Rocca i Ponte dei Torri z głównej drogi na południe.
Wiosenne, włoskie, makowe łąki.
Opuszczamy Spoleto wbrew pozorem nie na południe, ale chwilowo na północ a potem na wschód
. W ciągu drogi trzeba przejechać przez dłuuuuuuugi tunel, liczy sobie kilka km, a to tylko zwykła „powiatowa” można by rzec droga. Potem jedziemy przez zielone, prawie całkiem puste, niezamieszkałe górzyste tereny, cały czas dolinami. Od czasu do czasu tylko gdzieś w górze wyłania się jakaś wioseczka z typową tutejszą zabudową
Cerreto di Spoleto
Ruch jest bardzo duży, Włosi widocznie wracają z weekendu w górach do swoich miejskich domów. Ale jedzie się płynnie, na szczęście bo ja mimo połkniętych tabletek nieciekawie się czuję. Po niespełna godzinie mijamy Norcię i odbijamy w kompletnie pustą drogę pod górę. Wznosimy się coraz wyżej i wyżej, a temperatura spada i spada
. Wypatrujemy już jakiegoś noclegu, i tak będzie nam pewnie niezbyt ciepło tej nocy
. Ostatecznie zatrzymuję się na dość dużym, szutrowym placu, po prostu przy drodze. Tu zostaniemy.
Jest naprawdę zimno Zbliża się wieczór, wysokość tego miejsca to pewnie około 1000 m. npm. , wieje dość silny, przenikliwy wiatr – trzeba było ubrać na siebie kilka warstw ciuchów łącznie z czapkami, Małgosia zapobiegliwie zabrała rękawiczki
właśnie w tym momencie też się przydały. Gdy dojechaliśmy termometr wskazywał 11 stopni, gotowanie obiadu chwilę trwało, gdy potem przekręciłem kluczyk było już tylko 8
. Przynajmniej wszystko stygło nam błyskawiczne
. Połknąłem kolejną porcję tabletek i wraz z zapadającym zmrokiem położyliśmy się spać w naszych śpiworach dodatkowo przykrywając się też kocami. Majowe Włochy to jednak nie wrześniowa Grecja
.
Niezbyt skomplikowana dzisiejsza mapka
A – nocleg nieopodal Montefalco
B – Spoleto
C – Monteluco
D – nocleg na przedgórzu Monti Sibillini
c.d.n.