Na zakończenie relacji – tradycyjne krótkie podsumowanie
.
Podczas tego drugiego, trwającego 9 i pół dnia wyjazdu do Danii przejechaliśmy około
3500 km.
Całkowity koszt wyjazdu to około
1200 zł – w całości poniesiony wyłącznie na paliwo zakupione w kraju, jedno tankowanie w Niemczech i 5 tankowań po 200 koron (gotówką) w Danii. Paliwo w Danii było tym razem nieco droższe niż podczas poprzedniej podróży, cena ON oscylowała w okolicy 9 DKK/l i nieco ponad to.
Podczas tego wyjazdu zobaczyliśmy głównie nowe okolice i miejsca, ale nie tylko. Na pierwszy ogień poszło miasto Kolding, potem wyspa Fionia w połączeniu z Langelandem, następnie to i owo we wnętrzu półwyspu Jutlandzkiego a także fragment jego wschodniego wybrzeża. Podróż zakończyliśmy zbyt krótką wizytą w PN Thy.
Podróż ta nie zmieniła naszego stosunku do Danii, wciąż uważamy że to bardzo atrakcyjny kawałek Europy. Dość wyraźne są jednak różnice w tej atrakcyjności
, zdecydowanie Jutlandia przewyższa Fionię (i prawdopodobnie też inne wyspy, tak całościowo). Mówię oczywiście o atrakcyjności krajobrazowej i nadmorskiej bo inne aspekty trochę mniejsze mają dla nas znaczenie. Poza tym Jutlandia jest niewiele, ale chyba trochę bardziej „dzika” w stosunku do reszty kraju. Łatwiej tam o nocleg, choć oczywiście nie wszędzie jest to możliwe i dozwolone. Natomiast wyspy są gęściej zaludnione i zabudowane - tutaj mieliśmy naprawdę spory problem by znaleźć coś odpowiedniego. Prysł więc mit
o takiej pełnej sielance w tej kwestii…i to chyba było najważniejsze i największe doświadczenie wyniesione z tej podróży.
Poprzednim razem odwiedzaliśmy praktycznie same duńskie „hity” (chociaż zdarzały się też i niewypały
), siłą więc rzeczy tym razem tych hitów musiało być nieco mniej. Ale były oczywiście
, i parę w tym podsumowaniu wymienię.
Pogoda
, to ewenement chyba na skalę stulecia takie lato w Danii. Zeschnięta trawa, usychające żywopłoty i liczne drzewa – obrazek zaskakujący i na pewno dla mieszkańców rzecz niekorzystna ale dla turystów takich jak my słoneczna i sucha pogoda to podstawa. Tak właśnie było i dzięki temu mogliśmy zobaczyć to co zobaczyliśmy i nie stresować się prognozami. A i temperatura wody w związku z pogodą wzrosła zapewne znacznie powyżej średniej, dzięki czemu mogliśmy zaliczyć parę bardzo przyjemnych morskich kąpieli
. Stąd więc m.in. tytuł tej relacji… Dania była dla nas w roku 2018 taką północną Grecją, zarówno pod względem aury, temperatury powierza jak i morza
. A i współistnienie lądów, mórz, zatok, półwyspów, wysp i wiatrów to element charakterystyczny obu tych krajów już niezależnie od pogody
.
Poza tym najbardziej podobały nam się:
- piesza droga przez morze na wysepkę Æbelø
. Co prawda aż tak daleko nie doszliśmy ale spacer po gorącej
niemal i płytkiej wodzie był wspaniałym przeżyciem.
- Odense. Sądziłem że duże duńskie miasta nie są warte szczególnej uwagi, okazało się to nieprawdą.
- północno-wschodni kraniec Fionii – Fyns Hoved
- stare miasto w Nyborg - zadbane i o jednorodnej architekturze. Szkoda tylko że zamek był w remoncie.
- południowy kraniec Langelandu – Dovns Klint i okolice miasteczka Bogense.
- Jelling
, punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Danii.
- PN Rebild Bakker. Może bez szału, ale warto było tam pospacerować
.
- PN Thy. Tu już pozostawię bez komentarza… zachwycający
.
Parę miejsc było też rozczarowujących, spodziewaliśmy się więcej a tu nic szczególnego
- „plaże” Fionii i Langelandu. Poza północnym wybrzeżem Fionii i paroma miejscami nadającymi się do plażowania na Langelandzie to raczej porażka.
- brak dostępności, nawet z zewnątrz, do wielu pałaców – prywatnych rezydencji zamożnych Duńczyków.
- półwysep Helnæs – spodziewałem się że będzie tam ładniej.
- Skanderborg… i w sumie chyba też całe Pojezierze Silkeborskie.
Kolejne wakacje w Danii? . Czemu nie
, te które przeżyliśmy latem 2018 roku były bardzo udane, na pewno będziemy je wspominać długo i bardzo dobrze
M i P