1 maja, wtorek c.d.
Z naszego ambitnego planu na dziś zupełnie nic nie wyszło. Miały być może i 4 miejscowości a jest już daleko po południu a myśmy byli tylko w jednym miejscu i to w tak kiepskich warunkach. Droga, którą jedziemy na wschód z tego co czytałem jest bardzo ładna, zresztą, czasem udaje się nam coś zobaczyć. Między innymi, przejeżdżamy nieopodal wielkiego czerwonego kółka , czy może wielkiej litery O, którą przed wyjazdem widzieliśmy w relacji myszy73 czyli Agnieszki . Nie zatrzymujemy się... kropi i jest wciąż mglisto, nie ma to większego sensu . Na razie nie będziemy teraz nic już zwiedzać, trzeba na chwilę stanąć, przebrać się, zjeść... a potem się zobaczy.
Tak też robimy. Wcinamy coś w rodzaju drugiego śniadania poganiani znów padającym deszczem, siedzimy w aucie zastanawiając się co dalej.... w efekcie zasypiam .
Drzemka nie trwa długo... ale gdy się budzę, nad nami jest piękne błękitne niebo z białymi obłokami, świeci słońce. Rzut oka na zegarek, jest wpół do 5, a do San Gimignano mamy może 10 km jazdy. Nie ma się nad czym zastanawiać i tracić czasu - jedziemy .
Gdy dojeżdżamy do miasta jak zwykle robimy rundkę wstępną by zorientować się gdzie jesteśmy i gdzie jest to, co tu trzeba zobaczyć - czyli starówka . Ilość wszędzie zaparkowanych aut poraża , a przecież jeszcze niedawno lało tu na pewno jak z cebra, ulice wciąż są mokre. No ale cóż... w końcu myśmy już też przecież zwiedzali w deszczu... Na rondzie poniżej centrum jest miejsce, tam zostawimy auto, a do celu będzie stąd może 5 minut drogi.
Kilka pierwszych zdjęć na toskańskie krajobrazy, tak naprawdę dopiero dziś i teraz możemy je zobaczyć .