A na zakończenie – odgrzebane zdjęcie z innego, wcześniejszego dnia...
Kulkowe wakacje nad Bałtykiem
Było sympatycznie, spokojnie, sielankowo... do czasu jednak . Wróciwszy do pozostawionego na cały dzień nieopodal klifu samochodu zastaliśmy za wycieraczką karteczkę. Liścik od miejscowej policji zapraszający na rozmowę do krynickiego komisariatu. Zaparkowaliśmy auto w miejscu niedozwolonym . Miał być romantyczny ostatni wieczór, niestety nic z tego... myśli o obiedzie postanowiliśmy odłożyć na później, uznaliśmy, że tę sprawę najlepiej będzie załatwić od razu. Spakowawszy się pojechaliśmy do Krynicy, po drodze do tego natykając się na wypadek , samochód potrącił motocyklistę. Nie zatrzymywaliśmy się, kilka aut już stało udzielając pomocy poszkodowanemu a kawałek dalej minęło nas pogotowie i policja właśnie.
Przed komisariatem mieliśmy chwilę konsternacji, bo wzywać wzywają, ale gdzie tam zaparkować? Na uliczce zakaz a kilka miejsc przed budynkiem przeznaczono dla wozów policyjnych... trudno, jedno zająłem . Wręczyliśmy wezwanie i skierowano nas do młodego policjanta. Wytłumaczyliśmy się niewiedzą i tym że po raz pierwszy odwiedzamy Krynicę i okolice... zostawiłem dokumenty swoje i auta i kazano nam poczekać. Po paru minutach policjant podszedł do nas mówiąc, że nie dostanę mandatu a jedynie pouczenie , porozmawialiśmy chwilę w sympatycznej atmosferze... i to byłoby na tyle. Skończyło się miło, ale jakaś tam nauczka była... Polska to nie Grecja i w popularnych dla turystów miejscach w sezonie (nad morzem zwłaszcza w weekendy) trzeba zachować ostrożność.
Nie było sensu wracać aż tak daleko. Zrobiło się późno i jeszcze chwila a będzie ciemno... a żołądki coraz mocniej dopominały się o wypełnienie. Zajechaliśmy na ten pierwszy parking za miastem, prawie całkiem już pusty o tej porze, nie było to zbyt dogodne miejsce, ale teraz nie miało to już znaczenia. Dokuczały komary, na szczęście świece dymne jakoś ratowały sytuację. Najedzeni po prostu poszliśmy spać.
23 sierpnia, niedziela
To już tylko droga do domu. Postanowiliśmy wracać autostradą, skoro była okazja, trzeba się przejechać i sprawdzić co też nam wybudowali . Pogoda, początkowo piękna w miarę jazdy na południe stawała się coraz bardziej pochmurna, nie było też wcale gorąco. 25 zł za odcinek do Torunia to cena którą zdecydowanie można przeboleć dla komfortu jazdy i czasu. Standard jazdy i parkingów – bez zastrzeżeń . Ścięliśmy autostradowy kąt prosty jadąc przez Rakoniewice, Łęczycę i Poddębice, z perspektywy czasu żałuję że nie zajrzeliśmy do kolegiaty w Tumie i Zamku w Łęczycy , może będzie jeszcze okazja. Jeszcze kawałek S8 od Sieradza i około 16 wróciliśmy do domu.
------------------------------------
I to już KONIEC relacji, której miało nie być...
Dziękujemy Czytelnikom za uwagę i zainteresowanie