pod jezdnię. Na zakończenie wspomnę, że spacer dookoła wyspy nie był stricte całkiem dookoła. To by się nam nie udało w jeden dzień. Szliśmy jak nas poprowadziła wspomniana ścieżka. I coś, co zapadło mi mocno w pamięć. Dom z wysokim murem, pięknymi agawami przed nim i napisem na furtce "Nur fur deutsch".
Troszkę nie chronologicznie, ale tak wyglądał widok z tarasu na szczycie domu. Na taras ten zaprosił nas Marko. Powiedział, że przez 3 dni nikogo nie będzie w tym apartamencie, więc jeżeli mamy ochotę to możemy korzystać. Nawiasem mówiąc apartament przepiękny i obszerny, ale zarezerwowany do korzystania przez rodzinę.
Czasem się zastanawiałem po co brałem ze sobą tyle ubrań, skoro 90% czasu spędzałem w kąpielówkach-na plaży, na tarasie. Pogoda przez nasz pobyt niestety nie była idealna. Padało! Raz. Tak gdzieś dwie minuty. Zanim zawołałem Olę to niestety nie miała okazji już zobaczyć deszczu. Innym razem idąc na plażę zauważyliśmy dość duże fale. Jako że w naszym ulubionym miejscu wchodzenie i wychodzenie z wody byłoby dość mocno utrudnione byliśmy zmuszeni zrezygnować z plażowania. Ale nie tak do końca. Przecież to wyspa.
W samochód i na drugą stronę, tuż obok plaży FKK, bo dla zainteresowanych warto wspomnieć, że taka tam jest-strzeżona i odgrodzona od wścibskich. Chociaż generalnie jeżeli ktoś ma ochotę to miejsc gdzie można się opalać czy kąpać nago jest mnóstwo. Zresztą nikt tam się specjalnie nie kryje. Ale wracając do tematu. Na tej plaży fala bardzo duża. Całkowity zakaz wchodzenia do wody. Rezydujący ratownik bardzo tego pilnuje. No cóż, zmieniamy kierunek na kolejną zatokę. A tu tafla wody idealnie gładka. To jest właśnie zaleta wyspy-jak nie z jednej strony to z drugiej.
Na dziś dziękuję. Krytyczne uwagi odnośnie sposobu pisania chętnie usłyszę i postaram się wsiąść je do serca. Enterami już rozdzielam.
Kolejny fantastyczny dzień w Mali Losinj. Chyba nie ma piękniejszego miasta. Rano idziemy do osiedlowego marketu o nazwie Jadranka. Małe zakupy, stoimy w kolejce do kasy, a gość przed nami mówi"
-... i zapalniczka
Oczywiście po wyjściu ze sklepu zagadujemy. Polak ze śląska. Mówi, że do Mali losinj jeździ od 9 lat. Opowiada trochę o okolicy.
Po śniadaniu udajemy się do jednego z biur turystycznych, w którym jest polka. Po krótkiej rozmowie daje nam mapę z zaznaczonymi ciekawymi miejscami. Dla zainteresowanych wyjazdem do raju na ziemi kilka linków. Mam nadzieję, że nie będą potraktowane jako reklama.
http://mali-losinj.hr/ -oficjalna strona, gdzie można obejrzeć mapę
http://agavetravel.com/ -agencja turystyczna, którego właścicielami jest chorwacko-polskie małżeństwo
http://www.manora-losinj.hr/acc_private.asp prywatne apartamenty i hotel manora
http://www.tz-malilosinj.hr/ kolejna strona o wyspie
Ruszamy do jednej z polecanych zatoczek. W auto, krętą wąską drogą po szczycie wyspy. W końcu na kawałku deski drogowskaz. Parkujemy auto wzdłuż drogi na niewielkim rozszerzeniu, bierzemy co nam potrzebne i idziemy. Dostać się tam można tylko na dwa sposoby: albo piechotą, albo łodzią.
Po ok. 30 minutach docieramy na sam dół. Kontrola mapy:
To miejsce robi na nas średnie wrażenie. Chwilka odpoczynku, kąpiel i ruszamy dalej. Kolejny drogowskaz w las.
Po ok. 5 minutach docieramy na miejsce i... klękam z wrażenia. Bielutkie otoczaki, piaseczek w wodzie, kilka osób, kilka jachtów (w końcu to sezon), widok przepiękny. Niestety zdjęcia nie zamieszczę, ponieważ jak pisałem na początku znaczna część zdjęć przepadła w bliżej nieokreślony sposób. Ale to jedno zostało:
Znowu nie chronologicznie, ale myślę, że sprawa jest istotna. W dzień przyjazdu nie użyłem filtra przeciwsłonecznego, następnego dnia poszedłem popływać i stwierdziłem, że nasmaruję się po wyjściu z wody. Tak też zrobiłem. Niestety było już za późno. Nie lekceważcie słońca. Przez kilka dni nawet pływałem w koszulce. Plecy spalone.
ines , mam nadzieję, że podobało Ci się równie bardzo jak i mi. Chociaż odnoszę wrażenie, że Cres jest bardziej skaliste i szare. Wieczorem kolejna część. Dziś o rejsie zwanym Fishpicnic. Ale to po powrocie z pracy.
themoon napisał(a):Niestety nie mam poglądowych, pejzaży, itp. ponieważ po prostu je straciłem.
To przykre , wiem coś na ten temat
Bardzo fajnie piszesz , obrazowo , to jest najlepsze potwierdzenie tego , że się Wam podobało i pobyt był udany , a zamieszczone zdjęcia , ich dobór , ilość to wyłączna sprawa autora relacji
Przepraszam, że tak zwlekałem, ale wolny czas poświęcałem na czytanie forum i planowanie tegorocznego wyjazdu. Ale już staram się nadrobić. Coś do posłuchania co towarzyszyło mi w czasie wakacji 2008:
FISH PICNIC
Wędrując portem oglądaliśmy piękne statki. Reklamy przedstawiały fantastyczne zdjęcia z rejsów. "Naganiacze" zachęcali. W końcu zdecydowaliśmy się. Trzeba było trochę cierpliwości zanim porozmawialiśmy ze wszystkimi, którzy oferowali takie rejsy. Jutro rano o 8:00 płyniemy.
Statek nazywał się bodajże Kovren.
Wczesne śniadanko i wymarsz do portu. Jeszcze chwila nam została, więc oczywiście lody. Wchodzimy na pokład, obsługa niesamowicie uprzejma. A kapitan... wyglądał tak, jak zawsze dzieci wyobrażają sobie kapitana piratów. Niesamowity! Z długą siwą brodą. Zeszli się współtowarzysze naszego rejsu wiec odbijamy.
Mali Losinj z perspektywy wody wygląd równie pięknie.
Po wypłynięciu z portu oczywiście częstują nas Rakiją. Na pokład wjeżdża wino, białe i czerwone, soki dla dzieci. Sielanka. Silnik mruczy, piękne widoki przesuwają się za burtą. Po pewnym czasie zawijamy do urokliwej zatoczki o bardzo stromych brzegach. Widok jest piękny. Trap na dziobie statku zostaje ustawiony tak, że można skakać do wody. Polecam, chociaż w nocy po takich skokach, a nie szczędziłem ich sobie, zatoki chciały mi eksplodować.
Zabawa przednia, nurkowanie, spadające staniki, wino. Odnośnie nurkowania. Była para, która ze zwykłym zestawem ABC schodziła naprawdę głęboko. Jak oni to robią? Mi się nie udało mimo ogromnych wysiłków.
PO około godzinie postoju ruszamy dalej. Dopływamy do wyspy na której nie ma samochodów. Nazwy niestety już nie pamiętam, ale bardzo urokliwa. Chyba Ilovik. Informacja, że cumujemy tu godzinę. No to spacer.
Kilka restauracji, parę jachtów, niesamowicie cicho i spokojnie. Tak, tu można odpocząć. Siadamy w cieniu i obserwujemy kraby. Odłączam się całkiem od rzeczywistości. Ogarnia mnie taka lekkość. Teraz po czasie zdaję sobie sprawę, że takie uczucie może być tylko w tak wyjątkowych miejscach. Za to kocham Chorwację, za poczucie bezpieczeństwa zawsze i wszędzie, za spokój, za mentalność ludzi, za to, że Chorwacja pokazała mi jak powinien wyglądać raj.