10 maja, niedziela – cd
Nie było trudno trafić na Capo Testa, jeszcze przed miastem były drogowskazy, zresztą, wszelakiego rodzaju znaków i drogowskazów na wyspie nie brakuje. W parę minut znaleźliśmy się na wąskim przesmyku, popatrzyliśmy na plaże i podjechaliśmy na sam koniec drogi, gdzie jest nieduży parking.
Skały Capo Testa były jednym z niewielu miejsc, które widzieliśmy w internecie przed wyjazdem... przynajmniej wiedzieliśmy czego się spodziewać . Charakterystyczne, jasne, żółtawe, chyba piaskowcowe formy wyglądały nieźle, a skoro byliśmy tak blisko, to czemu by nie zaglądnąć. Bardzo przypominały nam skały spotykane gdzieniegdzie na greckich wyspach, pamiętam takie z Tinos czy Naxos.
Widoczek z parkingu
Na przylądku są liczne ścieżeczki, była nawet mapka z kilkoma trasami do przejścia. My jednak aż tak zagłębiać się w skalny świat nie będziemy, pójdziemy po prostu na krótki spacer „przed siebie” .
Jest tu też latarnia morska
Ciepełko całkiem przyjemne