Dzień drugi, 29 lipca, niedziela c.d.Wczesnym popołudniem, gorącym i wciąż słonecznym, wyjeżdżamy bez problemów (choć z pomocą nawigacji) z Odense. Kierunek – północny wschód
, czyli najbardziej w tę stronę wysunięta część Fionii.
Początkowo nic szczególnego nie przykuwa naszej uwagi, dopiero w okolicy miasteczka Mesinge, a raczej za nim, krajobrazy stają się naprawdę ładne. Teren jest pagórkowaty, pofałdowany, pokryty niewielkimi zagajnikami i złotymi łanami zbóż… czyli z jednej strony taki typowo duński
, a z drugiej… nagromadzenie i wysokość wzniesień jest spora zatem można powiedzieć że jest to coś co go jednak trochę wyróżnia. Po prostu jest tu bardzo ładnie, co jak zwykle zauważam i doceniam głównie ja
.
Zdjęć jednak żadnych nie mamy. Ruch na wąskiej drodze jest zaskakująco duży, z czego wnioskujemy, że cypelek Fyns Hoved do którego zmierzamy jest popularnym celem wycieczek z Odense a może i z dalszej okolicy. Zanim jednak do niego dotrzemy, zatrzymamy się na dłuższą chwilę kawałek wcześniej, przy zatoczce. Jest tu w okolicy kemping, jest też niewielka przystań jachtowa.
Droga do przystani, kamienista, jak cała okolica i jak pobliskie wybrzeże.
Po drugiej stronie zatoczki widać zabudowania kempingu.
Kałuże… czyżby jednak padało, czy może to woda morska przesiąka przez podłoże?
Jest tu dużo ludzi, auta przyjeżdżają, odjeżdżają… niektórzy traktują to miejsce jak plażę
, wchodzą do wody i pływają. My musielibyśmy jednak wykazać się znaczną determinacją by zachować się podobnie
.
Większość jednak zatrzymuje się tylko na chwilę bo ich celem, podobnie jak naszym, jest widoczny w oddali cypelek.
Póki co – chwila relaksu
, nadeszła bowiem pora na drugie śniadanie
.
Korzystamy jeszcze z dobrodziejstw
pobliskiej toalety, spod której ścieżeczką można też wyjść na zalesione wzgórze i spoglądnąć na okolicę z góry. Z tego akurat nie korzystamy, zaraz wdrapiemy się na inne pagórki
.