Witamy Wszystkich którzy zechcą tu zaglądnąć i zapraszamy do towarzyszenia nam w kolejnej relacjopodróży
. Tym razem zwiedzaliśmy mniej więcej podobne rejony Włoch co w poprzednim roku, głównie regiony Umbrię i Marche, ale będzie co nieco z Emilii-Romanii, Toskanii, Lacjum a także z Abruzji.
Zawsze na początku relacji jest kilka słów wstępu, tym razem oczywiście nie może być inaczej
.
Już rok temu po pierwszym włoskim wyjeździe dobrze wiedzieliśmy, że temu krajowi można poświęcić i 10 lat, i zawsze będzie tam jeszcze co zobaczyć. Właściwie pewne było, że tym razem urlop w okolicach majowego weekendu również spędzimy we Włoszech, od razu też mniej więcej było wiadomo jakie rejony chcemy sobie poodwiedzać. Kilka przeczytanych przewodników, przestudiowanych map, gotowe wydruki z planami miast, zrobione i spakowane zakupy... wydawało się, że nic nie może zakłócić nam spokojnego czasu oczekiwania na wyjazd. A jednak
. Kilka dni przed nim trzeba było sprawdzić prognozy pogody.... i co się okazało?
. MASAKRA
. Przepowiednie były powalające, co prawda z dnia na dzień się zmieniały (trochę) ale ogólnie można to ująć tak, że gorzej to już być chyba nie mogło. Chmury, deszcze, nie za ciepło...ot, typowa włoska pogoda
.
Trzeba było wymyślić jakiś plan awaryjny
. Naprędce powstały trzy
, gorączkowo oddawałem do biblioteki jedne mapy i przewodniki by pożyczać inne. Plan pierwszy zakładał wciąż Włochy, ale zdecydowanie bardziej południowe, konkretnie najchętniej Sycylię
. Plan drugi – to oczywiście ukochana Grecja, tam gdziekolwiek byśmy nie pojechali, czy na Thassos, czy w okolice Aten i na jakąś Cykladę, byłoby super, bo wciąż zwiedzać tam mamy co. Plan trzeci – to wiecznie niezrealizowany początek poznawania Turcji. I tak naprawdę temu trzeciemu planowi byliśmy najbardziej skłonni ulec...bo ten pierwszy chyba trochę przerastał nasze możliwości finansowe przeznaczone na maj, a ten drugi, no cóż, do Grecji to i tak jeszcze w tym roku pojedziemy
. No ale ostatecznie na dzień przed wyjazdem postanowiliśmy niczego nie zmieniać, jechać do Włoch, a Turcję pozostawić w sferze ciągłych planów. Tak więc tym razem nie doprowadziliśmy do sytuacji w której musielibyśmy nasz wyjazd powierzyć losowi i rzucać monetą
w który kierunek się udać
(co zdarzało się nam już w przeszłości robić
)
No to jedziemy
. Oczywiście na dziko, oczywiście codziennie gdzie indziej. Inaczej zupełnie sobie już nie wyobrażamy podróżować. Wiadomo, tak łatwo jak w Grecji nie będzie, ale że we Włoszech też się da, to zobaczyliśmy już rok temu. Postanowiliśmy podobnie jak wtedy, także i teraz nie zakładać na dach naszego boxa pozbawiając się przy okazji posiadania stolika i krzesełek
. No ale uznaliśmy, że mniej będziemy się rzucać w oczy a poza tym spokojnie wszystkie rzeczy zmieścimy do skodowego przepastnego bagażnika
. Auto pomyślnie przeszło przeglądy, nawet nie trzeba było za wiele ingerować w to z czego się składa
, powinno być wszystko ok.
26 kwietnia, piątekTego dnia całkiem już spakowani odwiedzamy jeszcze na kilka godzin nasze miejsca zatrudnienia
by na dobre opuścić je około godziny 13. Piękna słoneczna pogoda, ciepełko – w takich warunkach kierujemy się na węzeł Wrocław – Bielany by ze stałą, zawrotną prędkością 100 km/h zmierzać polskim „wytworem autostradopodobnym” w kierunku niemieckiej granicy w Zgorzelcu. Tam ostatnie tankowanie, około 720 km do Innsbrucka (przez GaPa) na tym paliwku przejedziemy bez problemu. Jazda przez Niemcy – bardzo przyjemna, pofałdowane tereny południowej byłej NRD i wschodnie bawarskie (przez Regensburg) bardzo się nam w zeszłym roku podobały i podobnie jest i teraz., zwłaszcza że pogoda wciąż dopisuje
. W Monachium jest już całkiem ciemno, mimo że piłka nożna kompletnie nas nie interesuje, duże wrażenie robi na nas podświetlona na krwistoczerwono Allianz Arena – stadion Bayernu. Stolicę Bawarii mijamy zupełnie bezboleśnie, jedzie się cały czas trasą o nazwie Mittlerer Ring, oznaczenia są świetne. Niewiele ponad 800 kilometrowy odcinek Wrocław – Ga-Pa pokonujemy w równe 10 godzin
, by o godzinie 23 zasypiać w śpiworach pod skocznią na której odbywa się drugi konkurs TCS
.
Jechaliśmy dokładnie tak
Inauguracyjna mapka
A - Wrocław
B - Ga-Pa
c.d.n.