I tu zrobiliśmy się trochę w przysłowiowego "konia" . Miasto jest położone wysoko nad okolicą, na wzgórzu o wysokości 530 m, tak więc widać je już z daleka. Chcieliśmy mu zrobić jakieś ładne zdjęcie, ale jakoś nie było się gdzie dogodnie zatrzymać, a ruch na wąskiej i krętej drodze całkiem spory. A potem podjechaliśmy jeszcze trochę wyżej i był tam kościół otoczony domkami, natrafiliśmy nieopodal na duży parking gdzie stało sporo aut. Wyszliśmy więc pod ten kościół tylko "na chwilę" by spróbować zrobić Volterrze to zdjęcie, Małgosia bez plecaka, ja w samej koszuli, bez parasolek... okazało się, że my w tej Volterrze to już jesteśmy tylko że na przedmieściach... a do auta jakoś nie chciało się nam wracać .
To ten kościół, chiesa di San Giusto, wyprowadził nas na "manowce"
Nie wiedzieliśmy ile mamy drogi do starówki, do murów, ale nie mogło być to jakoś bardzo daleko. I nie było... może około kilometra, za to nieco pod górkę. Nie zmęczyliśmy się, na razie było wszystko ok... na razie .
Volterra jest super. Tego się spodziewaliśmy, i tak też było. Zaraz po wejściu za mury przez bramę Porta San Francesco wiedzieliśmy że to świetne miejsce. Tuż obok jest kościół pod wezwaniem tego samego świętego który zbudowano około 1170 roku w miejscu klasztoru franciszkanów. Najciekawsza jest tzw kaplica Krzyża „di giorno” dobudowana w 1315 roku a pokrywające ją freski powstały około 100 lat później