Po drodze zajrzeliśmy na jeszcze jeden punkt widokowy, z którego najlepiej widać było północne Cagliari z m.in. Castello di San Michele.
Viale Buon Cammino, już mamy blisko
.
Autko czekało na nas w piniowym cieniu, myślę, że to całkiem niezłe, darmowe miejsce do zaparkowania chcąc zwiedzić sardyńską stolicę. Trochę nas ona dziś wymęczyła
, zanim ruszyliśmy sporządziliśmy sobie tradycyjny napój energetyczny, co czasem pomaga a czasem nie za bardzo. Nawet z pomocą napoju i nawigacji nie udało się nam tak po prostu wyjechać z miasta, trochę pobłądziliśmy, ale dzięki temu napełniłem bak niedrogim paliwem
. A potem już ruszyliśmy prosto na północny zachód
.
Prosto to może za dużo powiedziane, trasa SS125 prowadzi przez przełęcz i jest mocno kręta. Ale ruch był bardziej niż znikomy
, prawie nic zupełnie tamtędy nie jechało. Cel mieliśmy jeden – w zasadzie już od rana – uzupełnić zapas wody, rano się nie udało, musieliśmy to zrobić teraz, zatem jechaliśmy wypatrując jakiegoś ujęcia, kranika. Nie było nic
.
Trasa ta nie powala, ot, droga przez góry. W najciekawszym miejscach tak to wyglądało:
Przejechaliśmy góry, wody ani śladu. Kierowaliśmy się prosto na znaną z zeszłego roku plażę Feraxi która była już tuż, tuż… ale musimy nabrać wodę
. Jedną miejscowością była mikro-osada San Priamo, którą objechaliśmy zaglądając w każdy zakamarek – i nic, porażka. No trudno… nadłóżmy więc drogi i pojedźmy do większej znacznie Muravery, tam nawet jak nie będzie kranika gdzieś w centrum, to będzie na cmentarzu.
Ile się naszukaliśmy cmentarza w Muraverze, to nie wspomnę
, a był praktycznie przy głównej drodze. W międzyczasie zajrzeliśmy na główny placyk miasteczka i już niemal odetchnęliśmy z ulgą bo dojrzeliśmy upragniony kranik, ale okazał się… bez wody. Ostatecznie pytając mieszkańców i spoglądając na mapkę miasta na placyku ustaliliśmy gdzie jest cmentarz, zajeżdżamy, podchodzę pod bramę… szok, czegoś takiego jeszcze nigdy i nigdzie nie widzieliśmy – cmentarz jest ZAMKNIĘTY W PONIEDZIAŁKI
Ręce nam opadły, po czymś takim to już można się tylko uśmiać
. Odpuściliśmy, trochę zwykłej wody jeszcze mieliśmy, a poza tym trochę zapasów wody specjalnie do picia, której nie wykorzystaliśmy ze względu na niewysokie temperatury. Damy radę
.
Zajechaliśmy nad plażę Feraxi, dokładnie w to samo miejsce w lasku w którym byliśmy rok temu. Z nowości – pojawiła się przy wjeździe budka (właściwie zwykła przyczepa kempingowa) z opłatami parkingowymi, teraz oczywiście nieczynna, ale w sezonie pewnie jak najbardziej. No i druga sprawa, nie będziemy tak zupełnie sami, nieco dalej stały dwa niemieckie T4 ewidentnie rozbite na dłużej.
My też rozbiliśmy nasz obóz
, trzeba było przepakować i poupychać kupione w Cagliari wina. Ugotowaliśmy jedzonko, posiedzieliśmy przy jednym chwilkę… to był całkiem niezły dzień
.
I jeszcze mapka:
A – Porto Pino
B – Castello di Acquafredda
C – Santa Maria di Uta
D – Cagliari
E – Muravera
F – plaża Feraxi
c.d.n.