27 lipca, czwartek c.d.
Spod kolegiaty niedaleko jest już na jarosławski Rynek. I tu – niestety – spotka mnie pewne rozczarowanie, trochę podobne do tego jakiego doświadczyłem gdy byliśmy 2 lata wcześniej w Gdańsku. Widać, że Jarosław jest jednak trochę zaniedbany, uliczki w samym przecież centrum są nadal takie, jakie były w latach 80-tych, czyli krzywe, zniszczone, z rozpadającymi się chodnikami, kamieniczki też w większości pozostały takie same, nie odrestaurowane. Przydałby się też plan choćby częściowej odbudowy tych części zabudowy, które zniknęły po wojnie, sporo jest w centrum (od północnej strony Rynku) pustych parceli porośniętych po prostu trawą. Oczywiście nie zmienia to mojej sentymentalnej może trochę opinii o Jarosławiu , ale spodziewałem się, że akurat tutaj zmiany ostatnich dwudziestu kilku lat powinny być bardziej widoczne. Prawdopodobnie miasta nie stać na takie inwestycje, choć bardziej prawdopodobne wydaje mi się złe zarządzanie… bo na przebudowę nawierzchni ścisłego Starego Miasta przez tyle czasu środki powinny się jednak znaleźć.
A druga rzecz która się nam nie podoba, tutaj też i Małgosia od razu zwróciła uwagę że nie powinno tak być, to taka, że w Rynku wciąż bez żadnych ograniczeń dozwolony jest przejazd i (zwłaszcza ) bezładne parkowanie .
Zadbany Rynek w Jarosławiu mógłby być prawdziwą perełką na polskiej mapie , ale OK, nie narzekajmy już więcej , nawet mimo tych pewnych zapóźnień jest naprawdę bardzo ładny.
A jego wizytówką, jak również całego miasta jest piękny Ratusz
Pierwszy, drewniany ratusz istniał tutaj już w XV wieku, po pożarze w 1600 roku odbudowano już murowany. Po kolejnym pożarze zyskał wygląd renesansowej, jednopiętrowej budowli z podcieniami. Austriaccy zaborcy zajęli go na cele wojskowe, dopiero w połowie XIX wieku miasto wykupiło budynek. Obecny, neorenesansowy wygląd Ratusz otrzymał w końcu XIX wieku.