30 kwietnia, poniedziałek
Późnym wieczorem i w nocy trochę się przejaśniało, na niebie można było dostrzec gwiazdy, zza chmur od czasu do czasu przeświecało światło księżyca. Rano, powtórka z wczoraj, na niebie szarobure, niskie chmury, wilgoć, chłód... nie tak wyobrażaliśmy sobie majowy urlop w ciepłym teoretycznie kraju
. Nie dość, że taka pogoda utrudnia jednak trochę samochodowe życie
, to było nam zwyczajnie szkoda wrażeń, które moglibyśmy mieć gdyby nad nami był tylko lazur włoskiego nieba... Jedynym pocieszeniem było to, że przy 30 stopniach trochę ciężej się jednak zwiedza, a nie będziemy przecież mogli, jak w Grecji, liczyć na popołudniową odświeżającą kąpiel w cudownie ciepłej morskiej toni...
Na szczęście na razie nie padało. Zjedliśmy, popakowaliśmy wszystko jak trzeba i ruszyliśmy do Lukki, obowiązkowego punktu do zobaczenia na toskańskiej mapie
.
Po jakiejś pół godzinie już parkowałem na osiedlowej uliczce kawałek za miejskimi murami
Mury w Lukce (chyba tak się to odmienia
) wzniesione w latach 1504-1645 mają długość 4,2 km, są świetnie zachowane i opasują wokół sporych rozmiarów Stare Miasto. Niedługo przed wyjazdem pooglądaliśmy sobie jeden z odcinków programu
TOP GEAR który kręcony był na starówce Lukki i na jej murach. Bo, jak się okazało, mury miasta są tak szerokie, że nie tylko można po nich jeździć samochodem (co oczywiście tak normalnie jest zabronione
), ale pełnią też rolę miejskiego parku
.
Na jednym z parkowych śmietników, czy w dość nietypowym w sumie miejscu, dostrzegliśmy polską flagę
, trochę to było dziwne, kto i po co ją tu umieścił.... ale potem się okazało, że tak wyglądają barwy miejskie Lukki
.