A potem pojechaliśmy jeszcze dalej, aż na południowy kraniec drogi. Po prawej minęliśmy twierdzę Fortezza Vecchia (powstałą w XIV wieku a rozbudowaną w XVII przez hiszpańskiego króla Filipa II ). Widać ją było na jednym z powyższych zdjęć.
W dole, poniżej parkingu (można było zjechać szutrem), była nieduża i niezbyt ciekawa plaża Spiaggia di Capo Carbonara, chwilę zastanawialiśmy się czy by nie zostać właśnie tutaj na nocleg. Może i zostalibyśmy, mielibyśmy jutro okazję by pokręcić się w tej okolicy trochę dłużej, a może i poleżeć na jednej z tutejszych plaż. Zniechęcił nas fakt, że miejscówki były już pozajmowane przez kilka kamperów
, a całość była dobrze widoczna ze wspomnianego placyku. Także po zrobieniu kilku fotek odjechaliśmy z Villasimius uznając zgodnie cypelek za jedno z najładniejszych miejsc jakie na Sardynii widzieliśmy, mimo że nie do końca w stylu jaki by nam odpowiadał.
Pojechaliśmy na północ, drogą wzdłuż wschodniego wybrzeża. Liczyliśmy, że jakieś spokojne miejsce do spania znajdziemy gdzieś przy wielokilometrowej, słynnej plaży Costa Rei. Widziałem zdjęcia przed wyjazdem... były piękne. Myśmy jednak tej plaży w ogóle nie widzieli
, może nie trafiliśmy gdzie trzeba, ale fakt jest taki, że cała okolica jest dość szczelnie zabudowana hotelami, campingami i prywatnymi willami. Jako, że robiło się coraz później, a my byliśmy dość mocno już zmęczeni po całym dniu jazdy i zwiedzania, nie zjeżdżaliśmy wyznaczonymi drogami nad samą plażę
.
Ale okolica krajobrazowo bardzo nam się podobała
Costa Rei skończyła się (na szczęście), skończył się też asfalt... w sumie nic dziwnego, na naszej mapie w ogóle już nie było żadnej drogi
. Przejechaliśmy wzgórze Capo Ferato i okazało się, że o zabudowaniach Królewskiego Wybrzeża nie ma tutaj mowy
. Jest pusto, cicho, spokojnie – zupełnie inaczej. Już za parę chwil umieszczaliśmy się w sosnowym lesie tuż przy samej plaży, wielkiej, piaszczystej, wyglądającej na zupełnie dziką
. Zapadł zmrok, o kąpieli dziś już mowy być nie może, ale na obiad – czas najwyższy
. Nie tylko w Grecji zdarza się nam go przygotowywać i jeść w ciemnościach... ważne, że dziś przez wielkie sosny przyświecał nam znów księżyc. To był piękny, ciepły, niemal bezwietrzny wieczór... nareszcie
I na zakończenie mapka tego długiego i różnorodnego we wrażenia dnia
A – Tuili
B – Barumini i nurag Su Nuraxi
C – Giara di Gesturi
D – Isili
E – stanowisko archeologiczne Santa Vittoria
F – Senorbi
G – Dolianova
H – Quartu S’Elena
I – Vilasimius
J – plaża Feraxi
c.d.n.